[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Im wcześniej opuści osadę, tym lepiej. Nie dla niego te obrzydliwe uprzejmości, ta tolerancja
motłochu. Chciałby ich wszystkich rozgnieść jak robactwo obcasem swojej czarodziejskiej
mocy. śałosne zachowanie kapłana zaczynało go nu\yć, nie bawiła go te\ jeszcze bardziej
\ałosna wiara Oradne w bezpieczeństwo świątyni.
Wśród kamiennych ścian budowli Czarny Pierścień niczym \ywa istota wgryzał się w
palec Teveka, jednak nie wypłynęła z niego ani kropla krwi. Nekromanta próbował
bezskutecznie podporządkować sobie pierścień, oddziałując na niego siłą woli, ale wą\ nie
chciał go usłuchać. Tevekowi nie pozostało nic innego jak zignorować ból, który i tak
wkrótce ustanie. Przecie\ niedługo wyruszy w dalszą podró\. Miał teraz na głowie
powa\niejsze sprawy ni\ czarodziejskie ukłucia miedzianego wę\a.
 Kaplicę zbudowano dziewięć generacji wstecz  powiedział kapłan, wskazując ręką na
rzędy kamiennych ław i prosty ołtarz.  Jedyne schronienie na pustyni  dodał dumnie.
 Niewielu ludzi w Shemie czci Mitrę jako swego boga  zauwa\ył Tevek. Tą pustą
uwagą chciał dogryzć kapłanowi. W odpowiedzi mógł jednak uzyskać nieco informacji o
\yjącej tu trzodzie.
 Zaiste  zgodził się Oradne, cię\ko wzdychając.  Jest nas mało, ale przekazujemy
światło naszej wiary tym, którzy z nami handlują.
 Jak często zaglądają tu kupcy?
 Mamy tylko jeden towar eksportowy  wysokiej jakości opal. Wydobywany go w
małej kopalni. Co drugi tydzień przyje\d\ają handlarze i kupują nasz urobek. Przywo\ą ze
sobą \ywność i wszystko inne, czego potrzebujemy. Jakość naszych kamieni nie jest jednak
a\ tak nadzwyczajna, by skusić większe bandy pustynnych padlino\erców, poza tym
oblę\enie Kaetty byłoby bardzo trudne. Wierzymy, \e Mitra ma nas w swojej opiece, a
Uzgaru i jego ludzie strzegą nas przed podstępami przyjezdnych. Pan Ranjau nie jest \ądny
bogactw; chce jedynie zapewnić dobrobyt i bezpieczeństwo swemu ludowi.
 Szlachetny człowiek.  Tevek, powstrzymując się przed ziewnięciem, opuścił wzrok.
Jego uwagę natychmiast zwróciły wyryte w podłodze kaplicy arabeski. Były niemal
całkowicie starte, ale ich obecność w tak skromnym otoczeniu bardzo go zaskoczyła. Taki
sam wzór widział ju\ wcześniej, nie mógł sobie jednak przypomnieć, gdzie to było. Kiedy
przeszli przez drzwi w tylnej ścianie kaplicy, ryciny na podłodze stały się wyrazniejsze. Mniej
stóp tędy stąpało.
Przebyli wąską sień, mijając po drodze troje drzwi. Zatrzymali się przed czwartymi. Tevek
zauwa\ył, \e dalej przejście prowadziło w dół. Dobiegała stamtąd najdelikatniejsza z woni
grobowców, zapach tak słaby, \e tylko nekromanta mógł go wyczuć. Tevek pościł zbyt długo
 prawie tydzień. To, czego potrzebował, znajdowało się ju\ bardzo blisko, ale poczeka na
właściwy moment. Najpierw musi przyjść do jego pokoju Beladah, a kiedy odejdzie, nikt nie
będzie mu przeszkadzał.
 Mo\esz spać tutaj.  Oradne wskazał rozkładane, wykonane z końskiego włosia łó\ko.
 Beladah przyniesie ci koc.
Obok łó\ka stała kamienna ławka. Za nią była sucha umywalka nosząca plamy po wodzie.
W niszach w ścianie nad umywalką umieszczono dwie grube świece.
 Oradne  zaczął Tevek, opadając cię\ko na ławkę  a tam dalej, w korytarzu&
 Katakumby? Rzadko do nich zaglądamy, ledwie kilka razy w roku, kiedy składamy na
Strona 51
Moore Sean U - Conan i szalony Bóg
wieczny odpoczynek szczątki ludzi, których dusze zjednoczyły się z Mitrą. W tych
mrocznych korytarzach nie ma nic prócz kurzu i blednących wspomnień. My nie opłakujemy
naszych zmarłych. Wierzymy, \e ich dusze będą \yć wiecznie w świetlistym królestwie
Mitry.
