[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie znam nikogo aż tak niezadowolonego, ale dzięki za pomysł. Zastanowię się,
chociaż odnoszę wrażenie, że moja rola swatki się kończy.
- Nie przejmuj się - pocieszyła mnie. - Na początku pomysł był naprawdę dobry.
Zresztą bez niego bal byłby do niczego.
- Szkoda tylko, że już po balu nie dałam sobie z tym spokoju.
- Zwięte słowa. - Joan znowu zachichotała.
- Racja. - Uderzyłam pięścią w bryłkę gliny. Zdaje się, że chciałam zrobić to, co
wszyscy, to znaczy zrzucić winę za swoją głupotę na okoliczności.
Kiedy wróciłam po szkole do domu, zastałam tam taki oto obrazek: opalona twarz
babci wyzierała zza liści jaworu, rosnącego na podwórku od frontu. Zdaje się, że Butternut
uciekł na drzewo przed psem sąsiadów i babcia ruszyła mu na pomoc. Udało jej się wejść, ale
nie umiała zejść.
- Aatwiej było wejść na to cholerstwo niż zejść - mruczała, wyraznie zła na samą
siebie.
- Przyniosę drabinę! - zawołałam do niej. - Nie ruszaj się!
- A gdzie bym miała stąd iść? - Jej głos uderzył we mnie jak prąd elektryczny.
Pięć minut pózniej przytrzymywałam drabinę, po której babcia ostrożnie zeszła na
ziemię. Pod ramieniem trzymała Butternuta, którego ogon prężył się dumnie. Uśmiechnęłam
się, wyobrażając sobie, ile zabawy czeka nas przy opowiadaniu o tym wydarzeniu reszcie
rodziny. Ale kiedy tylko babcia dotknęła ziemi, uśmiech zamarł mi na ustach. Zorientowałam
się, że jest bardzo poruszona. Miała pobladłą twarz, a z potarganych włosów sterczały
wyschnięte liście. Zupełnie nie przypominała tej nieustraszonej babci, którą znałam. Raczej
wyglądała jak krucha staruszka.
Powtórzyła na głos moje myśli.
- Zdaje się, że będę musiała spojrzeć prawdzie w oczy. To znaczy temu, że się
starzeję. Nie mogę wiecznie się okłamywać. - Opuściła kota na ziemię, a ten natychmiast
umknął w pobliskie krzaki.
- Och, babciu, przecież nie jesteś taka stara - próbowałam podnieść ją na duchu. Z
jakiegoś powodu bardziej mnie zdenerwowała jej kapitulacja niż plany rodziców.
- Muszę zaakceptować prawdę - powtórzyła. - Nie jestem już podlotkiem. Może twoja
mama ma jednak rację...
Mieliśmy w szkole kurs z psychologii, więc teraz postanowiłam wypróbować na babci
metodę przytakiwania.
- Tak, prawdopodobnie ma. Tak sobie nawet myślałam, że mogłybyśmy razem zapisać
się na kurs robienia na drutach. Zawsze chciałam się tego nauczyć, a skoro teraz będziesz
więcej czasu spędzała w domu...
Babcia wyprostowała się i chociaż nadal była blada, wróciła jej dawna żywotność.
- Ha! - sarknęła. - Nauczę się robić na drutach, kiedy ty sama będziesz już staruszką.
Poza tym, kto mówił cokolwiek o siedzeniu w domu? Wspomniałam tylko o tym, że muszę
zwolnić tempo.
Uśmiechnęłam się.
- Chodzmy, zrobię tosty z masłem orzechowym. Umieram z głodu.
W kuchni natknęłam się na Gordy'ego, który próbował zrobić kakao. Skawaliło się i
nie chciało się rozpuścić w zimnym mleku. Brat obrzucił mnie ponurym spojrzeniem i
odwrócił wzrok. Jak szalony mieszał mleko, nie udało mu się jednak, więc w końcu
zrezygnował i wypił je, nie patrząc na brązowe grudki.
- Co ci się stało? - zapytałam, sięgając po bułkę i pakując ją do tostera. - Wyglądasz
tak, jakbyś właśnie stracił najlepszego przyjaciela. A może znowu przegrałeś z Liz.
O dziwo, Gordy nie zrewanżował mi się żadnym ostrym dowcipem.
- Odczep się, dobrze? - wypalił. - Nie jestem w nastroju do żartów.
Działo się coś poważniejszego, niż sądziłam. Porzuciłam więc kpiący ton i zapytałam
łagodniej:
- Nie chcesz mi o tym opowiedzieć? Wiem, że starsze siostry to zaraza, ale czasami
możemy być pomocne.
Gordy zwiesił głowę. Wydawał się być załamany.
- Pokłóciliśmy się z Liz - wyznał. - Wyszła kilka minut przed twoim przyjściem.
Płakała!
Następna ofiara Projektu Kupidyn? Nie mogłam uwierzyć, że tak mi się wszystko
zwala na głowę!
- Jeśli się popłakała, to musiała mieć ważny powód. Gordy jęknął.
- Zdaje się, że zraniłem jej uczucia. Nie miałem takiego zamiaru, nie wiedziałem, że
jest taka wrażliwa.
- Co jej powiedziałeś?
- Tylko tyle, że lubię ją za jej bystrość, a nie za wygląd. Skąd miałem wiedzieć, że tak
ją to urazi?
- Właśnie dostałeś jedną z najważniejszych lekcji w życiu, Gord. - Westchnęłam. -
Wszystkie kobiety są czułe na punkcie swojej urody.
- Nie miałem na myśli tego, że jest brzydka czy coś w tym rodzaju. Chciałem tylko
powiedzieć och, Jezu, już sam nie wiem, o co mi chodziło! Kobiety zawsze robią mi wodę z
mózgu. Mój błąd polegał na tym, że sądziłem, że Liz jest inna.
Wywróciłam oczami.
- Chłopie, musisz się jeszcze wiele nauczyć na temat płci przeciwnej!
Popatrzył na mnie ze złością i z hukiem odstawił szklankę do pustego zlewozmywaka.
- Tak, na przykład, że nie trzeba wierzyć siostrze, kiedy twierdzi, że chce ci pomóc.
Dzięki za nic! - wrzasnął, okręcając się na pięcie i wybiegając z kuchni.
Czułam się jak Benedict Arnold. W końcu mój brat chciał mi się zwierzyć; nieważne,
jak niezręcznie postąpił z Liz, powinnam była powstrzymać język. W rzeczywistości za-
czynałam wątpić, czy sama rozumiem płeć przeciwną. Ostatnio tyle rzeczy się komplikowało.
Babcia wetknęła głowę przez drzwi kuchni i zmarszczyła nos.
- Co się przypala?
- Tosty! - Otworzyłam toster, z którego uniósł się czarny dym. - Zaraz zrobię nowe.
- Nie trzeba - odrzekła. Zauważyłam, że się uczesała i pomalowała usta. - I tak muszę
wyjść. Zjem coś na mieście, bo inaczej się spóznię.
- Spóznisz się? Na co?
- W klubie Sierra jest odczyt. Chcę go posłuchać. - Jej niebieskie oczy zamigotały. -
Wspinaczka górska dla ludzi w łatach osiemdziesiątych.
- To brzmi bardzo... współcześnie. Babcia zaśmiała się.
- yle mnie zrozumiałaś. Howard Dennison, który prowadzi ten odczyt, ma
osiemdziesiąt dwa lata.
- W takim razie brzmi to inspirująco.
Nie wspomniałam, że przydałoby się trochę inspiracji także tu na miejscu.
ROZDZIAA 13
A jeśli Teddy tam jest? - pytała Meredith, wciskając stopy w zniszczone chodaki,
przypominając raczej skazańca idącego na gilotynę niż kogoś, kto ma pracować w myjni. -
Nie wiem, Al, czy będę potrafiła wytrzymać w jego towarzystwie.
- To dlatego zakładasz swoje nowe spodenki do tenisa, zamiast tych starych obciętych
dżinsów? - zapytałam, drocząc się z nią.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]