[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czy opuszczonych matek... Urocza siedziba dla
starych kobiet, które ciężko pracowały, założona
gdzieś za granicą.
Twarz pani Harmon spochmurniała. Jej ciemne oczy
przybrały tragiczny wyraz.
- Wiem, co myślisz teraz, ciociu Jane - podjęła. -
Myślisz, że ze mnie byłaby najgorsza zbrodniarka,
bo potrafiłabym okłamywać samą siebie. Jeżeli ktoś
pragnie pieniędzy dla samolubnych celów, to chociaż
wie, jaki jest naprawdę. Jeżeli jednak ktoś zacznie w
siebie wmawiać, że pragnie ich dla dobra innych,
może wyciągnąć ostateczny wniosek, że w gruncie
rzeczy morderstwo to nic złego. Ale ja - zawołała i
wzrok jej pojaśniał - ja za nic nie zabiłabym nikogo.
Nawet gdyby to był ktoś bardzo stary lub
beznadziejnie chory, lub taki, co wyrządza wiele
krzywd innym. Nie zabiłabym szantażysty ani
najbardziej krwiożerczej bestii. - Troskliwie
wyłowiła muchę z fusów po kawie i ułożyła ją na
stoliku, by obeschła. - Bo, ciociu, ludzie pragną żyć,
prawda? Tak samo muchy. Każdy ceni sobie życie... i
zgrzybiały, i cierpiący, i taki, co porusza się z
trudem. Julian powiada, że tacy boją się śmierci
jeszcze bardziej niż młodzi i w pełni sił. Trudniej im
umierać - powiada Julian - gdyż cięższą toczą walkę
o życie. Ja także kocham życie, nie dlatego nawet, by
być szczęśliwą, radować się, bawić. Po prostu, ciociu
Jane, chcę chodzić, poruszać się, myśleć, odczuwać
wszystko, co mnie otacza.
Ostrożnie dmuchnęła na muchę, która poruszyła
nóżkami i odleciała, zataczając się jak pijana.
- Nie martw się, kochana ciociu - powiedziała. - Ja
nigdy nikogo nie zabiję.
ROZDZIAA CZTERNASTY
WYCIECZKA W CZAS PRZESZAY
Po nocy w pociągu inspektor Craddock wysiadł na
małej stacyjce w górzystej części Szkocji.
W pierwszej chwili był nieco zdziwiony, że bogata i
ciężko chora pani Goedler wybrała ten szkocki
partykularz, mając do dyspozycji dom w eleganckiej
dzielnicy Londynu, posiadłość ziemską w hrabstwie
Hamp bądz willę na południu Francji. Niewątpliwie
jest tu odcięta od znajomych i rozrywek. Musi
odczuwać samotność, jeżeli nie jest aż tak chora, że
nie zdaje sobie sprawy z tego, co się wokół: dzieje.
Przed budynkiem stacyjnym oczekiwał samochód -
ogromny staroświecki daimler z kierowcą w
podeszłym wieku. Ranek był piękny, słoneczny, więc
inspektor delektował się trzydziestokilometrową
przejażdżką, ale przez cały czas nie mógł się
nadziwić, że można gustować w takim odosobnieniu.
Sprawę wyjaśniła zdawkowa rozmowa z kierowcą.
- To jest jej dom rodzinny z lat dziecinnych. Bo widzi
pan, pani Goedler jest ostatnia z rodu. I ona, i pan
Goedler czuli się tutaj dobrze, lepiej niż gdzie
indziej. Tyle że on nieczęsto mógł wyrwać się z
Londynu. Ale jak już tutaj przyjechali, byli weseli i
szczęśliwi jak dzieci.
Na widok szarych murów starego dworu Craddock
pomyślał, że czas szybko umyka. Został powitany
przez wiekowego kamerdynera, a następnie -
ogolony i wykąpany -zszedł do pokoju, gdzie na
ogromnym kominku płonął ogień i nakryte było do
śniadania.
Gdy skończył jeść, weszła do pokoju kobieta w
średnim wieku, o sympatycznej powierzchowności i
pewnym siebie sposobie bycia. Miała na sobie ubiór
pielęgniarki i przedstawiła się jako siostra
McClelland.
- Przygotowałam pacjentkę na pańskie przybycie,
inspektorze, i właśnie pana oczekuje.
- Zrobię wszystko, by jej zbytnio nie zmęczyć -
obiecał.
- Winnam uprzedzić pana, jak będzie wyglądała
rozmowa. Zobaczy pan panią Goedler w stanie na
pozór normalnym. Będzie mówić z przyjemnością i
swadą, a pózniej, nieoczekiwanie, opuszczą ją siły.
Wtedy musi pan zaraz odejść i posłać po mnie. Pani
Goedłer pozostaje stale pod wpływem morfiny i
przeważnie drzemie. Przed pańską wizytą podałam
jej silnie działający środek pobudzający. Gdy minie
jego działanie, nastąpi reakcja i pacjentka popadnie
znowu w stan półświadomości.
- Rozumiem, siostro, i dziękuję. Czy nie naruszając
tajemnicy zawodowej, może mi pani powiedzieć, jak
właściwie przedstawia się stan zdrowia pani
Goedler?
- To, panie inspektorze, kobieta umierająca. Przy
życiu da się ją utrzymać nie dłużej niż parę tygodni.
Zapewne zdziwi się pan, gdy powiem, że powinna
umrzeć przed wieloma laty, ale tak jest naprawdę,
panie inspektorze. Nie zgasła dotąd tylko dzięki
niezwykłemu umiłowaniu i radości życia. To również
brzmi dziwnie w odniesieniu do osoby, która od
niepamiętnych czasów jest ciężko chora, a w ciągu
ostatnich piętnastu lat nie opuszczała domu. Ale i to
jest prawdą, inspektorze. Pani Goedler zawsze była
słabowita, lecz wolę życia zachowała w niezwykłym
stopniu - powiedziała siostra i zaraz dodała z
uśmiechem: - Przekona się pan, że to pełna uroku
starsza pani.
Craddock został wprowadzony do przestronnej
sypialni, gdzie na kominku płonął suty ogień, a na
wielkim łożu z baldachimem spoczywała sędziwa
dama. Była tylko o siedem lub osiem lat starsza od
Letycji Blacklock, lecz była tak drobna i tak
wymizerowana, że wyglądała na zgrzybiałą
staruszkę.
Siwe włosy miała starannie ułożone, a lizeska z
blado-niebieskiej wełny otulała jej ramiona. Twarz
poorana zmarszczkami miała wyraz bólu, ale także
łagodności i słodyczy, a w wyblakłych błękitnych
oczach Craddock dostrzegł, ku swemu zdumieniu,
figlarne ogniki.
- Interesujące wydarzenie - rozpoczęła. - Nieczęsto [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •