[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Rozumiem go doskonale.
- Myślę, że tak naprawdę, jaśnie panienko - mówił dalej
Tomkins - książę najbardziej martwi się o swoje oczy.
- Jestem pewna, że wszystko będzie w porządku - odparła
Sacha.
- Wiec proszę go o tym przekonać, panienko - niemal
krzyknął Tomkins. - Znam jego wysokość od wielu lat, byłem
razem z nim w wojsku. W walce z wrogiem był nieustraszony,
zażarty jak lew... - ale utrata wzroku to zupełnie co innego.
- Tak, masz rację - zgodziła się Sacha. - Zrobię wszystko,
żeby mu pomóc.
- Proszę go przekonać - rzekł Tomkins - że dla panienki
nie ma znaczenia, czy on będzie widział. On tylko to chce
usłyszeć.
Sacha wiedziała, że stary sługa martwi się o księcia jak o
małego chłopca.
- Pomogę mu - obiecała. - Przyrzekam ci to.
- Bardzo dziękuję, panienko - odparł cicho Tomkins i nie
mówiąc już nic więcej, poszedł otworzyć przed nią drzwi.
Książę siedział na łóżku i Sacha pomyślała, że pomimo
bandaży wygląda bardzo przystojnie. Wyczuwalna wokół
niego atmosfera niepokoju była zupełnie naturalna w takiej
sytuacji.
Podeszła do łóżka, a on rzekł szorstko:
- Pewnie już słyszałaś, co ma się zdarzyć jutro?
- Twoja babcia powiedziała mi o tym dziś rano - odparła.
- Pewnie cieszysz się tak jak ja, że już dłużej nie będziesz
musiał czekać. Nie ma nic gorszego niż... czekanie i...
zamartwianie się.
- A kto powiedział, że się zamartwiałem? - zapytał sucho
książę.
Sacha stojąc obok mego nie mogła się powstrzymać, żeby
nie wziąć go za rękę. Jego palce zacisnęły się na jej dłoni tak
mocno, że sprawiło jej to ból.
Nieswoim głosem wyrzucił z siebie:
- Boję się!
- Nie, nie powinieneś! - odrzekła szybko Sacha. - Twój
organizm jest tak silny, że nie ma się czego obawiać.
- Nie boję się bólu ani operacji - wyjaśnił książę. - Boję
się jedynie tego, że pozostanę niewidomy i stracę ciebie.
Sacha wciągnęła głęboko powietrze. Sposób, w jaki książę
wymówił ostatnie słowa, spowodował, że cała zadrżała.
- Nie stracisz... mnie - powiedziała miękko. - Jestem
pewna, że będziesz znów widział, ale nawet jeśli tak się nie
stanie... niczego to nie zmieni.
Palce księcia zacisnęły się jeszcze mocniej na dłoni Sachy.
Zapytał:
- Rzeczywiście tak myślisz?
- Tak... rzeczywiście.
Zawahała się jednak lekko, zanim odpowiedziała. Dla
Deirdre miało to przecież ogromne znaczenie! Z pewnością
nie poślubiłaby niewidomego mężczyzny.
Jakby odgadując jej myśli, książę rzekł:
- Czy przyrzekniesz na wszystkie świętości, że jeśli po
zdjęciu bandaży nie będę widział, nadal będziesz chciała mnie
poślubić? Nawet jeśli to będzie oznaczało prowadzenie mnie
jak psa do końca życia? .
Cierpienie w jego głosie było tak wyrazne, że Sacha nie
mogła już dłużej tego słuchać i szybko powiedziała:
- Przyrzekam, że... zostanę z tobą i będę się tobą
opiekować.
Mówiąc to pomyślała, że skazała Deirdre na życie, które
mogło być dla niej nie do zniesienia, lecz nic innego nie
mogła zrobić.
Książę odetchnął, jakby zrzucił kamień z serca, po czym
rzekł:
- Jeżeli naprawdę tak myślisz, mam pewną propozycję...
Powiedział to w taki sposób, że Sacha przestraszyła się i
zapytała:
- Co takiego?
- Coś, o czym myślałem ostatniej nocy, po twoim
odejściu - odparł książę - lecz bałem ci się to zaproponować.
- Nie... powinieneś... się bać.
Ponieważ książę wciąż mocno ściskał jej rękę i byli
bardzo blisko siebie, mogła myśleć tylko o pocałunkach i o
rozkoszy, jaką odczuwała poprzedniego wieczoru.
- Wierzę, że mnie kochasz - powiedział książę - i dlatego
właśnie chcę cię prosić, abyś mnie poślubiła przed jutrzejszą
operacją, zanim bandaże zostaną zdjęte z moich oczu!
Czuła jego palce coraz mocniej zaciskające się na jej
dłoni, a on musiał zdawać sobie sprawę z tego, że wpatruje się
w niego szeroko otwartymi oczyma.
- Nie... nie rozumiem.
Książę uśmiechnął się po raz pierwszy tego dnia.
- W Szkocji, kochanie - powiedział - istnieje możliwość
potajemnego zawarcia małżeństwa. Nikt postronny nigdy się o
tym nie dowie.
- Potajemnego? - powtórzyła Sacha myśląc, że to, co
usłyszała, musi być wytworem jej wyobrazni.
Książę przyciągnął ją lekko do siebie.
- Usiądz na łóżku tak jak wczoraj - poprosił. - Powiem ci,
jak to wszystko obmyśliłem.
Sacha usiadła z uczuciem, że znów wszystko dokoła niej
staje się bajką.
Podniósł jej dłoń do swych ust.
Gdy jego usta dotknęły jej skóry, poczuła żar palącego
słońca falujący w piersiach. Jej oddech stał się szybszy.
- Teraz wiem, że naprawdę mnie kochasz - rzekł książę. -
Pragnę, najdroższa, abyś zgodziła się na moją propozycję, na
wypadek gdybym wbrew przewidywaniom umarł na stole
operacyjnym.
- Wiem, że... tak... się nie stanie - wykrztusiła Sacha.
- Nikt nie może mieć pewności - odparł książę. -
Odłamek, który ma być usunięty, znajduje się w pobliżu serca.
To dlatego miałem się nie denerwować i nie wstawać. Rana
była początkowo zaogniona i odłamek mógł się przemieścić.
- To okropne! - wykrzyknęła. - Dlaczego wcześniej mi o
tym nie powiedziałeś?
- Nie chciałem cię niepokoić - wyjaśnił. - Ale
sporządziłem testament, w którym wszystko co posiadam,
oprócz dóbr należących do następnego księcia, zapisuję mojej
żonie.
- Proszę... zapomnij o tym - powiedziała szybko Sacha. -
Gdybyś... umarł, nie mogłabym... z tego korzystać.
- Spodziewałem się takiej reakcji - odezwał się książę
wzruszonym głosem. - Lecz nawet jeśli nie umrę, mogę
pozostać niewidomy. Wtedy, kochanie, będę dla ciebie
męczącym obciążeniem. Chyba że kochasz mnie tak mocno,
że wierzysz, iż będę potrafił patrzeć" poprzez światło, które
czcili Grecy.
- To z pewnością zawsze będziesz umiał.
- Tylko pod warunkiem, że ty będziesz przy mnie,
podtrzymasz mnie na duchu i wesprzesz - oświadczył książę.
Wiedziała, że to było pytanie, więc nie chcąc sprawić mu
bólu odparła:
- Wiesz, że tak... będzie. Wiesz, że cię kocham!
- Chciałem się tylko upewnić - powiedział książę. -
Dlatego proszę, żebyś mnie potajemnie poślubiła według
szkockiego prawa. Jeśli przeżyję, nikt się o tym nie dowie.
- Nie bardzo... rozumiem - powiedziała ponownie Sacha.
- Wytłumaczę ci - rzekł książę. - Aby uprawomocnić mój
testament, wezwałem starego przyjaciela, który ma przybyć
dziś po południu. Jest ode mnie starszy, ale często razem
chodziliśmy na ryby i polowaliśmy na kuropatwy. Teraz
piastuje urząd szeryfa tego hrabstwa.
Słuchając, Sacha śledziła ruchy jego ust. Jednocześnie
poczuła, że głowa dziwnie jej ciąży i to, co mówi książę, z
trudem do niej dociera.
- Kiedy szeryf już tu będzie - kontynuował - wystarczy,
jeśli powiesz w jego obecności, że pragniesz mnie poślubić, i
tak się stanie. W Szkocji nazywa się to małżeństwem przez
przyzwolenie" lub nieformalnym małżeństwem", lecz jest to
związek obowiązujący i całkowicie legalny.
Zamilkł na chwilę, a potem dodał:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]