[ Pobierz całość w formacie PDF ]

burty  jego usługi jako akompaniatora były widocznie tak niezbędne, że poproszono go o to, mimo
że oficjalnie wachta lewej burty obecna była na koncercie w roli gości. Dla Hornblowera
najzabawniejszą częścią wieczornego przedstawienia była w gruncie rzeczy różnica postaw obu
wacht: prawej  jako gorliwych gospodarzy i lewej  jako krytykujących gości. I znów, gdy
wieczór dobiegł końca, mógł sobie pogratulować kawałka dobrej roboty. Miał chętną i
zdyscyplinowaną załogę i zadowalający zespół oficerów.
A następny ranek przyniósł prawdziwy triumf, satysfakcjonujący Hornblowera, mimo iż został
na okręcie, pozwoliwszy McCullumowi, z ręką wciąż na temblaku, wypłynąć z szalupą, barkasem i
całym nowym sprzętem skonstruowanym dla potrzeb akcji ratowniczych. Gdy łodzie wracały,
Hornblower stał przy burcie, grzejąc się w promieniach słońca, które właśnie zaświeciło na niebie.
McCullum wskazał lewą ręką na duży stos między środkowymi ławkami szalupy, a potem
odwrócił się i pokazał na drugi, na barkasie. Srebro! Nurkowie musieli szybko uwijać się na dnie,
nagarniając rękoma monety do spuszczonych kubłów.
Aodzie stanęły przy burcie i brygada robocza gotowała się do przeładowania tej masy srebra
na pokład. Rozkaz rzucony nagle ostrym tonem przez McCulluma zatrzymał trzech Cejlończyków,
którzy zamierzali właśnie iść na dziób do swoich legowisk. Patrzyli na niego bojazliwie, gdy
wydawał im następny rozkaz w ich dziwnym języku i powtarzał go raz jeszcze. A potem zaczęli z
ociąganiem ściągać odzież z siebie; Hornblower widział ich poprzednio tyle razy rozbierających się
w ciągu dni  zdawało mu się, że było to wiele tygodni temu  gdy zaczęły się operacje
ratownicze. Zdejmowali jedną po drugiej fałdziste szaty.
 Założę się  powiedział McCullum  że podzielili między sobą pięćdziesiąt funtów.
Jedna ze sztuk odzieży kładziona na pokładzie wydała dziwny brzęk mimo ostrożności jej
właściciela.
 Sierżancie!  powiedział Hornblower do podoficera żandarmerii  przeszukajcie te
ubrania!
Na oczach szczerzącej zęby załogi szwy i fałdy ubrań zostały opróżnione z monet, a były ich
tam tuziny.
 Przy każdym nurkowaniu próbują tej sztuczki  wyjaśnił McCullum.
Hornblower mógł tylko się dziwić, jak nagi człowiek wchodząc z morza do łodzi był w stanie
niedostrzegalnie włożyć srebrne monety do swej odzieży, ale nie ma granic dla pomysłowości
ludzkiej.
 Byliby bogaci do końca życia, gdyby udało im się zabrać to ze sobą do Jaffry  ciągnął
McCullum. Wróciwszy do języka nurków kazał im odejść, a gdy pozbierali ubrania i znikli, zwrócił
się znów do Hornblowera:  Szybciej pójdzie ważenie tych monet niż liczenie. Jeśli przeniesiemy tu
wszystko, będzie tego razem cztery tony.
Srebro na tony! %7łaglomistrz poszył na nie worki z nowego płótna i, podobnie jak na utraconym
 Speedwellu , opróżniono część ładowni, żeby je tam zmagazynować. A Hornblower stwierdził, że
głęboka prawda tkwi w historii o Midasie, który otrzymał dar Złotego Dotyku[61] nie tak daleko od
miejsca, gdzie  Atropos stał na kotwicy. Podobnie jak Midas, który utracił szczęście w momencie,
gdy świat musiał go uznać za najszczęśliwszego człowieka na ziemi, tak Hornblower utracił swoje
szczęście w tym momencie sukcesu. Z chwilą bowiem, gdy złożono srebro w schowku ładowni,
zaczął się niepokoić o monety. Nie wątpił w pomysłowość, upór i zdolności marynarzy, których
miał pod swoją komendą; nie miał też wątpliwości co do kryminalnej przeszłości wielu z nich,
wymiecionych z więzienia Newgate. Opowiadano niezliczone historie o sprytnych sposobach
wykradania napojów alkoholowych przez marynarzy, lecz człowiek, który je ukradł, zdradzał się
prędzej czy pózniej. Tu były pieniądze, monety angielskie, i tylko krucha drewniana ścianka
grodziowa chroniła je przed złodziejami. Toteż podobnie jak na  Speedwellu wzmocniono ścianki
grodziowe i pokłady grubymi, przybitymi do nich deskami; trzeba też było zmienić staranne i dobrze
rozplanowane rozmieszczenie zapasów w ładowni, ustawiając największe beczki z wołowiną, które
można było przesuwać tylko przy pomocy lin i bloków, pod grodziami, aby przeszkodzić złodziejom
w dokonaniu włamania. Mimo to Hornblower spędzał bezsennie noce, uprzytomniając sobie
usytuowanie dolnej części ładowni i zastanawiając się najpierw, jak on sam zabrałby się do
włamania, a potem jak przeciwdziałałby takiej próbie. Uczucia te nasilały się z dnia na dzień, w
miarę jak rosły stosy worków ze srebrem, aby dojść do szczytu tego triumfalnego dnia, gdy nurkowie
McCulluma dotarli do złota. McCullum znał się na swojej robocie, to nie ulegało wątpliwości.
Jednego dnia powiedział Hornblowerowi o znalezieniu skrzynki ze złotem; następnego ranka
Hornblower zobaczył, jak wyrusza barkas i szalupa, z łączącymi je drągami zamontowanymi na
rufach, z założonymi na nie blokami i taliami, z milami przygotowanych lin w zwojach, deskami,
kubłami, wszystkim, co pomysłowość ludzka mogła wymyślić do użycia przy realizacji tego nowego
zadania. Hornblower obserwował przez lunetę, jak obie łodzie stanęły obok siebie nad wrakiem.
Widział nurków wchodzących do wody i wychodzących z niej raz za razem. Patrzył, jak opuszczano
na taliach liny z przyczepionymi do nich obciążnikami; raz i drugi zaobserwował, że marynarze
ciągnący liny talii przerywali pracę, czekając na innego nurka schodzącego do wody przypuszczalnie
w celu rozplatania liny. W końcu spostrzegł, że marynarze znów zaczęli ciągnąć i dotąd ciągnęli,
zwijając równocześnie liny w łodziach, aż między dwoma łodziami coś wynurzyło się nad wodą, a
echo okrzyku triumfu dobiegło do okrętu.
Było to coś dużego, co ostrożnie wciągnięto na rufę szalupy  Hornblower widział, jak pod
przenoszonym ciężarem rufa zapadła się w wodę, a dziób dzwignął się w górę. Obliczył już sobie,
że stopa sześcienna złota waży pół tony  a złoto było w cenie, pięć papierkowych gwinei i
więcej za uncję. To były bajońskie sumy; Hornblower przyglądał się szalupie dobijającej do burty;
na jej dnie leżał dziwny przedmiot, na pół pokryty porostami.
 Jest chyba okuta prętami żelaznymi  powiedział McCullum stając przy nim, podczas gdy
Jones nerwowo nadzorował przeładunek na okręt  a do tego z najlepszego żelaza z Sussex. Stal
zardzewiałaby na nic już rok temu, a niektóre z tych prętów są dotąd całe. Porosty na dębowym
drewnie miały pewnie jard długości  moi chłopcy zmuszeni byli je poobcinać, zanim mogli
przełożyć talie.
 Ej, wy tam, ostrożnie! Powoli!  krzyczał Jones.
 Reja, przestać ciągnąć!  wołał bosman.  Teraz wy, przy sztagtalii, wybierać!
Skrzynia zawisła nad pokładem, balansując na podtrzymujących ją linach.
 Ostrożnie! Reja, opuszczać w dół! Powoli! Sztagtalia, opuszczać! Powoli!
Skrzynia spoczęła na pokładzie; wyciekały z niej jeszcze strużki wody. Zamknięte w środku
złoto starczyłoby na zbudowanie, uzbrojenie i wyekwipowanie całego  Atroposa , wypełnienie jego
ładowni zapasami na rok, wypłacenie miesięcznej zaliczki dla załogi i jeszcze sporo by zostało.
 A więc to jedna z nich  powiedział McCullum.  Czuję, że pozostałe dwie nie dadzą
się wyjąć tak łatwo. Jak dotąd, jest to najłatwiejsza praca, jaką miałem kiedykolwiek do wykonania. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •