[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ale to przecież tylko czasowa umowa. Oddam ci ją za sześć miesięcy -
oświadczyła pospiesznie. - A tak przy okazji: podczas ślubu obrączkę podaje
świadek pana młodego...
- Moi najbliżsi przyjaciele mieszkają w Shreveport. To wszystko stało się
tak nagle, że nikogo nie zdążyłem zawiadomić. Poza tym oni pracują...
- A co z twoją pracą? Jesteś przecież wykładowcą...
- Złożyłem wymówienie.
- Zrezygnowałeś z kariery naukowej? Czy to nie nazbyt pochopny krok?
- Chyba nie, chociaż wielu tak pomyśli. Ale ja studiowałem agrotechnikę z
myślą o rodzinnej plantacji. Marzyłem, że kiedyś tu wrócę i zajmę się
wszystkim...
Posadę wykładowcy traktowałem jedynie jako zajęcie przejściowe.
Zajęcie przejściowe! Rozumiem, pomyślała Nicole. Po prostu postanowił
przeczekać, aż ona z matką opuszczą plantację.
- I myślisz, że po tylu latach w mieście będziesz szczęśliwy, żyjąc na takim
pustkowiu? - spytała. - Nie będzie ci żal pozostawionych w Shreveport
przyjaciół? - I dodała: - Obojga płci?
- Co mają znaczyć te wszystkie niedyskretne pytania? Czyżby moja żona
była wścibską osóbką? - zażartował ze śmiechem.
- Może... - Lekko się zaczerwieniła. - Od twojego przyjazdu nie mieliśmy
właściwie czasu i okazji, by usiąść i porozmawiać o naszym życiu. Mam
nadzieję, że teraz, skoro sprawa spadku została załatwiona, będziemy mogli
pogawędzić sobie o zwykłych rzeczach.
RS
48
- Czy to jest propozycja zawieszenia broni i zawarcia pokoju? - spytał, a
zdumiony wyraz jego twarzy wywołał uśmiech Nicole.
- Tak, bardzo bym chciała zawrzeć pokój - oświadczyła i wyciągnęła do
niego rękę.
Logan ujął podaną mu dłoń, uścisnął ją, a potem pogładził palcem złotą
obrÄ…czkÄ™.
- Marzę o tym samym - odparł dziwnie zduszonym głosem.
Ciepło jego dotyku i miły ton spowodowały, że Nicole poczuła bezbrzeżną
ulgę. Bardzo się bała, że po fikcyjnym ślubie jej stosunki z Loganem staną się
jeszcze bardziej napięte.
- Co by powiedział twój ojciec, gdyby nas teraz zobaczył... - mruknęła.
- Po pierwsze nie uwierzyłby, że jesteśmy małżeństwem. - Logan chrząknął
rozbawiony.
- Jestem pewna, że kiedy komponował ten śmieszny testament, to miał na
celu ukaranie nas za to, że boczyliśmy się na siebie.
- Boczyliśmy się, to bardzo łagodne określenie. Ale chyba masz rację.
Ojciec chciał nam dać nauczkę. Trzeba jednak pamiętać, że ten się śmieje, kto
się śmieje ostatni. Za sześć miesięcy testament już nas w ogóle nie będzie
obchodził. Będziemy mogli bez przeszkód planować swoją przyszłość.
- Właśnie! - zgodziła się Nicole. - Każde z nas osobno - dodała i zrobiło się
jej dziwnie smutno. -Skręć tu! Musimy przejechać na drugą stronę rzeki.
Gdy podjechali pod dom Amelii, Logan odwrócił się do Nicole i
powiedział:
- Nim tam wejdziemy, odpowiem ci na jeszcze jedno twoje pytanie...
- Jakie? Nie przypominam sobie...
- Pytałaś o moich przyjaciół z Shreveport. Przyjaciół obojga płci, jak to
ujęłaś, nie chcąc wprost zapytać, czy nie pozostawiłem tam przyjaciółeczki
bądz przyjaciółeczek. Otóż nie.
- Ooo?! - I szybko się poprawiła: - Nie musiałeś mi tego mówić. To nie ma
najmniejszego znaczenia...
- Może i nie ma, ale skoro jesteś teraz moją żoną, masz prawo wiedzieć o
takich rzeczach.
Nicole nie miała pojęcia, jak zareagować na takie oświadczenie. Nie
potrafiłaby jednak oddać słowami tego, co czuła. Po prostu miała ochotę
pocałować Logana. Nie uczyniła tego jednak, ponieważ wiedziała, jak
niebezpieczne mogą być takie czułe gesty. Powiedziała więc krótko:
- Chodzmy! - Położyła dłoń na klamce.
RS
49
- Chwileczkę! - zatrzymał ją Logan. - Wyglądasz dziś przepięknie, Nicole.
Promieniejąca dziewicza oblubienica! - Delikatnie ujął jej dłoń.
- Nie, nie, Logan! - krzyknęła. - Nie rób tego...! Nie usłuchał. Po chwili już
trzymał ją w ramionach,
a zaraz potem Nicole zarzuciła mu ręce na szyję.
Gdy ją namiętnie całował, przez głowę przemknęła jej szalona myśl: że
tego właśnie pragnie najbardziej. Nie plantacji, nie pieniędzy ze spadku, ale
Logana i jego miłości...
RS
50
ROZDZIAA SZÓSTY
Logan wbił ukośnie w ziemię długie ostrze scyzoryka, tak by dotrzeć do
rozrośniętych korzonków.
- Zauważyłem, że coś jest nie tak dopiero wtedy, kiedy na łodydze
pojawiły się pierwsze liście - powiedział rządca Leo. - %7łe też, psiakrew, nie
spostrzegłem tego wcześniej.
- Przestań się obwiniać - odparł Logan. - Ja obszedłem wszystkie pola i też
[ Pobierz całość w formacie PDF ]