[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyjaśnił mi, że w okresie podziemnej działalności, przed nieudanym puczem w Monachium, miał
pseudonim Wolf.
Panował wśród nas entuzjazm, ale Hitler pozostawał dziwnie poważny.
Gdy jego adiutant, który sądził, że dobrze poznał Rosję w trakcie krótkiego w niej pobytu,
potwierdzał z przekonaniem, że ta kampania będzie równie krótka jak inne i że ten ogromny kraj
pęknie jak bańka mydlana, Hitler replikował w zadumie, że porównałby Rosję raczej do statku-
widma ze znanej opery Wagnera.
A następnie dorzucił: "Na początku każdej kampanii wywarza się ogromne drzwi dające dostęp do
pokoi pogrążonych w ciemnościach.
Nigdy nie wiadomo, co się w nich kryje".
Stał się jednak większym optymistą po pierwszych sukcesach odniesionych przez oddziały
niemieckie.
Pamiętam, że w sierpniu 1941 roku, gdy piliśmy herbatę w kasynie, Hitler utkwił wzrok w
ogromnej ściennej mapie.
Widać było w jego oczach ten tajemny błysk będącego w transie jasnowidza, który zawsze
pojawiał się u niego w takich chwilach.
Szorstkim basem zawyrokował: "Za kilka tygodni będziemy w Moskwie.
Nie ma co do tego żadnych wątpliwości.
Zrównam to przeklęte miasto z ziemią i zrobię w tym miejscu sztuczne jezioro, które zasilać będzie
elektrownie.
Nazwa Moskwa musi zniknąć na zawsze".
Poczuliśmy ciarki na plecach.
Gdy zaskoczone surowością zimy armie niemieckie utknęły sparaliżowane na zlodowaciałych
przestrzeniach białej Rosji, Hitler przeżywał pewne wahania nastrojów, ale zachował wiarę w
przyszłe zwycięstwo: "Pozostał już tylko jeden mur do przebicia.
Trzeba trochę cierpliwości.
Rosyjski opór nie potrwa długo".
Tymczasem nasz monotonny pobyt w "Wolfsschanze" przedłużał się.
W ciągu lata 1942 roku Hitler ulokował się tymczasowo w kwaterze nazywanej "Werwolf"
(Wilkołak) koło Winnicy.
Tam przynajmniej mieszkaliśmy w domach zbudowanych z bali.
Powrót do bunkrów "Wolfsschanze" jesienią tego samego roku był tym bardziej dotkliwy.
W miarę rozwijania się kampanii rosyjskiej, z jej wzlotami i upadkami, w "Wolfsschanze"
przybywały nowe obiekty.
Najpierw zbudowano kino, potem pawilon herbaciarni i bardzo wygodną willę dla Goeringa.
Ten ostatni pojawiał się tam tylko na krótko, dwa razy w miesiącu.
Hitler tłumaczył budowę tej okazałej willi na bazie filozoficznego założenia, że istnieją ludzie,
którzy, aby prowadzić wojnę, muszą być otoczeni luksusem.
Dzięki tym nowościom życie stało się bardziej przyjemne.
Zbudowano wielką kawiarnię, w której otoczenie Hitlera zbierało się wieczorami.
Jeśli jednak każdy z nas był szczęśliwy, że nie musi spać w bunkrze, to Hitler uparcie odmawiał
opuszczenia swojego.
Nadaremno tłumaczyliśmy mu, że to życie termita nie jest zbyt higieniczne - on twierdził, że nie
może spać w barakach, gdyż są to prawdziwe pudła rezonansowe i ostatnie dwa lata wojny spędził
ukryty w swoim schronie, z którego wyłaniał się tylko po to, aby zaczerpnąć kilka łyków świeżego
powietrza.
Gdy my wszyscy, śpiąc w ciasnych bunkrach, cierpieliśmy na bóle głowy i mieliśmy problemy z
krążeniem, to on w tej sztucznej atmosferze czuł się doskonale.
Umeblowanie pomieszczeń, które zajmował, było niezwykle skromne.
W czasach pokoju Hitler miał zwyczaj wydawania sporych sum na upiększanie swoich
apartamentów kwiatami; teraz nie chciał nawet bukietów polnych kwiatów, którymi ozdabiałyśmy
nasze biura.
"Uważam za niezwykle ważne, oświadczył, aby w kwaterze nie było żadnych luksusów, których
pozbawieni są żołnierze.
Często stwierdzałem, że przyjeżdżający tu oficerowie i żołnierze, których dekorowałem, byli pod
wrażeniem prostoty, jaka tu panuje".
Katastrofa pod Stalingradem pogrążyła Hitlera w głębokim przygnębieniu.
Prześladowała go myśl o kapitulacji Paulusa.
Bormann, aby go trochę od tych natręctw oderwać, dał mu w prezencie nowego owczarka.
Jednakże Hitler coraz bardziej unikał towarzystwa.
Do kobiet odczuwał szczerą niechęć.
Przestał jadać posiłki ze swoim sztabem w mesie oficerskiej, bo generał Jodl potwornie go zranił,
ośmielając się publicznie, przy stole, wyrazić inne niż on zdanie.
Od tego momentu ukrył się w swoim bunkrze i jadał posiłki samotnie.
Miał przy sobie tylko owczarka niemieckiego.
Jego największą rozrywką było karmienie tego psa, podczas gdy on sam, w czterech betonowych
ścianach, w przygnębieniu przełykał swe wegetariańskie potrawy.
Ta depresja trwała kilka miesięcy.
W końcu jednak klasztorna samotność zaczęła mu ciążyć.
Zaczął zapraszać tego lub innego z oficerów ze Sztabu Generalnego, którzy przyjeżdżali z misją
łącznikową z Berlina, aby dzielili z nim jego skromny wikt.
Jednakże goście ci potrafili z nim rozmawiać tylko o sprawach służbowych, co nie za bardzo mu
odpowiadało.
Po raz kolejny zmienił więc koncepcję i zaczął zapraszać na posiłki mnie i jedną z moich
koleżanek.
Było nam zakazane mówić przy stole na tematy służbowe lub czynić jakieś aluzje do trwającej
wojny.
Podczas gdy tysiące kilometrów od tego miejsca Wehrmacht wykrwawiał się pod wściekłymi
atakami armii rosyjskiej, Hitler w nieskończoność rozprawiał o sztuce i literaturze.
Rankiem Hitler chodził na spacer ze swym owczarkiem suczką Blondi.
Zbudował dla niej tor usiany przeszkodami i kazał jej przez nie skakać.
Była to jedyna przyjemność i jedyna rozrywka, na którą sobie pozwalał.
Nigdy nie uczestniczył w seansach filmowych, z wyjątkiem kronik, gdyż chciał wiedzieć, jak
sprawuje się cenzura.
Jeszcze przed odwrotem wojsk niemieckich spod Stalingradu, Hitler organizował od czasu do
czasu wieczory muzyczne.
Mógł godzinami siedzieć nieruchomo w fotelu
Beethovena, oper Wagnera lub pieśni Hugo Wolfa.
Później nie mógł już tego robić.
i z ogromną przyjemnością słuchać symfonii
[ Pobierz całość w formacie PDF ]