[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dy win i sklepy monopolu spirytusowego, sprzedaj¹c zdobycz z wolnej rêki.
Ze wszystkiem tem godzi³a siê inteligentna, kulturalna rodzina in¿yniera.
Pani Bo³dyrewa, widz¹c, jak lekkomySlny i bezwolny m¹¿ jej zmienia siê pod wp³ywem
niespodziewanie spadaj¹cych ciosów; jak powoli zacieSniaj¹ siê bli¿sze wiêzy duchowe po-
miêdzy nim a synami, od paru lat zgorszonymi panuj¹cemi w domu stosunkami, nieraz my-
Sla³a, ¿e dopiero teraz czuje siê naprawdê szczêSliwa, tak¹, jak¹ by³a w pierwszych latach
ma³¿eñstwa. Bez skargi i rozgoryczenia znosi³a drobne przykroSci, niewygody i pracê, której
zmuszona by³a siê podj¹æ dla mê¿a i synów.
Pomagali jej, jak mogli. Robotnicy mieli poddostakiem.
Dziwnej siê wydawa³o, ¿e takie zwyk³e, oddawna funkcjonuj¹ce urz¹dzenia, jak wodoci¹-
gi miejskie i stacja elektryczna, kierowane rêkami nowych administratorów bolszewików,
zaczê³y szwankowaæ i nieraz przerywa³y swoj¹ dzia³alnoSæ. Rury wodoci¹gowe i kanalizacyj-
ne zamarza³y i pêka³y. M³odzi in¿ynierowie zmuszeni byli naprawiæ je i nosiæ wodê w ku-
b³ach z kranów ulicznych, wystawaæ godzinami w kolejkach, oczekuj¹c na wyznaczon¹ przez
nowe prawo porcjê nafty, wêgla na opa³, chleba i innych produktów spo¿ywczych.
In¿ynierowie narazie zmobilizowali wszystkich robotników i wspólnemi si³ami podtrzy-
mywali porz¹dek w domu, naprawiaj¹c to, co siê psu³o.
Taki stan rzeczy przetrwa³ zaledwie miesi¹c.
Jeden z robotników, potrzebuj¹c dla domu kawa³ka rury, poprostu odkrêci³ j¹ od maszyny
fabrycznej.
Towarzysz partyjny zadenuncjowa³ go przed komisarzem bolszewickim. Robotnik zosta³
aresztowany, oskar¿ony o kradzie¿ maj¹tku narodowego i stracony. Nie przesz³o to jednak
bezkarnie i dla Bo³dyrewych.
W ich pokojach by³a zarz¹dzona rewizja, przyczem odebrano im wszystkie dro¿sze rze-
czy. Piotr, za to, ¿e poleci³ robotnikowi zdobyæ kawa³ rury, zosta³ osadzony w lochach  nad-
zwyczajnej komisji dla walki z kontr-rewolucj¹, sabota¿em i spekulacj¹ , czyli  czeki , przy
ul. Grochowej.
Prokurator, ci¹gle pijany zamiatacz ulic, nieustannie obiecywa³ aresztowanemu bur¿ujo-
wi, ¿e ka¿e go straciæ i grozi³ podczas dochodzenia s¹dowego rewolwerem, co chwila przy-
stawiaj¹c go do piersi lub czo³a m³odego in¿yniera.
184
Na szczêScie robotnicy i majstrowie z fabryki, gdzie pracowa³ Piotr, wnieSli podanie
o zwolnienie go.
Piotr Bo³dyrew po dwóch tygodniach powróci³ do domu i, uSmiechaj¹c siê zagadkowo,
szepta³ do rodziców i brata:
 Napatrzy³em siê w  czeka ró¿nych piêknych rzeczy i przeszed³em wspania³¹ szko³ê...
Nie chcia³ jednak opowiadaæ w domu o szczegó³ach. Obawia³ siê robotników, którzy chêt-
nie pods³uchiwali pode drzwiami. Mo¿na by³o siê spodziewaæ denuncjacji, bo pomiêdzy lo-
katorami mieszkania Bo³dyrewych na tle k³Ã³tni takie wypadki ju¿ siê zdarzy³y.
Podczas przechadzek po mieScie, Piotr opowiedzia³ ojcu, ¿e w tym najwy¿szym s¹dzie,
gdzie siê wymierza³a sprawiedliwoSæ proletarjacka, panuj¹ warunki straszliwe, wo³aj¹ce o po-
mstê do nieba.
Codziennie rozstrzeliwano ludzi bez s¹du, dopuszczano siê prowokacji, jak za dawnych cza-
sów policji politycznej, wy³udzano pieni¹dze za zwolnienie z wiêzienia, bito aresztowanych,
znêcano siê w taki sposób, o jakim w najbardziej ponurych okresach caratu nie s³yszano nigdy.
 Uwa¿am, ¿e kto siê tam dostanie, powinien odrazu zamówiæ dla siebie trumnê i nabo-
¿eñstwo ¿a³obne!  szepta³ z uSmiechem Piotr.  Tylko trafem mo¿na wyjSæ ca³o z tego
mrocznego przybytku sprawiedliwoSci.
Z przera¿eniem patrzyli na siebie, porozumiewaj¹c siê oczami i szepc¹c:
 " le! Coraz gorzej!
Pan Bo³dyrew wSród niezliczonych, wiêkszych i mniejszych przykroSci, k³opotów, rewi-
zyj, trwogi i codziennej obawy o rodzinê i w³asne ¿ycie, zapomnia³, zdawa³o siê zupe³nie
o spóxnionej mi³oSci, niedawno tak potê¿nie trzymaj¹cej go w swej w³adzy.
Pewnego razu id¹c Newskim Prospektem, przypomnia³ sobie o uroczej Tamarze.
Przeszed³ most i skierowa³ siê w stronê domu, gdzie wynaj¹³ przed rokiem przytulne
mieszkanko dla tancerki.
Zdziwi³ siê, ¿e na dzwonek jego otworzy³a mu drzwi ta sama pokojówka, któr¹ zna³ od-
dawna. Wiedzia³, ¿e nowe prawo zakazywa³o pos³ugiwaæ siê prac¹ najemn¹ i za niewykona-
nie tego kara³o surowo.
 Ryzykuje Tamara...  pomySla³ Bo³dyrew i zapyta³ pokojówki:  Czy pani jest w domu?
Sprytna dziewczyna opuSci³a oczy i,  uSmiechaj¹c siê dwuznacznie, odpar³a przyt³umio-
nym g³osem:
 Pani jest w domu, tylko nie mo¿e nikogo przyj¹æ... W³aSnie przed chwil¹ przyby³ do pani
komisarz naszej dzielnicy, wiêc...
Bo³dyrew nie s³ucha³ dalej. Zrozumia³ wszystko. Dochodzi³y go wybuchy weso³ego Smie-
chu, zalotny szczebiot Tamary, podniecony g³os mêski, a nawet, jak mu siê wyda³o, echa po-
ca³unków, przyg³uszonych brzêkiem szk³a.
Rzuci³ spojrzenie na wieszad³o i uSmiechn¹³ siê. Wisia³y tam skórzana kurtka szwedzka
i taka¿ czapka z du¿ym daszkiem  ulubiony strój nowych komisarzy, szabla i teczka  nie-
odstêpne symbole w³adzy komunistów.
 Proszê powiedzieæ pani, ¿e by³em, aby z³o¿yæ jej ¿yczenia szczêSliwego ¿ycia  rzek³ ze
szczerym Smiechem.  Niestety, nie mogê daæ panience ¿adnego napiwka, bo nic nie mam!
Znowu siê zaSmia³ i wyszed³. Stan¹wszy na pierwszem piêtrze, wzi¹³ siê za boki i zacz¹³
Smiaæ siê, zataczaj¹c i zacieraj¹c rêce. Oddawna nic go tak szczerze nie ubawi³o. Stukn¹w-
szy sobie pary razy palcem w czo³o, wyszed³ na ulicê.
185
Mia³ przed sob¹ d³ug¹ drogê na piechotê.
Taksówki by³y zarekwirowane od pierwszym dni paxdziernikowej rewolucji, doro¿ki
i tramwaje jeszcze nie kursowa³y, bo woxnice, konduktorzy i mechanicy wci¹¿ debatowali nad
nowemi warunkami i wyg³aszali radykalne mowy, opowiadaj¹c siê po stronie Rady komisa-
rzy ludowych i jej prezesa,  towarzysza Lenina. WpoSród sporów politycznych szalej¹cy
mot³och zapomnia³ nawet o tem, ¿e dostawa³ zaledwie pó³ funta marnego chleba na dzieñ,
a o wódce nie Smia³ marzyæ, bo za u¿ywanie jej wrzucano do wiêzienia; zreszt¹, sprzedawa-
na potajemnie dosz³a do straszliwie wygórowanej ceny, dostêpnej wy³¹cznie dla biurokratów
sowieckich.
Bo³dyrew, znu¿ony d³ug¹ przechadzk¹, powróci³ do domu nad wieczorem i, spostrzeg³szy
stroskan¹ twarz ¿ony i niepokój w jej pytaj¹cych oczach, przygarn¹³ j¹ do siebie, uca³owa³
w czo³o i szepn¹³ weso³o:
 B¹dx spokojna, Masza! Wszystko jest bardzo dobrze... Skoñczy³em z tem wszystkiem,
co tobie zatruwa³o ¿ycie, a mnie hañbi³o. Skoñczy³em na zawsze!...
W tydzieñ póxniej Bo³dyrew z synami otrzyma³ wezwanie do komisarjatu pracy.
JakiS robotnik w skórzanej czapce, brutalnie patrz¹c na nich, zapyta³:
 Bur¿uje! Czy chcecie s³u¿yæ proletarjatowi? Potrzebujemy waszej wiedzy tymczasem,
nim bêdziemy mieli swoich fachowców... Je¿eli nie zgodzicie siê, odbierzemy wam kartki
aprowizacyjne, bo  kto nie pracuje, ten nie je! Cha  cha! Tak powiedzia³ nasz Lenin! No,
có¿? Zgadzacie siê? Pamiêtajcie, ¿e w razie odmowy spotkaj¹ was ró¿ne inne kary, a mamy
ich du¿y zapas dla was, wrogów rewolucji!
Bo³dyrewowie zamienili miêdzy sob¹ porozmiewawcze spojrzenia. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •