[ Pobierz całość w formacie PDF ]

aby wysłać jako posłańca pana Burmistrza. On też się zgodził i zaczą ł się przygotowywać do spełnienia tej
służby. Wreszcie wyruszył w podróż i przybył na Dwór Szaddai, doką d udał się po opuszczeniu Ludzkiej Duszy
Ksią żę Emanuel. Brama jednak była zamknięta i trzymano przy niej czujną straż, tak że niosą cy prośbę pan
Burmistrz musiał stać przed bramą przez długą chwilę. Wreszcie poprosił, aby ktoś zechciał udać się do Księcia
i powiedzieć mu kto stoi przed bramą i jakie ma życzenie. Jeden ze strażników udał się wreszcie do Króla
Szaddai i do jego Syna Emanuela, oznajmiają c, że przed bramą stoi Burmistrz miasta Ludzkiej Duszy, który
prosi o dopuszczenie go przed oblicze Księcia, Syna Królewskiego. Zakomunikował również, jakie było
poselstwo pana Burmistrza, zarówno do Króla, jak również do jego Syna Emanuela. Ksią żę jednak nie chciał
przyjść do bramy, nie pozwolił też, aby została ona otworzona panu Burmistrzowi, lecz posłał mu następują cą
odpowiedź: "Swego czasu obrócili się do mnie plecami, zamiast twarzą , a teraz, gdy wpadli w nieszczęście,
przychodzą do mnie i proszą "przyjdź i pomóż nam!" (Jer. 2, 27). Ale czy nie mogą teraz iść do pana
Bezpieczny-jestem-w-ciele, do którego chodzili odwracają c się ode mnie, i uczynić go swoim wodzem, panem i
obrońcą w uciskach ich? Dlaczego zwracają się do mnie w biedzie, kiedy w czasie swego rozkwitu ode mnie się
odwrócili?"
Gdy pan Burmistrz otrzymał taką odpowiedź, oblicze jego od smutku, strachu i niepewności stało się aż szare
(Treny 4, 8). Raz jeszcze uświadomił sobie w tej chwili, co to znaczy spoufalić się z Diabolianami, takimi jakim
był pan Bezpieczny-jestem-w-ciele. Zobaczył, że (jak dotą d) nie można było spodziewać się jakiejś pomocy dla
niego, czy też dla jego przyjaciół w Ludzkiej Duszy, zaczą ł więc bić się w piersi i wrócił płaczą c i przez całą
drogę wzdychają c nad pożałowania godnym stanem Ludzkiej Duszy.
Gdy zbliżył się do miasta, wyszli mu na spotkanie wszyscy dostojnicy i starsi, aby go powitać i dowiedzieć się,
jak mu się powiodło na Dworze Króla. On jednak opowiedział o tym, co miało tam miejsce, w tak żałosny
sposób, że wszyscy zaczęli na głos płakać i wielce się smucić. Posypywali więc głowy popiołem i włożyli wór
na biodra swoje, i z płaczem chodzili po ulicach miasta Ludzkiej Duszy; oczywiście w ślad za starszymi, zaczęli
czynić to samo i wszyscy inni mieszkańcy. Był to więc dla Ludzkiej Duszy dzień smutku i boleści serca, dzień
skarcenia i męki duchowej (Jonasz 2, 6-8).
Po jakimś czasie, gdy już się nieco opanowali, ponownie się zeszli, aby się naradzić, co czynić. Tak jak
poprzednio, poprosili o radę pana Bogobojnego, który oświadczył, że nie ma lepszego sposobu aniżeli to, co
zrobili i że nie powinni się zniechęcać przyjęciem, jakiego doznali na Dworze - nawet wtedy, jeśliby kilka ich
próśb spotkało się z milczeniem lub skarceniem, gdyż w taki sposób, jego zdaniem, Król Szaddai doświadcza
ludzi, uczą c ich czekania w cierpliwości; a tak powinni w swoim nieszczęściu być gotowi na pogodzenie się z
tym, że Szaddai odpowie na ich prośby, kiedy Jemu będzie to odpowiadało.
Nabrali więc odwagi i ponownie posłali prośbę, a potem jeszcze jedną i jeszcze jedną , gdyż nie było takiego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •