[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zaniepokojony postanowił, że można sobie darować fałszywe pozory, i
objął ją czule, pocieszająco.
- Przepraszam. - Derrick zrobił szeroki gest ręką. - Zachowałem się
nieodpowiednio. Chciałem, żebyśmy się spotkali bez Claudii, aby
oszczędzić jej przykrości. Lękam się reperkusji tej afery dla Baronessy i
dla nas wszystkich, ale martwię się też o siostrę. Miałem nadzieję, że
Anula & polgara
rodzina wspólnie uzna konieczność interwencji.
- Co takiego? - Ethan popatrzył na niego ze zdumieniem.
- Bywa, że w rodzinie jest alkoholik i wtedy krewni oraz przyjaciele
próbują wyleczyć go z nałogu - odezwała się jakaś kobieta. - Czy
myślisz, że Claudia popadła w malloryzm?
- Mówmy poważnie - podjął Derrick. - Wiemy, jakie perypetie
miewa Claudia z mężczyznami. Nie mam zamiaru jej skrzywdzić.
Obawiam się tylko, że Mallory wykorzystuje ją do przeciągania swego
dochodzenia.
- Nieprawda! - Claudia dała krok naprzód. - Ty mógłbyś tak zrobić,
ale nie Ethan - syknęła.
- Jest oczywiste, że święcie w niego wierzysz. Mimo to daruj, ale nie
zmusisz mnie, bym wierzył w uczciwość Mallory'ego.
- Nie jestem pewna, czy znasz znaczenie tego słowa
- rzuciła zapalczywie.
- Wystarczy! - odezwała się Sandra Barone, wysoka, smukła kobieta,
stojąca na prawo od Ethana. Jej ton był spokojny, lecz tak stanowczy, że
Claudia umilkła bez sprzeciwu. - Derrick, twoja siostra jest już dużą
dziewczynką i ma rację, twierdząc, że jej romanse nie powinny cię
obchodzić.
- To naprawdę żenujące, Derrick - pospieszył jej w sukurs Carlo
Barone. - Po coś nas tu zebrał? Aby publicznie czepiać się swojej
siostry?
- Na litość boską! - zawołał Derrick. - Wiem, że to słodka złotowłosa
dziecina, ale nie można na niej polegać. Mallory może jej wcisnąć każdy
kit.
Ethan miał już tego dość.
- Co za przerażająca wizja - powiedział, postępując krok do przodu.
- Nie kończył pan filologii angielskiej, stąd pewne trudności w doborze
słów. Jeśli dobrze rozumiem, pragnie pan skłonić rodzinę, żeby to panu
zleciła nadzór nad śledztwem?
- Mnie albo komuś innemu, kogo nie pie...
Dłoń Ethana spadła na ramię Derricka i zacisnęła się.
- Widzę, że salonowy język jest ci obcy - wycedził. - W takim razie
powiem prościej: zamknij gębę!
Anula & polgara
Derrickowi krew odpłynęła z twarzy. Próbował uwolnić ramię z
uścisku, ale Ethan zacisnął chwyt, aż poczuł pod palcami kość. Słysząc
jęk, puścił przeciwnika z lekkim pchnięciem, aż Barone zatoczył się do
tyłu.
- Słuchaj - dodał spokojnie. - Nikt nie będzie nadzorował mojego
śledztwa. Składam raport tylko klientowi, który je zlecił. Mam
asystentów, którym ufam. Ufam też Claudii, a tobie nie. Jeśli ujrzę cię na
swojej drodze w odległości bliższej niż na splunięcie, nie ręczę, za
siebie.
Derrick rozcierał sobie ramię z miną wyrażającą coraz nowe odcienie
bezsilnej furii.
- Głupi osiłek! Tak tępy, że stać go tylko na użycie siły. Pozwolicie
mu na to, kochani krewniacy?
- Po Ethanie zawsze można się spodziewać brutalności - dał się
słyszeć od progu zimny kobiecy głos. - Najwidoczniej sterroryzował już
całą rodzinę Barone i tylko ty mu zostałeś.
- Witaj, Bianko - rzucił Ethan i westchnął ciężko. Jej tylko tu
brakowało.
Claudia była pewna, że w przeszłości zdarzyły się jej gorsze
wieczory, ale jakoś nie mogła sobie żadnego przypomnieć.
Niezależnie od dezaprobaty dla zachowania Derricka, trucizna, którą
się posłużył, zadziałała. Przed wyjściem musiała wysłuchać tylu
pseudożyczłiwycłi rad i ostrzeżeń, że znalazła się niemal na granicy
histerii.
Miała ochotę wyrzucić to wszystko z siebie, wykrzyczeć, wypłakać.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]