[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mężczyzną, ale myślami była przecież tak bardzo daleko.
Odczuwała jakiś dziwny pociąg skierowany wcale nie do przystojnego rycerza, choć on
teraz delikatnie ujął ją za rękę i spojrzał jej w oczy, uśmiechając się lekko. Och, był
idealnie w jej typie, niewątpliwie, nikogo bliższego bohaterowi swoich snów nie mogłaby
znalezć.
Mimo to nieznacznie się cofnęła, roześmiała nerwowo, powiedziała coś nieistotnego, co -
zapomniała już w tej samej sekundzie, gdy przebrzmiały słowa.
Rycerz zmarszczył brwi. Usiłował nakłonić ją, by poszli dalej, Sol wahała się
niezdecydowana, wreszcie jednak ruszyła za nim.
Dotarli do rozstajów w lesie.
Jej bohater zatrzymał się, jak gdyby nie był pewien, czy słusznie czyni. Wreszcie jednak
wyglądało na to, że się zdecydował.
38
- Pokażę ci, gdzie należy zacząć szukać zródła. Nic więcej zrobić nie mogę, ta droga
bowiem nie należy do mnie.
- Do mnie też nie - zachichotała Sol. - Ale są z nami inni, którzy mogą tędy przejść. I
bardzo dziękuję, jeśli zechcesz być tak życzliwy.
- Inni? Opowiedz o tych innych. Jak się nazywają, jak wyglądają?
Opowiadać o Oku Nocy i o Shirze? O Dolgu i Marcu? Nie, tego robić nie wolno. Musi być
umiar nawet w zwierzeniach.
- Pózniej - oświadczyła beztrosko.
- A więc chodz.
Sol chętnie dała się poprowadzić. Teraz mogła przynieść Kirowi i całej reszcie
wiadomości z pierwszej ręki. Cóż za triumf! Jacyż będą z niej dumni!
Poczuła leciutkie ukłucie w sercu. Kiro, taki sympatyczny i taki dla niej życzliwy. A ona
idzie razem z księciem z marzeń, którego pragnie uwieść. Ale to pózniej, kiedy odnajdą
już jasną wodę.
Tak bardzo chciała podziękować Kirowi za całą jego życzliwość. Zatęskniła, by się przy
nim znalezć.
Ale najpierw droga do zródła.
PRZE%7łYCIE KIRA
Kiro został sam przy nieprzydatnym do niczego J1.
Szarpał się z telefonem, chciał bowiem nawiązać kontakt z przyjaciółmi. Zaczął od
Sassy, najbardziej chyba wystraszonej z nich wszystkich. Otrzymał z trudem wyduszoną
odpowiedz i uspokoił dziewczynkę, mówiąc, że za sprawą Chora wszyscy wrócili z
powrotem do Królestwa Zwiatła.
- Wiem o tym - pisnęła. - Bo spotkałam Huberta Ambrozję i właśnie próbuję go... to
znaczy ją dogonić. Z początku myślałam, że kot przybiegł za nami, ale potem
zrozumiałam, że wróciliśmy do domu.
- Jest z tobą Jori?
- Nie, właściwie go nie widziałam. Tylko przez moment, ale zaraz mi zniknął.
- Spróbuję go wezwać. Do zobaczenia!
Do diabła, czyżby chłopak zostawił dziewczynkę samą? Kiro nawiązał łączność z Jorim,
który opowiedział mu o kozlątku, które musiał ratować.
- Kiro, w Królestwie Zwiatła pojawiły się jakieś drapieżniki, musimy się ich pozbyć.
- Zajmiemy się tym. Gdzie są pozostali?
- Nikogo nie widziałem.
- To dziwne, wezwę Oko Nocy.
Indianin wyjaśnił, że jest bardzo zajęty, musi iść za duchami przodków, którzy
zaofiarowali mu pomoc przy poszukiwaniu zródła. Owszem, wiedział, że jest z powrotem
w Królestwie Zwiatła, obiecali mu jednak, że znajdą krótszą i bezpieczniejszą drogę do
Gór Czarnych.
39
Kiro uznał, że cała ta historia zaczyna robić się coraz dziwniejsza, łagodnie mówiąc.
Królestwo Zwiatła? Przyjaciele przecież pozostali w Ciemności. Duchy przodków, które
mają odnalezć nową drogę...?
Yorimoto? Nie, najpierw wezwie Sol. Niestety, pojawiły się problemy. Czarownica
prawdopodobnie nie otrzymała całej informacji, bo jego nadajnik zaczął szwankować. A
może to wina jej odbiornika? Spróbował wobec tego z Indrą, wezwał ją, lecz bez skutku.
Zrozumiał więc, że to jego telefon odmawia współpracy. Chor skarżył się na to samo. Co
właściwie dzieje się w tej dziwnej dolinie?
Był już na dole, w zielonej trawie. Jak tu pięknie, wręcz nienaturalnie pięknie.
- Sol? - zawołał.
Ale nikogo w pobliżu nie było. Ależ się musiała spieszyć, żeby stąd odejść, pomyślał
nieco urażony. Dostrzegł prześwit w lesie i tam się skierował.
Zatrzymał się, zadrżał. Ależ, Kiro, strofował się, nie czas chyba teraz, byś myślał o
dziewczynie.
Ale tęsknił za czymś tak strasznie, miał wrażenie, że tęsknota rozerwie go na strzępy. Co
się z nim dzieje, przecież ona dopiero weszła w las, musiała być gdzieś tutaj! Nie można
przecież tęsknić za kimś, z kim rozmawiało się zaledwie przed chwilą.
Kiro uważał swoje życie za udane. Był tak jak Ram kawalerem, Lemuryjczykiem i
Strażnikiem, jednym z najpotężniejszych. Praca Strażnika stanowiła cały jego świat,
wspaniale się czuł w tej roli i nigdy nie poświęcał czasu na inne rzeczy.
Tak było do momentu dwóch nieszczęsnych wypraw w Ciemność. Z wolna w jego
marzenia zaczęła wdzierać się Sol. To szaleństwo, powtarzał sobie ona przecież nie jest
nawet człowiekiem, tylko duchem, w dodatku z bardzo mroczną przeszłością, o ile
dobrze rozumiał to, co do niego docierało.
Nie potrafił jednak odpędzić z myśli jej obrazu.
Poddał się, niepokój przejął nad nim władzę i Kiro jak szaleniec pognał przez lśniące
liściaste zagajniki wśród bogactwa kwiatów. Musi ją odnalezć, musi.
Nie zdawał sobie sprawy, jak długo biegnie, nagle jednak znalazł się na skraju rozległej
pięknej polany.
I wtedy się to stało. Pobielały z przerażenia wykrzyknął:
- Nie, nie, stój!
Nie tylko on krzyczał.
Gdzieś z jakiegoś miejsca dobiegał głośny chór ochrypłych głosów, które z wysiłkiem
wołały:
- Nie, nie, nie, tak będzie zle, zle!
7
Sol wstrząśnięta, niczego nie rozumiejąc, patrzyła na sceny rozgrywające się przed jej
oczami.
Wszystko nie trwało dłużej niż minutę, mimo to jednak zdołała zarejestrować większość
wydarzeń.
Najpierw były to tylko przyjemne wrażenia.
40
Wraz z dumnym rycerzem wyszła na wielką łąkę, przystanęli na jej skraju. Ze wszystkich
stron z lasu zaczęli wyłaniać się przyjaciele, poruszający się jakby na okręgu. Widziała
Sassę biegnącą za swoim kotem, który gnał przez trawę, Rama czekającego na Indrę na
środku łąki. Dobrze, że załoga J2 się odnalazła! Pojawił się Yorimoto z podniesionym
mieczem, gonił jakiegoś samuraja, to nie wyglądało zbyt przyjemnie. Jori usiłował [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •