[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spowodowało, że potrzebował odpowiedniego pseudonimu, takiego, który będzie wzbudzać
respekt.
Zwiadowcy donosili, że Szczerbaty Uśmiech nie kotwiczy w porcie, choć Krwawy Roger
i załoga są w mieście.
Roger jest za sprytny, żeby ufać Hiszpanom powiedziałam. Pewnie lalunia jest na
okręcie& Musimy dostać się do miasta bez wzbudzania podejrzeń.
Mam znajomego przemytnika, u którego możemy się zatrzymać powiedział Zwięty
John.
Dobrze. Ja, ZwiÄ™ty John, Kulawy Benny, José i ZmierdzÄ…cy Johnny udamy siÄ™ do
miasta zadecydowałam. Erni, zostawiam okręt pod twoją komendą. Gdy Hiszpanie
przypłyną, trzymajcie się blisko portu. Przyślę do ciebie Johnny ego z instrukcjami& Jeszcze nie
wiem, jak Krwawy Roger chce to rozegrać.
*
Zapadła głęboka noc, kiedy pięć zakapturzonych postaci wśliznęło się do jednego
z domów miasta w Zatoce Rekinów.
Miss Blood, to naprawdę pani? szczerze uradował się gospodarz.
Bernie, daj nam coś do żarcia. Okropnie jesteśmy złaknieni lądowego jedzenia Zwięty
John przyjacielsko poklepał naszego dobrego znajomego po plecach.
Rozsiedliśmy się przy długim stole. Gospodarz, suchy człowieczek o szczurzej twarzy
porośniętej kępkami rudego zarostu, donosił nam potrawy i trunki.
Co słychać w mieście, Bernie?
Krwawy Roger jest tu już tydzień&
Gdzie kotwiczą? przerwałam.
Nikt tego nie wie. Wieść niesie, że w jednej z przemytniczych kryjówek Paszy. Krwawy
Roger mieszka w jego pałacu.
On zawsze na salonach prychnął pogardliwie Kulawy Benny, wbijając zęby w kawał
mięsa.
Ilu ludzi jest z nim na lądzie? zapytałam.
Ze dwudziestu, plus ludzie Paszy& Może być gorąco westchnął Bernie.
*
Wielki galeon powoli wpływał do portu w Zatoce Rekinów. Santa Cruz głupi nie był.
Przypłynął dwoma okrętami, z których drugi pozostał na morzu.
Zaczynało się już ściemniać. Przyczajeni na skarpie, z góry obserwowaliśmy przybycie
Hiszpanów. Na trapie ukazała się dumna sylwetka dowódcy. Santa Cruz nie zaszczycił swoją
osobą gniazda przemytników. Wysłał zastępstwo. Widocznie urocza Cristine nie była aż tak
istotna dla rodu Santa Cruz. Posłaniec zszedł na ląd w asyście uzbrojonych ludzi. Roger już na
niego oczekiwał również w towarzystwie swych kompanów z bronią.
Grunt to zaufanie zÅ‚oÅ›liwie powiedziaÅ‚ José.
Panowie wraz ze swymi świtami udali się w kierunku pałacu Paszy. Roger kazał posłać
po Cristine, gdyż posłaniec starego dowódcy Wielkiej Armady wzbraniał się przed wydawaniem
pieniędzy w ciemno.
Johnny, pędz na okręt. Niech próbują wpłynąć do portu. Zapowiada się ciężka
przeprawa powiedziałam.
Rokowania przebiegały pomyślnie. Czekano już tylko na pojawienie się obiektu przetargu
i na należność. Wreszcie pokazał się Tom Rzeznik, który prowadził hiszpańską damulkę.
Wyglądała tak, jakby właśnie wyszła z przyjęcia. Miała nie tylko nową modną suknię, ale
i buciki (na pewno były haftowane i z miękkiej skórki). Widocznie załoga Szczerbatego
Uśmiechu była bardziej wrażliwa i nie zbywała roszczeń panienki wzruszeniem ramion.
Obserwowaliśmy wszystko z góry, przyczajeni za skałą. Nagle zrobiło się zamieszanie.
Nie widziałam dokładnie, ale chyba ktoś strzelił do Rogera. Chybił, ciężko raniąc jednego z jego
ludzi. Dalej wszystko potoczyło się już szybko. Huki wystrzałów mieszały się z piskami
Hiszpanki. RuszyliÅ›my ku niej wszyscy równoczeÅ›nie: ja ze ZwiÄ™tym Johnem, Bennym i José,
ludzie Santa Cruza oraz Roger. Tom Rzeznik tłukł się z jakimś oprychem. Cristine zamiast
uciekać do swoich, darła gębę wniebogłosy i usiłowała przytulić się do walczącego Toma
Rzeznika, skutecznie krępując tym jego ruchy.
Nagle od strony portu doszedł nas odgłos salwy: jednej, potem drugiej. Wszyscy się
okładali. Już nikt nie wiedział, kto jest przeciwko komu. Uderzyłam w brzuch jakiegoś Hiszpana,
kopnęłam drugiego tam, gdzie najbardziej boli, usiłując przedrzeć się w kierunku wycofującego
się Toma Rzeznika i wczepionej w niego Hiszpanki. Skądś pojawił się ogień. Biłam się zaciekle,
twarze migały mi przed oczami. Nagle zamarłam. Znalazłam się oko w oko z Rogerem.
Postaliśmy chwilę, ogłupiali, nie wiedząc, czy bić się, czy nie. Nim podjęłam decyzję, jego już
nie było. Zobaczyłam moich ludzi nadbiegających od strony portu. Ludzie Paszy zaczęli gasić
ogień, a ludzie Rogera zaczęli się wycofywać. Na przedzie biegł Tom Rzeznik, wlokąc za sobą
Cristine uczepioną haka. Roger osłaniał odwrót. Hiszpanie zaczęli uciekać i nagle usłyszałam
huk eksplozji. Zdołałam dojrzeć jeszcze, jak Roger pada, a wokół niego rozprzestrzeniają się
płomienie. Rzuciłam się ku niemu i ujrzałam ciemną plamę na jego piersi, która szybko się
powiększała.
Chyba nie żyje z drugiej strony nachylił się nad nim Kulawy Benny.
Bierzemy go na okręt. To ostatnia szansa na odzyskanie damulki.
*
Hiszpanie odpłynęli, wyrzuceni z portu przez mój okręt i miejscowych. Roger leżał
nieprzytomny już piąty dzień. Wyglądał jak cień człowieka. Miał lekko przypaloną twarz i włosy
oraz poważną ranę na klatce piersiowej. Oddychał ciężko i chrapliwie, wysoka gorączka nie
opuszczała go ani na chwilę. Nawet robiło się go żal. Kazałam sprowadzić lekarza z miasta, a ten
dawał mu małe szanse przeżycia. Musiał przeżyć! Zainwestowałam w niego.
Ostrożnie zdejmowałam bandaże. Moim oczom ukazała się głęboka rana. Maria, która
przygotowywała nowe opatrunki, aż westchnęła na ten widok.
Taka ładna pan i tak go popsuli smutno pokiwała głową.
Przystąpiłam do przemywania rany wywarem, który zadysponował medyk. Gdy
zmoczoną szmatką dotknęłam rany, chory nagle syknął. Zamarłyśmy obydwie.
On żywosz, nie truposz ucieszyła się Maria.
Ostrożnie zaczęłam kontynuować zabieg. Roger poruszył głową i zamrugał oczami.
Maria, potrzebuję nowy opatrunek powiedziałam do wpatrzonej w niego Hiszpanki.
Co za facet, nic go nie zedrze mruknęłam z uznaniem.
Moja pomocnica podała kompres, który przyłożyłam do rany i zaczęłam ostrożnie
bandażować tors mężczyzny. Gdy podniosłam wzrok, wzdrygnęłam się, bo zobaczyłam
niebieskie oczy, teraz trochę wyblakłe, wpatrujące się we mnie uważnie i z niedowierzaniem.
Santa Maria! Maria aż przysiadła.
Co ja tu robię? zapytał ochryple Roger, z trudem dobywając głosu.
Zajmujesz mi miejsce do spania odpowiedziałam sucho, nie przerywając
bandażowania.
Ale& ale jak ja się tu znalazłem? Pamiętam wybuch&
Miałeś szczęście, że zostałeś w jednym kawałku. Moi kamraci przynieśli cię tu
nieprzytomnego i rannego. Wtedy wyglądałeś naprawdę jak Krwawy Roger&
Skąd ta dobroć? przerwał mi kąśliwie.
Sama się sobie dziwię. Powinnam cię była tam zostawić albo dobić, żebyś przestał nas
denerwować.
Od razu robi się człowiekowi cieplej na duszy.
Dlatego też nie myśl sobie, że marnuję bandaże dla tej twojej cud twarzyczki.
Poświęcam się tak tylko ze względu na tę wyfiokowaną hiszpańską lalunię, która przebywa na
twoim okręcie. W zamian za zwrot ciebie twoi podkomendni przetransportują ją na nasz pokład
i to my zagarniemy okup&
Roger usnÄ…Å‚.
*
Jefe, ładna pan się obudzić i prosić ty& eee& przyjść Maria przybiegła do mnie na
mostek.
Co ten pieszczoszek znowu wymyślił? powiedziałam zła, schodząc z mostka.
Ruszyłam do swojej kabiny, w której leżał Roger.
Czego marudzisz? zapytałam nieuprzejmie, stając w progu.
Spojrzał na mnie niewinnym wzrokiem, oparty wygodnie na poduszkach.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]