[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wręcz przeciwnie! Czyżby nadal łudziła się, że są
sobie przeznaczeni?
Czując, że się rumieni, odwróciła się od Luke a
i dokładniej zaczęła przyglądać się willi. Było co
podziwiać! Posiadłość imponowała okazałością
i eleganckim stylem.
Ten dom zbudował włoski książę dla swojej
ulubionej faworyty, która zamieszkała tu wraz z ich
synami pospieszył z informacją Luke. W holu
i wzdłuż schodów na ścianach zobaczysz freski
przedstawiajÄ…ce jÄ… i jej dzieci.
Kiedy podeszli do wejścia, Lucas wziął Suzy za
rękę. Lecz to, co z boku wyglądało na pieszczot-
liwy uchwyt kochanka, w rzeczywistości było że-
laznym uściskiem, przyprawiającym dziewczynę
o dreszcz trwogi.
Drzwi otworzył majordomus, który na przywita-
nie wymienił spojrzenie z pułkownikiem. Suzy już
chciała zapytać, czy jest jednym z ludzi Luke a,
gdy raptem z któregoś z pomieszczeń w głębi
korytarza wybiegł chłopiec, na oko sześcioletni.
Tuż za nim pojawiła się nieco starsza dziewczynka,
krzycząc, ile tchu w płucach.
Charlie, oddaj, to moje!
Dzieci, uspokójcie się! O, Luke! To musiał
być sir Peter, ojciec małych urwisów. Wysoki,
przystojny mężczyzna z niebieskimi oczami i z mi-
łym uśmiechem.
Luke, gratuluję gustu! Peter Verey zwrócił
siÄ™ do Soamesa, ale ciepÅ‚y úsmiech i spojrzenie
przeznaczone były dla Suzy.
Luke szybko dokonał prezentacji.
Zaprowadzę Suzy na górę do pokoju, żeby
mogła się przebrać powiedział gładko. Zbliża
siÄ™ pora kolacji.
Chciała zaprotestować, ale zauważył to i ubiegł
ją, znajdując idealnie prosty sposób, żeby zamknąć
jej usta. Pocałunek.
Z otwartymi oczami, zupełnie zaskoczona, wi-
działa w jego spojrzeniu ostrzeżenie, które zupeł-
nie nie licowało z miękkim i zmysłowym doty-
kiem warg. Serce waliło jej jak młotem. Trzymał
ją i całował, jakby rzeczywiście byli parą... Nie
mogąc dłużej znieść jego wzroku, szybko zamk-
nęła oczy.
Niemal w tej samej sekundzie odsunÄ…Å‚ jÄ… od
siebie. Stali sami w ogromnym holu. Sir Peter
dyskretnie się wycofał.
Tędy Luke ruchem ręki wskazał jej schody.
Suzy wchodziÅ‚a na õorÄ™ na sztywnych nogach,
oszołomiona jego bliskością. Więził ją, prześlado-
wał! Powinna go nienawidzić. Nienawidzi go prze-
cież! To tylko zdradliwe zmysły i ciało, wbrew jej
woli, garnęły się do niego tak ochoczo.
Zatrzymali się przed drzwiami, które Luke ot-
worzył kluczem, wyciągniętym z kieszeni.
Suzy niepewnie weszła do środka. Oczy roz-
szerzyły się jej ze zdumienia, gdy ujrzała okazałość
i przepych pomieszczenia, w którym się znalazła.
Trudno było nazwać pokojem ten ogromny apar-
tament, gdzie z łatwością zmieściłoby się jej włas-
ne mieszkanko.
Z podziwem rozglądała się po eleganckim salo-
nie, który urządzono z wyczuciem i smakiem.
Widok na piękne tereny wokół posiadłości wprost
zapierał dech. Dopiero po chwili dostrzegła znaj-
dujące się na przeciwległej ścianie podwójne, roz-
suwane drzwi, prowadzÄ…ce do sypialni.
Suzy poczuła ucisk w gardle. Tam było tylko
jedno łóżko! Owszem, duże, lecz tylko jedno!
Nie będę spać z tobą w jednym łóżku!
oświadczyła stanowczo.
Lucas zmierzył ją spojrzeniem. Z rumieńcem
wstydu na twarzy, z oczami błyszczącymi od emo-
cji, z drobnymi dłońmi zaciśniętymi w piąstki,
wyglądała na zaszokowaną i oburzoną. Nawet ję-
zyk ciała i gestów umiała doskonale dopasować do
roli, którą postanowiła dla niego odegrać! I na-
prawdę niezle jej to szło.
Nie rozumiem, czemu się tak płoszysz?
Wzruszył ramionami. Będziesz w tym łóżku po
prostu grzecznie spać. Przykro mi, lecz muszę cię
rozczarować. Nie jestem zainteresowany twoimi
usługami erotycznymi.
To powinno jej ulżyć. Powinna się ucieszyć.
Słowa pułkownika Soamesa gwarantowały jej
przecież bezpieczeństwo w czasie trwania fikcyj-
nego związku. Ale słowa te oznaczały Uownież
odrzucenie! Urażona duma kobieca zagłuszyłagłos
rozsÄ…dku.
Nawet mi przez myśl nie przeszło, aby prze-
spać się z tobą! wypaliła. Będę spać na sofie
w salonie.
Nawet nie myśl o tym! odparł tonem nie
znoszącym sprzeciwu. Już pewnie kombinujesz,
jak mi się wymknąć po ciemku, co? A poza tym,
skoro jesteśmy parą, musimy spać razem. Nie za-
mierzam budzić podejrzeń służby i prowokować
plotek. Chyba że wolisz spędzić następnych kilka
tygodni w więzieniu... dodał lżejszym tonem,
lecz zimny błysk w jego oku świadczył o tym, że
nie żartuje.
Przez moment zastanawiała się, czy drugie wy-
jście nie byłoby lepsze. Na samą myśl, że leżąc
obok niego, mogłaby ulec pokusie i znów zostać
odrzucona, ogarniała ją desperacja.
Luke ruszył wgłąb apartamentu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]