[ Pobierz całość w formacie PDF ]

celował Dmitrij i pokładowy lekarz, doktor Mahindran, który zresztą przyznawał, że zazdrości
najstarszemu uczestnikowi wyprawy.
Heywood, którego z początku irytowały te przejawy złych manier  może dlatego, że nasuwały
wspomnienia dawno przebrzmiałych uczuć?  w końcu poddał się i przestał reagować na
zaczepki. Nie wiedział jednak, co myśli o tym wszystkim Yva, a nie miał odwagi, by ją o to
zapytać osobiście. Nawet teraz, w jakże nielicznym i bliskim sobie towarzystwie, w którym
każdy sekret stawał się tajemnicą poliszynela już po sześciu godzinach, panna Merlin potrafiła
zachować swój słynny dystans - aurę tajemniczości, która fascynowała widzów od trzech
pokoleń.
Jeśli chodzi o Victora Willisa  nieszczęśnik odkrył właśnie pewien drobiazg, przerażający
szczegół z gatunku tych, które niszczą najlepsze plany myszy i ludzi.
 Wszechświat był wyposażony w najnowsze modele skafandrów kosmicznych Mark XX,
zaopatrzonych w niezaparowujące, przeciwodblaskowe wizjery, przez które uzyskiwało się
nieporównany widok na zewnątrz. I chociaż hełmy z wizjerami miały kilka rozmiarów, Victor
nie mógł zmieścić się do żadnego - przynajmniej nie bez pewnej nieprzyjemnej operacji.
Przez piętnaście lat pieczołowicie hodował swój znak rozpoznawczy  brodę ( Prawdziwy
triumf sztuki ogrodniczej  stwierdził, nie bez podziwu, jeden z krytyków).
I teraz właśnie ta broda stanęła pomiędzy nim a kometą Halleya. Nie wiedział, co wybrać.
17. Dolina Czarnego Zniegu
Kapitan Smith  o dziwo!  nie sprzeciwiał się wyjściu pasażerów poza statek. Przychylił się do
opinii większości, że tak długa podróż nie uwieńczona postawieniem stopy na komecie byłaby
absurdem.
 Nic nie stoi na przeszkodzie, jeśli tylko zechcą państwo stosować się do instrukcji 
powiedział na nieuniknionej konferencji.  Mogą wyjść nawet ci, którzy nigdy przedtem nie
mieli na sobie kosmicznego skafandra& a z tego, co wiem, tylko komandor Greenberg i doktor
Floyd mają doświadczenia w tej dziedzinie& Model, którym dysponujemy, jest bardzo
wygodny i w pełni zautomatyzowany. Nie trzeba martwić się przełącznikami ani kontrolkami&
wszystko zostanie sprawdzone w śluzie powietrznej.
Pierwsza zasada, od której nie będzie żadnych odstępstw: wychodzą państwo parami, po kolei.
Poza statkiem może przebywać naraz tylko jedna para. Będzie jej towarzyszyć eskorta
członków załogi, połączona z podopiecznymi liną asekuracyjną. Oprócz tego każda z
wychodzących osób będzie przypięta do dwóch kabli, które rozpięliśmy nad całą doliną. Zasady
ruchu są takie same jak na Ziemi: trzymamy się prawej strony! Jeśli państwo chcieliby kogoś
wyprzedzić, wystarczy odpiąć się od kabla  ale proszę pamiętać, że jedna osoba w parze
zawsze musi być połączona z prowadnicą. W ten sposób unikną państwo niebezpieczeństwa
odpłynięcia w kosmos. Czy są jakieś pytania?
 Jak długo będziemy mogli zostać poza statkiem?
 Tak długo, jak państwo zechcą, droga pani M'Bala. Ale w przypadku choćby najmniejszych
problemów motorycznych, fizjologicznych lub innych zalecam natychmiastowy powrót na
statek. Godzina chyba państwu wystarczy& przynajmniej za pierwszym razem& Chociaż
niektórym nawet doba może wydać się za krótka.
Kapitan Smith miał rację  stwierdził w myślach Heywood Floyd, spoglądając na swój
czasomierz. To niemożliwe, że upłynęło już czterdzieści minut! A jednak nie mógł się pomylić -
odeszli przecież dobry kilometr od statku.
Jako najstarszy wiekiem pasażer  Wszechświata  wedle każdego kalendarza  otrzymał
przywilej wyjścia w pierwszej parze. Ale nie dano mu prawa wyboru osoby towarzyszącej.
 Tylko Yva!  krztusił się Michajłowicz.  Chyba nie odmówisz damie swego serca. Nawet
jeśli te cholerne skafandry& - dodał z obleśnym uśmieszkiem  nawet jeśli one nie pozwolą
wam na najprzyjemniejszą z rzeczy, jakie można robić w stanie nieważkości.
Yva zgodziła się bez wahania, ale i bez entuzjazmu. Jakież to dla niej typowe!  pomyślał
skwaszony Floyd. Co prawda, nie czuł się odarty ze złudzeń  w jego wieku nie ma się ich zbyt
wiele  był jednak rozczarowany. Bardziej nawet sobą niż Yvą. Ona znajdowała się poza
pochwałami, jak i krytyką, zupełnie jak Mona Lisa, z którą często zresztą bywała porównywana.
Porównanie było, rzecz jasna, absurdalne. Giocondę owiewała mgiełka tajemnicy, ale trudno by
się w niej dopatrzyć magii erotyzmu. Natomiast oddziaływanie Yvy płynęło z przemieszania
obu tych składników i szczypty niewinności na dodatek  w celu ich zrównoważenia. Mając za
sobą półwiecze od swoich największych sukcesów, panna Merlin wciąż fascynowała
wszystkimi trzema cechami, przynajmniej tych, którzy w nią wierzyli.
Brakowało jej tylko  ze smutkiem skonstatował to Floyd  prawdziwej osobowości. Gdy myślał
o niej, przychodziły mu do głowy jedynie role, które grała. Zgadzał się  acz niechętnie - z
opinią pewnego krytyka, który kiedyś napisał:  Yva Merlin jest odbiciem pragnień wszystkich
mężczyzn, ale przecież lustro nie ma charakteru .
To jedyne w swoim rodzaju, tajemnicze zjawisko płynęło teraz obok niego na komecie Halleya,
przypięte do przewodnika i dwóch kabli rozciągniętych w Dolinie Czarnego Zniegu. Nazwę
ową wymyślił Floyd. Był z niej bardzo dumny  zupełnie jak dziecko  chociaż nikt nigdy nie
naniesie jej na żadną mapę. Trudno bowiem rysować mapy świata, którego geografia jest tak
efemeryczna jak pogoda na Ziemi. Heywood cieszył się myślą, iż żadne ludzkie oko nie
widziało jeszcze tej scenerii i prawdopodobnie nigdy nie zobaczy.
Na Marsie czy na Księżycu można było niekiedy  przy małym wysiłku wyobrazni i nie
zwracając uwagi na obce niebo - udawać, że jest się na Ziemi. Tutaj to zupełnie niemożliwe,
przede wszystkim z powodu olbrzymich, czasami przewieszających się śnieżnych rzezb, nie
podlegających prawu ciążenia. Wędrując po komecie należy bardzo starannie badać wzrokiem
otoczenie, by zachować orientację, gdzie jest góra, a gdzie dół.
Dolina Czarnego Zniegu okazała się raczej niezwykłym zjawiskiem geologicznym z powodu
stosunkowo trwałej struktury. Przypominała coś w rodzaju skalnej rafy w otoczeniu gazowych
chmur i zamarzniętego dwutlenku węgla. Geolodzy wciąż nie byli zgodni co do jej pochodzenia,
niektórzy utrzymywali, że jest to część asteroidu, który przed wiekami zderzył się z kometą.
Odwierty wykazały, że dolina zbudowana jest z mieszanek pierwiastków organicznych,
przypominających zamarzniętą smołę węglową. Z pewnością jednak nigdy nie było tu życia.
 Znieg , pokrywający dno płytkiej doliny, nie był zupełnie czarny; gdy Floyd skierował promień [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •