[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie o to chodzi. Mnie się to wydaje nieco niepotrzebne.
- A mnie nie. To część gry, nieprawdaż?
- Jak ma ktokolwiek uwierzyć, że wybrałeś za żonę kogoś takiego, jak ja? -
zapytała.
Nim odpowiedział, pociągnął leniwie łyk ze swej szklanki.
R
L
T
- Nie doceniasz swego uroku, Sabrino. Jesteś bardzo piękną, młodą kobietą. Zaw-
sze tak uważałem, od chwili kiedy się poznaliśmy.
- Uważałeś, że jestem naciągaczką. - Nie mogła się powstrzymać.
- I się myliłem. Przeprosiłem cię za to. Nic więcej nie jestem w stanie zrobić.
Skrzyżowała nogi i ujęła szklankę w obie dłonie.
- Skoro uważałeś, że jestem taka piękna, to dlaczego uznałeś, że trzeba zmienić
moją garderobę?
Ich spojrzenia krzyżowały się przez pełną napięcia chwilę.
- Widzę, że jednak stanowi to dla ciebie problem - rzekł w końcu Mario. - Pewnie
mi nie uwierzysz, ale próbowałem ci jedynie pomóc. Wyobrażam sobie, że niełatwo jest
robić zakupy, ciągnąc wszędzie ze sobą niemowlę. Ale skoro nie doceniasz tego gestu, to
wszystko zwrócę. Wyrobię dla ciebie kartę kredytową z maksymalnym limitem.
Kiedy odwrócił się, aby nalać sobie drugiego drinka, Sabrina poczuła szczypanie
pod powiekami. Pożałowała swoich słów, widząc, że sprawiła mu przykrość.
- Przepraszam - powiedziała cicho. - Nie powinnam być taka niewdzięczna. Wiem,
że chciałeś mi pomóc.
Mario odwrócił się z powrotem w jej stronę.
- Nie jesteś przyzwyczajona do tego, że ludzie są dla ciebie mili, tesoro mio?
Otarła wierzchem dłoni piekące łzy.
- Przepraszam, że zachowuję się tak... tak emocjonalnie.
Odstawił szklankę, podszedł do Sabriny i delikatnie pogładził palcem jej mokry od
łez policzek.
- Nie masz za co przepraszać, Sabrino. Ostatnie tygodnie były dla nas koszmarne.
To normalne, że miewasz wahania nastrojów.
- Wiem. - Westchnęła głośno. - Wiem.
Mario przesunął palcem po jej drżącej dolnej wardze. Po raz kolejny zdumiała go
delikatność jej ust. Gorąco pragnął poczuć je pod swoimi ustami, wiedział jednak, dokąd
by ich zaprowadził kolejny pocałunek. Sabrina działała na niego mocniej, niż to sobie
wcześniej uświadamiał; żadnej kobiety jeszcze nigdy nie pragnął aż tak bardzo.
R
L
T
- Masz takie miękkie usta - powiedział. - Wiesz, że jeszcze nigdy się do mnie nie
uśmiechnęłaś?
Posłała mu niepewny półuśmiech.
- Naprawdę?
- Naprawdę - uśmiechnął się w odpowiedzi.
- No to pewnie dlatego, że ostatnio nie miałam zbyt wielu powodów do radości.
Mario ujął jej rękę i pociągnął, aby stanęła przed nim. Przesunął dłońmi po jej
ramionach, rozkoszując się aksamitną skórą. Jego spojrzenie powędrowało ku jej ustom i
puls gwałtownie mu przyspieszył, kiedy zobaczył, jak Sabrina przesuwa po nich
koniuszkiem języka. Tego już było dla niego za dużo. Zdusił pod nosem przekleństwo, a
potem zbliżył swe usta do jej warg.
R
L
T
ROZDZIAA DZIEWITY
Jego pocałunek stał się jeszcze bardziej pożądliwy, kiedy Sabrina zarzuciła mu
ręce na szyję. Przeskakiwały między nimi iskry i czuła, że serce wali jej jak młotem.
Smakował tak świeżo i nieskończenie męsko, a zarost drapał jej delikatną twarz,
gdy Mario przekręcał głowę, aby zmienić pozycję. Sabrina dała się porwać zmysłowej
fali pożądania tak wszechwładnego, jakby to ciało przejęło kontrolę nad rozumem. Nie
było miejsca na racjonalne myślenie, ciało podjęło już decyzję, czego chce, i robiło
wszystko, co w jego mocy, żeby dać to Mariowi do zrozumienia. Przygryzła jego dolną
wargę, lekko, swawolnie, żartobliwie, a on w odpowiedzi jęknął głośno i odpowiedział
tym samym. Dreszcz przebiegł jej po plecach, gdy białe zęby uwięziły jej spuchniętą od
pocałunków wargę, a potem ich miejsce zajął język.
Sabrina poczuła, jak jego dłonie przesuwają się z jej pleców na boki, by w końcu
zatrzymać się tuż pod łagodnymi wzgórkami piersi.
Mario oderwał usta od jej warg i spojrzał na nią wzrokiem, w którym płonęła
żądza.
- To chyba dobry moment na to, żeby przestać - powiedział schrypniętym głosem. -
Nim wszystko się wymknie spod kontroli.
Sabrina przełknęła gorzkie rozczarowanie.
- Podejrzewam, że twoja kochanka mogłaby nie być zadowolona z tego, że sypiasz
także z żoną - powiedziała bez namysłu.
Mario przez dłuższą chwilę milczał.
- Wiesz, zabrzmiało to tak, jakbyś była zazdrosna.
Na policzkach Sabriny pojawił się zdradliwy rumieniec.
- Nie chcę stać się pośmiewiskiem.
- Nikt się z ciebie nie śmieje, cara mia.
Do kącików jej oczu napłynęły szczypiące łzy.
- Przestań tak na mnie mówić - oświadczyła, z całych sił próbując powstrzymać
drżenie brody. - Nie strój sobie ze mnie żartów. Nie mogę tego znieść.
- O co chodzi, Sabrino? O co naprawdę chodzi?
R
L
T
Daremnie próbowała znalezć w myślach odpowiednie słowa.
- Nie jestem pewna...
- Spójrz na mnie.
Powoli uniosła głowę. Lekko drżała jej dolna warga.
- Nie mam teraz żadnej kochanki - oświadczył Mario.
- N-nie masz?
- Nie, tesoro mio. Ale być może, lepiej by było, gdybym miał, gdyż wtedy nie
pragnąłbym aż tak bardzo pójść z tobą do łóżka.
- Ty... - Sabrina przełknęła ślinę. - Ty... pragniesz mnie? Naprawdę?
- Ogromnie, ale obiecałem sobie, że już cię nie tknę - odparł. - Obietnica to
obietnica, nawet jeśli złożona samemu sobie.
Przez chwilę panowało wymowne milczenie.
- A gdyby...? - Ponownie przełknęła ślinę. - A gdybym pragnęła, żebyś poszedł ze
mną do łóżka?
Mario na chwilę wstrzymał oddech, po czym wypuścił je z cichym świstem. Cofnął
się o krok, przeczesał dłonią włosy, szukając w sobie cierpliwości, siły, determinacji.
- Sabrino... nie wiesz, co mówisz.
- Myślę, że wiem - odparła cicho.
- Sabrino... Cara, posłuchaj mnie.
Jej oczy zaczęły błyszczeć.
- W porządku - powiedziała sztywno, po czym odwróciła się i odeszła kawałek. - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •