[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie wiedzia³a, co ma na to odpowiedzieæ. By³a ca³kowicie zagubiona.
 Uda³o ci siê tak, jak ze Stavrosem. Nie wiem jak i dlaczego, ale ocali-
³aS mnie od szaleñstwa, a w moim wypadku to równoznaczne z ocaleniem
¿ycia.
 Czy to nie trochê melodramatyczne?  spyta³a, zbieraj¹c mySli.
 Nie  odpar³ krótko i to  nie uniemo¿liwi³o jej kontynuowanie i pre-
zentacjê racjonalnych przes³anek, jakie mia³a zamiar mu podsun¹æ.
 Dlaczego nie? I o czym ty w³aSciwie mówisz?  Tymi pytaniami usi³o-
wa³a zyskaæ na czasie.
Wsta³ i poszed³ na skraj tarasu. S³ysza³a jego ciê¿ki oddech.
Rzuci³ przez ramiê:
 MySla³em o samobójstwie.
Wreszcie s³owo, które mog³a zrozumieæ i z którym mog³a sobie pora-
dziæ. Wsta³a, przesz³a do saloniku i zapali³a Swiat³a. Spojrza³a na zegarek
i powiedzia³a:
10  Reporter
145
 Zostañ na kolacjê. Mam parê steków w lodówce.  Wskaza³a grill. 
Wêgiel jest ju¿ nasypany. Rozpal, a ja przygotujê sa³atê.
Wsta³ z lekkim oci¹ganiem, wygl¹da³ jakby chcia³ przeprosiæ i odejSæ,
ale nim zd¹¿y³ otworzyæ usta, odwróci³a siê i posz³a do kuchni.
On upiek³ steki. Dla siebie przypieczony, dla niej pó³surowy. WyjaSni³, ¿e po
latach jedzenia xle przyrz¹dzonego miêsa, wesz³o mu w zwyczaj przypalanie go
na czarno. Przy tym zajêciu nieco siê odprê¿y³. Kiedy ju¿ usiedli, zaproponowa³a:
 Na serio porozmawiamy po jedzeniu, a teraz o niczym albo wcale.
I prawie wcale nie rozmawiali, ale pojawi³o siê miêdzy nimi milcz¹ce
porozumienie. Ruth przez ca³y czas by³a Swiadoma jego obecnoSci: sylwet-
ki, szczup³ej twarzy i jasnych prostych w³osów. Znajdowa³a siê w jego psy-
chicznym polu magnetycznym i ¿adna inna mySl tego nie zak³Ã³ca³a. Nie
zak³Ã³ca³y te¿ dochodz¹ce ich odg³osy: pohukiwanie sowy miêdzy Swierka-
mi, Sciszone odleg³oSci¹ wybuchy ogni sztucznych z okazji wioskowej fie-
sty czy przeje¿d¿aj¹ce z rzadka samochody na szosie. Oczekiwa³ czegoS.
CzegoS niespodziewanego. Instynktownie przeczuwa³a, ¿e to, co jej powie
po kolacji, bêdzie wstrz¹sem. Na pewno dla niego, gdy zacznie opowiadaæ.
Byæ mo¿e i dla niej. Oczekiwaniu wiêc zacz¹³ towarzyszyæ lêk przed niezna-
nym. Jej pe³en nadziei nastrój sprzed godziny rozwia³ siê bezpowrotnie.
I jeszcze coS poczu³a: proste fizyczne przyci¹ganie. Bardzo j¹ to zatrwo-
¿y³o, bo ³¹czy³o siê z tym, czego od niej chcia³ Walter Blum i czego mu
odmówi³a. Niepokój zmusi³ j¹ do podjêcia decyzji. Kiedy skoñczy³ jeSæ,
odezwa³a siê.
 Chcê, ¿ebyS o czymS wiedzia³, nim sam zaczniesz mówiæ.
I w szczegó³ach opowiedzia³a, ¿e w wieczór poprzedzaj¹cy pierwsz¹
próbê zwerbowania Mungera, Walter usi³owa³ j¹ sk³oniæ do wspó³pracy. Przy-
zna³a, ¿e pokaza³ jej raport profesora Nardiego i podczas kolacji w hotelu
Forest Peak mówi³, ¿e wielk¹ niewiadom¹ jest aspekt seksualny urazu psy-
chicznego Mungera. Chcia³ te¿, aby rozwi¹za³a dla niego ten problem, choæ-
by drog¹ uwiedzenia Mungera, gdy¿ Walter nie móg³by zasn¹æ spokojnie,
póki nie dowiedzia³by siê, czy Munger nadaje siê na agenta.
Munger nie wydawa³ siê zdziwiony tymi rewelacjami. Wiedzia³, ¿e dla
Waltera cel uSwiêca Srodki i ¿e nie ma granic, których by nie przekroczy³, by
ten cel osi¹gn¹æ.
 Co za ironia losu&  zacz¹³ Munger.  A ty jesteS bardzo& szczera.
USmiechnê³a siê blado.
 To jeden z moich problemów. Mia³abym ³atwiejsze ¿ycie, gdybym na-
uczy³a siê trochê k³amaæ.
Przygl¹da³ siê jej jakby z niedowierzaniem. Poczu³a falê po¿¹dania. Aby
j¹ zdusiæ, spyta³a:
 No wiêc, jak to by³o z tym samobójstwem?
146
Wyj¹³ z kieszeni cygaretkê.
 Czy pozwolisz, ¿e zapalê?
Skinê³a g³ow¹. Zapali³, poci¹gn¹³ parê razy i rozsiad³ siê w fotelu.
 JesteS psychologiem, mo¿e zrozumiesz. W ka¿dym razie wiêcej ode
mnie. Opowiem ci o drêcz¹cej mnie zmorze&
Pali³ cygaretkê, opowiada³, a ona s³ucha³a. Trwa³o to d³ugo, poniewa¿ nie
opuszcza³ najdrobniejszych szczegó³Ã³w, zaczynaj¹c od pierwszej nocy przed
dziesiêciu laty, kiedy koszmar siê pojawi³. Opowiedzia³, jak wyjrza³ przez okno
na ulicê w Bejrucie i niemal¿e widzia³ swe martwe cia³o, i jak by³ blisko urze-
czywistnienia tego wytworu wyobraxni. Mówi³ o wywo³aniu filmu i dostrze-
¿eniu czegoS, co kaza³o mu pracowaæ do Switu nad powiêkszeniami i ¿e wreszcie
osi¹gn¹³ jedno: wypchn¹³ tamte koszmarne oczy ze SwiadomoSci.
Wys³ucha³a wszystkiego w skupieniu, a kiedy wreszcie skoñczy³, odnios³a
wra¿enie, ¿e pozby³ siê jednej warstwy zmursza³ej skóry, ujawniaj¹c inn¹
twarz pod spodem  twarz zdolnej do odczuwania istoty ludzkiej, a nie wize-
runku robota.
Dawno ju¿ opró¿ni³a kieliszek, ale wci¹¿ trzyma³a go w palcach. Teraz
odstawi³a go powoli, ostro¿nie, jakby ba³a siê zak³Ã³ciæ tê chwilê. Usi³owa³a
wyobraziæ sobie Mungera w hotelowym pokoju: siedzi pod oknem i usi³uje
pozbyæ siê natrêtnej wizji pary oczu, zastêpuj¹c j¹ oczami z fotografii. Pró- [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •