[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wkrótce dobiegną końca. Jeśli tylko wypełnisz dokładnie rozkazy, gwarantuję ci, że kradzież
obligacji będzie twoim ostatnim zadaniem. Potem odjedziesz wolny. Tak, właściwie to nawet będę
na to nalegał. - Sam?
- Oczywiście, że nie. Opuścisz tę planetę wraz z żoną, na tym samym statku.
Nie wierzyłem w ani jedno jego słowo, ale na razie nie miałem żadnej alternatywy. Więc trzeba
było tańczyć, jak mi grał.
- Dobrze. Więc co teraz?
- Energia atomowa i generatory elektryczności. To właśnie utrzymuje przy życiu nasze techniczne
społeczeństwo. Co o tym wiesz?
- Nic. Mam tyle wiedzy, czy może wiary, że jak wcisnę przycisk, zapali się światło.
- Spójrz na to. - Otworzył walizeczkę i wyciągnął zestaw szkiców technicznych i map. - To jest
generator atomowy na wyspie Sikuzote. O, tutaj widzisz go na mapie. Znajduje się niedaleko
południowego wybrzeża, oddzielony od kontynentu kanałem. Pojedziesz tam...
- Jak?
- Pociągiem. Jest tam bezpośrednie połączenie z tutejszej stacji centralnej. Będziesz miał nowe
dokumenty, zgodne z twoją nową twarzą. Pojedziesz jako turysta. Południowe wybrzeże słynie z
kamienistych plaż i innych prostych rozrywek. Jak również kasyna w Swartzlegen. Robotnicy bardzo
lubią jezdzić tam na wypoczynek.
- Nie jeżdżą na północ, do Słonecznego Miasta?
- Nie. Nie są tam mile widziani. - Miał obojętny wyraz twarzy, ale w jego głosie słyszałem
wyrazny ton wyższości. - Ponieważ na południu dużo pada, plaże nie są za bardzo uczęszczane.
Zorganizowano za to wiele rozrywek, którym można się oddawać we wnętrzu budynków. A jedną z
tych atrakcji jest wycieczka z przewodnikiem po elektrowni atomowej. Dość popularna i w dodatku
darmowa. Pójdziesz na tę wycieczkę.
- Słuchaj, Kaizi. Mógłbyś mi choć w przybliżeniu wyjaśnić, o co chodzi? Przecież tam chyba nie
ma nic, co by warto ukraść?
Pomyślał przez chwilę.
- Masz rację. W twoim zadaniu nie będzie tym razem żadnych aspektów finansowych. Tym zajmę
się ja. Ty natomiast przeprowadzisz mały sabotaż przemysłowy.
- Jaki? Mam wysadzić albo stopić reaktor atomowy?
- Tak. Dokładnie coś takiego mam na myśli.
- Co to, to nie! - Zerwałem się na równe nogi i nerwowo przemierzyłem cały pokój. - To nie jest
moja specjalność. I nie mam zamiaru potem świecić w ciemnościach.
Niespecjalnie się przejął moją reakcją.
- Zamknij się. Siadaj. I popatrz na to.
Rozłożył plany poszczególnych poziomów reaktora. Z bardzo zresztą nieatrakcyjnymi podpisami,
np. odpady radioaktywne , komora prętów chłodzących , pomieszczenie reaktora .
- Jedyne, co musisz zrobić, to powstrzymać dostawy energii elektrycznej.
- Na jak długo?
- Najmniej kilka tygodni. Najlepiej miesięcy. Ten generator dostarcza energii prawie jednej
trzeciej Fetor. Jego uszkodzenie wywoła więc poważne reperkusje finansowe.
Zaczynałem rozumieć, o co mu chodzi.
- I znowu pieniądze, co Kaizi? Zdaje się, że ostatnio gospodarka Fetor w ogóle przeżywa ciężkie
chwile, jeśli wierzyć pismakom. Rabunki bankowe, napady na konwoje z pieniędzmi, rozruchy wśród
klasy pracującej. A teraz jeszcze kryzys energetyczny. Jeśliby ktoś przewidział, co się stanie, mógłby
zakupić wiele akcji konwencjonalnych elektrowni. Ta osoba sporo na tym zarobiła. Nie sądzisz?
- Sądzę di Griz, że zaczynasz rozmyślać o rzeczach, które ciebie nie powinny interesować. Zajmij
się tym, co umiesz robić najlepiej. A finanse i zyski zostaw mnie. Jak zamierzasz unieruchomić
elektrownię?
- Nie mam najmniejszego pojęcia. - Uniosłem plany do światła, ale w głowie nie rodziła się żadna
myśl. Wyłączenie reaktora na pewno by załatwiło sprawę. Ale to jest ostateczna opcja. To by
oznaczało penetrację zastrzeżonych pomieszczeń, kłopoty z alarmami i strażnikami. I wreszcie jak to
zrobić? Nie mam wystarczającej wiedzy technicznej. Odłożyłem plany. - Myślę, że powinienem
pojechać jako turysta i obejrzeć wszystko na miejscu. Potem się z tobą skontaktuję. Nie wiem, jak
mogę tam na wybrzeżu zakupić niezbędne materiały. Czy będziesz mógł mi je posłać ciężarówką?
- Za długo i za wolno. Pociąg jest lepszym pomysłem. Prowadzą takie usługi.
Pomyślał jeszcze chwilę, a potem wyciągnął ze swej walizki plastikowy cylinder.
- Co to jest?
- Playtexx. Całkowicie ekranowany, nie do wykrycia. Podał mi cylinder, który wziąłem z pewnym
wahaniem. To był najpotężniejszy ze znanych materiałów wybuchowych. Wiedziałem, że taki
istnieje, ale nigdy dotąd nie zetknąłem się z nim osobiście. Zazwyczaj zresztą nie robię zbyt dużo
hałasu.
- Jak to jest stabilne? - zapytałem.
- Jak bryła mokrej gliny. Możesz nawet do tego strzelać albo na tym skakać - nie wybuchnie. Tu
jest jedyna rzecz, która to odpali. - Podał mi dysk czasowy ze sterczącym z niego ostro zakończonym
szpikulcem. - Ustawisz zegar. A potem przebijesz plastikowy cylinder. No i opuścisz oczywiście to
miejsce. A teraz zapakuj wszystko do torby razem z jakimiś ciuchami. Wyjeżdżasz natychmiast.
Oczekuję raportu najpózniej jutro.
Otworzyłem usta, żeby zaprotestować, ale od razu je zamknąłem. Wiedziałem, że protesty nie mają
sensu. Wakacje w sympatycznym Swartzlegen zapowiadały się miło. Kaizi osobiście podwiózł mnie
na stację. Dał mi nowy zwitek banknotów i telefon. I dołączył całą serię poleceń, których w ogóle nie
słuchałem. Wiedziałem, co należy zrobić. Coś bardzo niebezpiecznego, może śmiertelnie
niebezpiecznego... Ale za to na słonecznym południu.
Padać zaczęło, jak tylko pociąg dojechał do południowych równin. Krajobraz stawał się coraz
bardziej przygnębiający. Wokół piętrzyły się czarne skały, pomiędzy jeszcze czarniejszymi skałami, i
pod najczarniejszymi ze wszystkiego chmurami. Ale chyba tylko na mnie oddziaływało to tak
depresyjnie. Poza mną wszyscy upijali się na wyścigi. Mężczyzni przynajmniej. Kobiet w ogóle było
[ Pobierz całość w formacie PDF ]