 Interesujące  powiedział Tevek. Ta płytka doktryna napawała go odrazą. Nagle
przyszła mu do głowy pewna myśl.  W istocie król Yezdigerd posłał mnie na zachód, bym
poznał hyboryjskie tradycje grzebania zmarłych. Król pragnie lepiej zrozumieć swych
sąsiadów i sądzi, \e znajomość zwyczajów pogrzebowych mo\e dać mu wgląd w kulturę
narodu. Mo\e pózniej, kiedy odzyskam siły, mógłbym tam zejść i tylko popatrzeć?
Oradne wzruszył ramionami.
 Nie będę udawał, \e rozumiem motywy, którymi kierują się uczeni. Mo\esz oglądać
wszystko, co zechcesz. Gdybyś chciał przewodnika, to jeden z nas&
 W razie potrzeby skorzystam z twojej propozycji  odparł Tevek, potrząsając
odmownie głową.
 Bardzo dobrze. O, słyszę Beladah. Teraz odpoczywaj. Jeśli do wieczora poczujesz się
lepiej, pan Ranjau zje z tobą kolację.
Tevek znów pokiwał głową. Miał ju\ dość tej bezsensownej paplaniny. Oradne uśmiechnął
się lekko, podrapał po karku i wyszedł. Ruchem głowy wskazał drogę szczupłej, czarnowłosej
dziewczynie, która właśnie miała wejść do pokoju.
Beladah wyglądała inaczej ni\ Tevek się spodziewał. Kobiety niewiele go obchodziły;
nawet nigdy z \adną nie spał, przynajmniej nie z \ywą. Ciepło ich ciała i oddechu, kolor ich
twarzy, włosy i błysk w oczach nie potrafiły rozbudzić w nim po\ądania. Ale ta dziewczyna
go zainteresowała, chocia\ chciał jak najszybciej zejść do krypt.
Jej twarz i ręce były perłowobiałe, podobnie wyglądały szczupłe kostki nóg i stopy. Proste,
bladozielone szaty podkreślały kształty dziewczyny nie pozostawiając wątpliwości co do płci,
chocia\ miała ciało niedo\ywionego dziecka, o małych piersiach i bardzo drobnych
mięśniach. Kruczoczarne włosy zwisały jej po obu stronach twarzy, na której nie dostrzegł
wzbudzających w nim niesmak rumieńców. Przez bladą skórę na kostkach u nóg i rękach
widział delikatną konstrukcję jej szkieletu. Zatrzymała się w drzwiach.
 Pan Tovokles?  spytała nieśmiało. W ręku trzymała zło\ony koc z końskiego włosia,
a na nim glinianą tacę zjedzeniem i dzbanem wody.
 Tak, Beladah  odpowiedział. Jej nieśmiałość pogłębiała jego apetyt. Dziewczyna
wyzwalała w nim koszmarne \ądze. Postanowił, \e niebawem je zaspokoi. W przeszłości, w
ciemnościach grobowców, w głębokich mrokach, których nie zmącił blask lampy i gdzie nie
docierało światło księ\yca ani gwiazd, Tevek robił rzeczy, na które inni mę\czyzni nigdy by
się nie zdobyli.
Kobieta podeszła do niego niepewnym krokiem, postawiła tacę na kamiennej ławce,
podniosła dzban i wlała wodę do umywalki.
 To gdyby pan chciał się umyć  wyjaśniła.  Zaraz przyniosę wodę do picia. Oradne
najpierw musi ją poświęcić.  Wyciągnęła do niego ręce z kocem, czekając, by go od niej
wziął.
Sięgnął po koc obydwiema rękami i zaraz zorientował się, \e popełnił błąd. Zapatrzony w
jej du\e, płaskie policzki, odsłonił Czarny Pierścień. Beladah spojrzała szeroko otwartymi ze
strachu oczami na otaczającą miedziane zwoje zieloną aureolę.
 Czary!  wyszeptała.
Zanim zdą\yła krzyknąć, Tevek skoncentrował siłę woli. Nie było jeszcze za pózno, by
naprawić tę nieostro\ność. Dobrze wiedział, jakie jest działanie zaklęcia wywołującego sen.
Ale pierścień pokrzy\ował mu plany, tak jakby był rozzłoszczony tym, \e nekromanta wszedł
z nim do świątyni Mitry. Płomienie przejrzystego, zielonego ognia uderzyły w pierś kobiety i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •