[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nogi Robertowi Redfordowi, kiedy ten stara się być romantyczny?
Berry spojrzała podejrzliwie.
 Dlaczego starasz się być romantyczny?
 Jest weekend, mam wolne. Pomyślałem, że możemy powtórzyć naszą przyjemność.
Berry poczuła, jak krew zawrzała w niej z gniewu. Odetchnęła głęboko. Płakała przez
tydzień, utyła, a teraz on chcę ponawiać przyjemność i rozprawia o psach oraz dzieciach.
Berry nie potrzebowała takiego męża. Co za niemiły gbur.
 Bardzo ładnie z twojej strony, że byłaś tak wyrozumiała  powiedział.  Nie masz
pojęcia, co znaczyło dla mnie ślęczenie po nocach nad pracami domowymi. Miałem chęć
cisnąć wszystko w diabły i iść z tobą do łóżka, ale nie mogłem wyciąć dzieciom takiego
numeru.
Berry poczuła, jak na jej twarz wypływa krwisty rumieniec.
 Aha, nie mogłeś  zgodziła się słabym głosem.
 Teraz chciałbym zrobić coś specjalnie dla ciebie. Romantyczna kolacja we dwoje,
nieco bardziej zmysłowych tańców i dużo namiętnego kochania.
Berry czuła się podle. Gardziła sama sobą, wściekając się, że była zazdrosna o
dwudziestu pięciu pierwszoklasistów, ale poczucie przegranej nie mijało.
 Dlaczego nie pójdziesz na górę i nie umyjesz się? Posprzątam tymczasem podłogę.
Kiedy skończyła, wzięła szczeniaka pod pachę i wyszła za dom, na porośnięty trawą
pagórek. Tydzień temu przyroda była niegościnna i uśpiona, ale kwietniowe deszcze, a także
ciepła pogoda pobudziły wzrost traw i wegetację drzew. Berry wyciągnęła się na brzuchu
obserwując, jak Calamity Jane podskakuje u podnóża pagórka, skowycząc ze strachu, ilekroć
zderza się z dmuchawcem.
 Chcesz usłyszeć tajemnicę?  szepnęła wprost do psiego ucha.  Zawsze chciałam
mieć czarnego szczeniaka z wiszącymi uszami.
Szczeniak wyglądał tak, jakby za moment miał pęknąć ze szczęścia. Nieprzytomnie
machał ogonem i przewracał się co chwila na grzbiet. Kiedy dostrzegł wychodzącego z domu
Jake'a, rzucił się w jego stronę. Jake postawił na trawie wielkie kartonowe pudło, obok
rozesłał śnieżnobiałą lnianą serwetę..
 Alternatywny plan na wieczór, to egzotyczny, romantyczny piknik.  Ustawił na
serwecie dwa kryształowe kieliszki.
Berry sceptycznie popatrzyła na butelkę w jego ręku.
 Szampan!
 Nie. Zdecydowałem rozegrać to bezpiecznie; poprzestałem na musującym soku
jabłkowym.  Wyjął z pudła kolejno srebrne świeczniki, w których osadził stożkowe świece, a
66
RS
następnie dwa złoto-białe talerze z chińskiej porcelany oraz srebrną tacę z ptifurkami. Na
każdy talerz rzucił owinięte w folię pakieciki.
 Masło orzechowe i galaretka  wyjaśnił.  Moja specjalność.
 To lepsze niż beef bourgignon.  Berry przebierała w trawie gołymi palcami u nóg.
Kropla deszczu spadła jej na nos. Kolejna  na czoło.
 Co za kwiecień  powiedziała, pomagając Jake'owi spakować naczynia.  Nadal nie
mogę otworzyć okien w mieszkaniu. Cuchnie tam gorzej niż kiedykolwiek.
 Nie będę kłamał mówiąc, że mi przykro. Lubię mieć cię w swoim domu.
 Cóż  odparła niezręcznie, zaambarasowana.  Hm. Jake zawinął szczeniaka w
serwetę i wręczył tobołek Berry.
 Ty wez Calamity Jane.
Dobiegli do domu tuż przed ulewą. Jake wypakował zawartość pudła, po czym wymościł
w nim spanie dla szczeniaka. Calamity otworzyła na moment duże brązowe ślepia i zaraz
znowu zapadła w sen. Jake oraz Berry wyszli na palcach z kuchni do living roomu i rozpalili
w kominku. Potem Jake włączył taśmę z muzyką taneczną, po czym zapalił świece.
Berry wsunęła się w jego objęcia, zastanawiając się przez ułamek sekundy, jak ładną
tworzą parę. Znali każdy centymetr swoich ciał. Miło jest, pomyślała, znać tak dokładnie
drugiego człowieka. Jake stał się przez to kimś szczególnym i gdy znajdowała się w jego
ramionach, cały świat zamieniał się w rozkosz.
Jake poruszał się miękko w takt muzyki. Od czasu do czasu wtórował piosenkom niskim,
aksamitnym głosem, od czasu do czasu czynił zuchwałe propozycje, na które Berry
odpowiadała chichotem. Pragnęła Jake'a Sawyera, ale nie przeżyłaby powtórki sytuacji z
ostatniej niedzieli.
Płomienie świec odbijały się w jeziorkach stearyny, kłody w kominku zmieniały się w
żarzące węgle. Muzyka automatycznie wyłączyła się, lecz Jake nie wypuszczał Berry z objęć.
Kołysali się powoli, nie chcąc utracić tej niemal doskonałej harmonii.
Gdy z oddali dobiegł trzask zamykanych drzwiczek samochodów, Berry niechętnie
uniosła głowę spoczywającą na ramieniu Jake'a. Zmarszczyła brwi.
Jake był równie zdumiony.
 Spodziewasz się kogoś?
Szczęknął zamek frontowych drzwi i do foyer wtargnęli pani Fitz, Harry Fee, Mildred, Bill
Koziński oraz grupka starszych osób.
 Nigdy nie zgadniecie! Mildred i Bill wzięli ślub! Czy to nie cudowne?  pani Fitz
uścisnęła Mildred i przyłożyła chusteczkę do zaczerwienionych oczu.  Kiedy przyszli do
pizzerii, żeby mi powiedzieć, natychmiast zadzwoniłam do paru przyjaciółek z South Side
Hotel, bo pomyślałam, że musimy koniecznie urządzić ślubne przyjęcie.
Berry zaschło w gardle. Bill i Mildred wzięli ślub. Jak długo się znali? Dwa tygodnie?
Jake ujął Berry za łokieć popychając naprzód.
 To cudownie. Gratulacje.  Poprowadził Berry ku Mildred.  Berry i ja bardzo się
cieszymy.
 Berry wcale nie wygląda na szczęśliwą  zauważyła pani Fitz.
 Jest zaskoczona  wyjaśnił Jake. Berry, jak sparaliżowana, skinęła głową.
Wez się w garść, rozkazała samej sobie, zdobywając się na słaby uśmiech. Mildred wyszła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •