[ Pobierz całość w formacie PDF ]
to ode mnie więcej wysiłku niż cokolwiek, co do tej pory
zrobiłam w całym życiu. Wycharczałam adres motelu,
numer pokoju, powiedziałam, że potrzebujemy karetki, i
dorzuciłam postrzał , bo to słowo kołatało mi się w
głowie.
Przemknęła mi myśl, że niepotrzebnie o tym
wspomniałam, bo może ratownicy będą się bali
przyjechać, ale szybko przestałam myśleć o czymkolwiek
i przypadłam do Tollivera.
Raz strzelano do mnie przez okno, to było
przerażające. Wtedy także wbiło się we mnie pełno szkła.
Ale teraz było gorzej, strach przytłaczał mnie całkowicie,
bo tym razem dotyczyło to Tollivera. Nie mogłam
oderwać się od tej myśli, od makabry przeżywania
czegoś takiego po raz drugi. Z ogromnym wysiłkiem
skierowałam uwagę na Tollivera, chciałam jakoś pomóc.
Matthew zdarł koszulkę, zwinął ją i przycisnął kłąb do
rany.
Trzymaj tu, idiotko! rozkazał, a ja posłusznie
wykonałam polecenie. Czułam pod palcami, jak gałgan
nasiąka krwią. Gdyby Matthew nie pojawił się prawie
natychmiast po strzale, byłabym pewna, że to on zrobił. I
gdybym jasno myślała. Jednak w tym momencie nie
kojarzyłam faktów i nic z tego nie przyszło mi w ogóle
do głowy. Tolliver otworzył oczy. Był blady i
oszołomiony.
Co się stało? szepnął. Co się stało? Nic ci
nie jest, słonko?
Nic, nic uspokoiłam go, z całej siły
przyciskając prowizoryczny opatrunek. Leż spokojnie,
kochanie, pomoc już jedzie, słyszysz? Nie pamiętałam,
żebym kiedykolwiek zwróciła się do Tollivera per
kochanie . Zaraz tu będą, pomogą ci, nie jesteś ciężko
ranny, wszystko będzie dobrze.
Czy to była bomba? mamrotał Tolliver. Był
wybuch? Jego głos osłabł. Co się stało, tato?
Dlaczego Harper jest ranna?
Nie martw się o nią, wszystko z nią w porządku
zapewnił go Matthew. Nic jej nie jest. Podciągnął
koszulkę Tollivera i zaczai badać palcami jego rany.
Oczy Tollivera uciekły w głąb czaszki, a mięśnie
twarzy straciły napięcie.
Jezus Maria! Niemal cofnęłam ręce, ale ponad
ogarniającą mnie panikę wybiła się myśl, że nie mogę
tego zrobić. Miałam wrażenie, że trzymam je tak już od
wielu godzin. Nie wolno mi było teraz się poddać.
On nie umarł! wrzasnął na mnie Matthew.
Nie umarł!
Dla mnie jednak wyglądał jak martwy.
Nie, nie umarł wydyszałam. %7łyje. Nie może
umrzeć. Nie umrze. To tylko prawe ramię, to daleko od
serca. Nie umrze od tego. Plotłam bzdury, ale w tym
momencie nie przejmowałam się tym.
Nie, nie umrze powtórzył Matthew.
Już otwierałam usta, żeby na niego nakrzyczeć,
ale nawet nie potrafiłam znalezć żadnych słów. A potem
usłyszałam sygnał karetki.
Pod wejściem do pokoju zebrał się tłumek.
Ludzie mówili, wykrzykiwali coś, a ktoś wołał do
ratowników, wskazując im drogę. Kątem oka
dostrzegałam błyski od strony okna. Jedyne, czego w tej
chwili pragnęłam, to żeby przyszedł tu ktoś, kto będzie
wiedział, co robić, kto pomoże Tolliverowi i powstrzyma
to krwawienie.
Krzyki wzmogły się. Wraz z karetką nadjechał
radiowóz i policjanci zaczęli odsuwać ludzi od drzwi. Do
środka weszli ratownicy, a my z Matthew wstaliśmy,
robiąc im miejsce.
Funkcjonariusze wyprowadzili mnie na zewnątrz
i zaczęli zadawać pytania. Pózniej nie mogłam sobie
nawet przypomnieć ich twarzy.
Ktoś strzelił do niego przez okno
powiedziałam do pierwszej twarzy, która zadała mi
pytanie. Stałam za nim, a ktoś strzelił do niego przez
okno.
Kim jest dla pani ranny?
Bratem odparłam machinalnie. A to jego
ojciec. Ale nie mój, tylko jego. Nie wiem, dlaczego to
podkreśliłam, chyba z przyzwyczajenia, bo od wielu lat
zawsze podkreślałam, że Matthew Lang nie jest dla mnie
żadną rodziną.
Musi pani jechać do szpitala rzekła twarz.
Trzeba powyjmować to szkło.
Jakie szkło? To był postrzał.
Ma pani poranioną twarz tłumaczył cierpliwie
policjant. Teraz ujrzałam go wyrazniej.
Był starszym, około pięćdziesięcioletnim
mężczyzną o brązowych oczach, od których kącików
odchodziły promyki kurzych łapek.
Miał pełne usta i krzywe zęby. Trzeba
powyjmować szkło i oczyścić rany.
Przyszło mi do głowy, że może powinnam nosić
gogle, skoro tak często jestem narażona na rany od
odłamków szkła.
Następne, co pamiętam, to szpital. Siedziałam na
kozetce za parawanem, ktoś wyjmował z mojej torebki
portfel, żeby spisać dane dla ubezpieczyciela. Jacyś
ludzie zadawali mi setki pytań, ale nie mogłam z siebie
wydusić słowa. Czekałam, aż pojawi się ktoś, kto powie
mi, co z Tolliverem. Do tego czasu nie było sensu się w
ogóle odzywać.
Lekarka, która wyciągała szkło, wydawała się
nieco przestraszona. Cały czas do mnie mówiła. Może
myślała, że mnie to uspokoi.
A teraz proszę spojrzeć w dół powiedziała i
wyraznie odprężyła się, kiedy spuściłam oczy.
Chyba przez cały czas się na nią gapiłam.
Pragnęłam opuścić teraz ciało i popłynąć
korytarzami, by sprawdzić, co dzieje się z moim bratem.
Gdybym poprzysięgła, że zostawię go, jeśli tylko
przeżyje, czy to by pomogło? Takie umowy, które
wymyśla się w chwilach najgorszego strachu, są miarą
prawdziwego charakteru. A może tylko pierwotnej
natury? Może pokazują, jakim człowiekiem by się było,
gdyby nigdy nie korzystało się z poczty, nie dostawało
czeków i nie liczyło, że ktoś inny zadba o dostarczenie
jedzenia.
Kobieta w różowym fartuchu spytała, czy ma
zadzwonić do kogoś i poinformować o wypadku.
Wiedziałam, że na widok Iony czy Hanka zaczęłabym
wyć, więc zaprzeczyłam.
Pozwolili z nim iść Matthew. A mnie nie!
Kazali mi zostać i wyciągali ze mnie szkło!
Byłam tak wściekła, że miałam wrażenie, iż zaraz
pęknie mi głowa i eksploduje mózg. Ale nie krzyczałam.
Tłumiłam wszystko w sobie.
Gdy lekarka i pielęgniarka skończyły, dały mi
proszki, mówiąc, że rany przez jakiś czas mogą boleć.
Kiwnąwszy głową, ruszyłam wreszcie na poszukiwania
Tollivera.
W końcu natknęłam się na siedzącego w
poczekalni Matthew. Rozmawiał z policjantem. Kiedy
weszłam, na jego twarzy pojawił się wyraz ostrożności.
To siostra przyrodnia Tollivera przedstawił
mnie, niczym mistrz ceremonii anonsujący gości. Była
z nim w pokoju, kiedy to się stało.
Sądząc po cywilnych spodniach, koszulce i
wiatrówce, policjant był detektywem. Bardzo wysoki,
postawą przypominał eksfutbolistę, co zresztą pózniej
okazało się prawdą. Parker Powers był gwiazdą drużyny
szkolnej w Longview, w Teksasie. Dwa lata po
podpisaniu kontraktu z Dallas Cowboys doznał kontuzji
wykluczającej dalszą karierę sportową. Czyli
rzeczywiście był prawie sławą, a w każdym razie
znakomitością. Tego wszystkiego dowiedziałam się
dzięki Matthew w ciągu zaledwie dziesięciu minut.
Detektyw Powers miał ciemną cerę, błękitne oczy
i przycięte krótko, brązowawe, lekko kręcone włosy. Na
palcu nosił szeroką obrączkę.
Kto pani zdaniem mógł strzelać? zapytał,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]