[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Już nas nie wypuszczą. Bo co wytłumaczysz?
- %7łe Broniak jednak jest w Szczecinie. Rozszyfrowałem już jego metodę. Gdyby miał
stąd wyjechać, powiedziałby dozorcy parkingu, że zostaje w Szczecinie. Ponieważ miał
zamiar zostać, powiedział mu, że wyjeżdża. To jego metoda.
- Metoda, ale nie dowód - mruknął sierżant. - Major nie lubi takich, jak on to nazywa
 intuicyjnych poszlak , z natchnienia. Zaraz ci powie, żebyś to swoje natchnienie zaniósł do
Zakładu Kryminalistyki i zaczekał na wynik ekspertyzy.
- Franek, on tu jest. Na pewno. Czuję to na ulicach, w knajpach, w porcie. Czasem
odwracam się, bo wydaje mi się, że słyszę jego oddech, jego kroki. Czasem widzę odbicie
jego twarzy w witrynie wystawy. To zabawne, ale naprawdę tak czuję. Siedziałem wczoraj w
restauracji i byłem pewny, że przed chwilą Broniak wstał z tego samego krzesła. Chyba
mijaliśmy się kilkakrotnie na ulicy. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale on tu jest.
Nie wiedziałem, co sierżant naprawdę sądzi o moich  intuicyjnych poszlakach ,
których nie zauważono by nawet przez elektronowy mikroskop w Zakładzie Kryminalistyki.
Może był zmęczony moim uporem, beznadziejnością naszych poszukiwań i działał tylko w
imię przyjazni? Chcąc mnie pocieszyć, nawiązał do tego, co było niewątpliwym sukcesem.
Zapytał:
- Czy masz wiadomość, jak Warszawa ocenia taśmę z zeznaniami Szydły? Zwietnie
rozegrałeś to przesłuchanie.
O ocenie tego przesłuchania dowiedziałem się przypadkowo od Karola, którego, wraz
z drugim oficerem reprezentującym inny  pion ministerstwa, przysłano do Szczecina w
związku ze specyficzną treścią zeznań Szydły. Zcigając mordercę rzekomego Emila Ząbka,
wpadliśmy na trop siatki szpiegowskiej, której istnienie potwierdziło ostatecznie zeznanie
Szydły. O to właśnie chodziło i w tej sprawie przyjechał Karol, mój dobry znajomy, z którym
kilka lat po wojnie pracowałem w Krakowie.
Tak więc od Karola dowiedziałem się, że w ministerstwie mówią z uznaniem o
przeprowadzonym przeze mnie przesłuchaniu w Gospodzie Ludowej pod Stargardem. Szydłę
przewieziono już do Warszawy. Jest wściekły na mnie za podstęp którego użyłem, by
dowiedzieć się czegoś o nim i Broniaku, i teraz odmawia wszelkich zeznań. Musi wziąć
porcję antybiotyków, bo groziła mu infekcja, więc dali mu na razie spokój.
Karol ani ten drugi oficer nie wtrącali się w moje plany i nie kwestionowali mego
pobytu w Szczecinie. Widocznie nie otrzymali w tej sprawie żadnych instrukcji. Natomiast
Karol otwarcie oświadczył, że nie wierzy w powodzenie moich poszukiwań, bo  teraz trzeba
zadziałać całkiem inaczej - mówił - po naszej linii. Zabawa w Holmesa nic tu nie daje .
- Tak - powiedziałem sierżantowi - w Warszawie podoba się taśma z zeznaniami
Szydły. W ogóle są z nas bardzo zadowoleni.
Dowiedziałem się jeszcze od Karola, że w Szczecinie przebywa od pewnego czasu
jeden z naszych wspólnych znajomych, Roman. To była najlepsza wiadomość. Jeśli Roman
dostrzegł gdzieś przypadkowo Broniaka, moje szanse wielokrotnie wzrastały. Nie mogąc
korzystać z pomocy najnowocześniejszych metod, jakimi dysponowaliśmy, liczyłem już tylko
na przypadek, spodziewałem się cudu. Roman pracował w  Continentalu .
- Masz jakiś plan na dzisiaj? - zapytał sierżant.
- Chciałbym się spotkać ze starym kumplem. To człowiek, który ma znakomitą
pamięć, który wszystko wie i wszystko widzi. W nim nasza ostatnia nadzieja. Nie chcę więcej
o nim mówić, ani nie mogę przedstawić ci tego człowieka.
- Rozumiem. Ale chyba nie zapomnisz, o której mamy pośpieszny do Warszawy?
- Za cztery godziny. Jeżeli w ciągu czterech godzin nic nie załatwię, to przegraliśmy.
Jedz teraz do komendy i czekaj przy telefonie pogotowia MO, numer 07. I nie odchodz
stamtąd, nawet gdyby to trwało całą noc. Mamy nad ranem drugi pośpieszny do Warszawy.
- To mi się nie podoba.
- Słowo, że jutro meldujemy się w Warszawie.
- W tym roku z trzecią zawaloną sprawą - westchnął sierżant. - Może już nie nadajemy
się do tej roboty? Czasami czuję, że jestem już piekielnie zmęczony. Ale kiedy pomyślę o
emeryturze, strach mnie oblatuje. Co ja będę robić? Po co będę rano wstawać?
- Masz dzieci i żonę - powiedziałem.
- Mam - potwierdził bezbarwnie sierżant. - No, to cześć.
- Cześć.
Odszedł powolnym krokiem. Ruszyłem szybciej wzdłuż tej samej ulicy w stronę
hotelu  Continental . Padał ulewny deszcz.
93
Restauracja hotelu  Continental .
W głębi, przy najdalszym stoliku od wejścia, siedzi Broniak odwrócony plecami do
sali i tylko czasem rzuca niespokojne, ukradkowe spojrzenie poza siebie, na oszklone drzwi
wejściowe. Z prawej strony stolika siedzi Monika.
- Bądz trochę miły - mówi. - Najgorsze już minęło, a jutro wyjeżdżasz... Tom, bądz
miły.
- Będę miły, jak pójdziemy na górę. Ty idziesz pierwsza, ale drzwi do pokoju
zostawisz uchylone, żebym nie musiał pukać ani czekać, aż otworzysz.
- Czemu się denerwujesz? Mnie nie musisz się bać, znam życie. Już ci mówiłam:
jestem młoda, ale wiem, jak trzeba żyć, żeby być na wierzchu... Wiesz, Tom, nawet klawo
wyglądasz z tymi wąsami i baczkami. Nikt by cię nie poznał. Denerwuje cię, że tyle mówię?
Uważaj, Tom, idzie kelner.
Do stolika podchodzi kelner, zręcznie balansując tacą zbiera talerze i sztućce. Na
jeden z zabranych talerzy wysypuje niedopałki z popielniczki. Złożoną serwetką otrzepuje
obrus z okruszków i zawiesza ją na przedramieniu. Broniak zamawia dwie kawy i prosi o
rachunek. Kelner sięga po karafkę z resztką winiaku i napełnia opróżnione kieliszki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •