[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jest dziwnie pusty. Aóżko było zasłane. Na wierzchu
nie leżały żadne rzeczy ojca. Ani śladu zwykłego dla
niego bałaganu. Tak jakby go tu nigdy nie było.
Weszła do łazienki przylegającej do jego pokoju.
Zniknęły przybory do golenia i szczoteczka do zębów.
Miejsce, w którym zwykle wisiał jego szlafrok, było
wolne. Nora poczuła straszne ukłucie w sercu.
Jak w transie podeszła do szafy i otworzyła ją.
Z wewnątrz zionęła straszna pustka. Odwróciła się
i dopiero wtedy zobaczyła kartkę leżącą na stole.
- Janice, przypomnij sobie. To ważne! - wykrzyk
nęła Nora, wpatrując się błagalnie w dziewczynę. - Co
on mówił? Czy miał jakieś plany na ten weekend? Prze
cież to niemożliwe, żeby ni stąd ni zowąd wyszedł z do
mu, nawet się nie żegnając.
Janice, która zjawiła się w kwadrans po jej telefonie,
bezradnie rozłożyła ręce.
- Nie, nie mówił, że planuje jakiś wyjazd. W ogóle
nie mówił niczego szczególnego. Zachowywał się tak
jak zwykle. W pewnym momencie wyszedł, żeby
doradzić doktorowi Irvingowi, co ma kupić dla swojej
nowej przyjaciółki. Potem wrócił. No, po prostu, jak
co dzień siedzieliśmy w kuchni, piliśmy kawę. Wdał się
w długą opowieść o tym, jak kiedyś polował w Tan
zanii, potem przygotował coś do zjedzenia.
- Nie zauważyłaś w jego zachowaniu niczego dzi
wnego?
- Nie.
- Nie był wytrącony z równowagi albo zdener
wowany? Nie skarżył się, że może coś go boli? Przypo
mnij sobie, Janice!
- Nie. Wprost przeciwnie! Był w dobrym humorze,
jak to on zawsze.
W przedpokoju rozległ się dzwonek do drzwi. Nora
rzuciła się, żeby otworzyć.
W drzwiach stał David.
- Tak mi przykro, że nie zastał mnie twój telefon
- powiedział, biorąc ją w ramiona i przytulając moc
no. - Musiałem rano zajechać do biura i po powrocie
znalazłem twoją wiadomość. - Gadził ją po ramieniu,
jakby pragnął dodać jej otuchy. - Ale co się właściwie
stało?
Janice dyskretnie wycofała się do kuchni.
Nora nie odpowiedziała od razu. Zresztą nie wie
działa, co ma właściwie powiedzieć? ye to był jakiś sen?
Przez moment spoczywała w ramionach Davida. Czu
Å‚a siÄ™ wyczerpana.
- Wiesz, chodzi o Phillipa - odezwała się wreszcie
bezbarwnym głosem. - Sam zresztą zobacz - dodała,
wyswobadzając się z jego uścisku i dając mu kartkę,
którą cały czas trzymała w ręku.
Podniósł ją do oczu. Nie musiał czytać, żeby
wiedzieć, co zawierała. Szybko przebiegł wzrokiem
tekst.
Kochana Noro,
To chyba najlepszy sposób, by zakończyć ten
najcudowniejszy okres w moim życiu. Mam nadzieję,
że ty również nie będziesz wspominała go zle. Po raz
pierwszy w życiu czułem się naprawdę szczęśliwy.
Jestem z ciebie taki dumny. Wzięłaś ze swojej matki
wszystko co najlepsze.
Te tygodnie, które spędziłem z tobą, pozostaną
niezapomniane. Lepiej się rozstać, kiedy mamy same
dobre wspomnienia. Ja, w każdym razie, mam tylko
takie.
Nie martw się o mnie i bądz szczęśliwa. Moja miłość
będzie ci zawsze towarzyszyć. Ze sobą zabieram twoją
miłość.
Twój kochający cię ojciec".
David mimowolnie westchnął i oddał kartkę Norze.
Phillip z rozmysłem napisał w sposób tak niejasny.
Może to i lepiej. Z drugiej strony, po tak sfor
mułowanym liście pożegnalnym, Nora nigdy nie prze
stanie zadawać sobie pytania, dlaczego zdecydował się
odejść.
- CoÅ› z tego rozumiesz, Davidzie? Dlaczego on to
zrobił?
W oczach Nory błyszczały łzy. David znowu przy
tulił ją do siebie. Obiecał, że jej nie powie. I chyba
rzeczywiście będzie dla niej lepiej, jeśli nie pozna
prawdy.
- Nie wiem. Ale z listu wynika jedno. I to trzeba
uszanować i z tym się pogodzić. Czuł, że musi odejść,
i chciał, żebyś ty to rozumiała.
- Jak mogę to zrozumieć? Jak mogę się z tym
pogodzić? Cały czas tylko myślę, gdzie on teraz jest...
Och, Davidzie!
David spróbował raz jeszcze, choć czuł, że w tym
stanie nie da sobie niczego wytłumaczyć.
- On chce być sam! Nie rozumiesz tego?
- Nonsens - obruszyła się Nora. - Jak to chce być
sam? Czy po to wrócił, żeby być sam?
David położył jej dłonie na ramionach i zaczął
mówić cichym, ale stanowczym głosem.
- Zastanów się, Noro. W ten sposób chciał oszczę
dzić ci bólu rozstania. Wiesz, w jakim był stanie. Tego
właśnie chciał. I teraz ty powinnaś to uszanować.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]