[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powiedziała, że Wes jest dla niej znakomitą partią... Przy
pomniał sobie urywki konwersacji na temat jej dzieciństwa -
o ojcu, który ją uwielbiał, ale umarł, gdy była małą dziewczyn
ką, oraz o nadopiekuńczej matce, która ją wychowywała. Nie
śmiała szara myszka" - tak na ogół mówiono o niej w Jasper
Gulch.
Jednak podczas ich pierwszego spotkania nie było po niej
widać nieśmiałości. Wystarczyło jedno spojrzenie w jej ciemno
szare oczy - i był stracony. Wystarczyła pieszczota jej dłoni,
jedno muśnięcie warg - i musiał ją mieć.
Na zewnątrz samochodu hulał wiatr, ale wewnątrz było mu
ciepło u boku Lily. I byli sami.
- Powiedz mi, co mam robić...
Przez chwilę, tak krótką jak mgnienie oka, pomyślał, że jego
marzenia się urzeczywistniają. Gdyby tak przysunęła się bliżej,
położyła dłoń na jego dłoni, a usta na jego ustach... Zaszumiało
mu w głowie z podniecenia.
- Może nie jesteś ubezpieczony? - spytała, zdziwiona dłu
gim milczeniem.
Ubezpieczenie... Powoli wracał do rzeczywistości. Nauka
jazdy. Mówiła o nauce jazdy.
Erotyczne wizje zniknęły mu sprzed oczu.
- Nigdy nie pytaj lekarza o ubezpieczenie - powiedział,
przesuwając się niechętnie na swoje miejsce. - Przekręć kluczyk
w stacyjce...
Palce jej lekko drżały, ale silnik samochodu zaczął mruczeć
jak kot wylegujący się na słońcu.
- Dobrze. Teraz połóż nogę na hamulcu, a potem delikatnie
przesuń dzwignię biegów wstecz... Teraz zdejmij nogę z hamul
ca i lekko naciśnij gaz.
Uśmiechnął się pobłażliwie, ponieważ w momencie, gdy sa
mochód ruszył, Lily raptownie wcisnęła hamulec.
- Spróbuj raz jeszcze - powiedział. - Nic nie jedzie, wi
dzisz? Gdy znajdziemy się poza miastem, musisz tyłko uważać,
by nie wylądować w rowie.
Tak mocno chwyciła kierownicę, że aż zbielały jej palce.
- Doskonałe! - pochwalił ją, gdy wolno sunęła ulicą. - Te
raz zobaczymy, czy potrafisz pojechać szybciej niż dziesięć
kilometrów na godzinę.
- O Boże, Burke! Prowadzę! Naprawdę prowadzę!
Burke rozsiadł się wygodnie w fotelu i zerknął na profil Lily.
Kilka niesfornych kosmyków włosów wymknęło się spod sze
rokiej opaski. Wargi miała czerwone, pełne i nawet próbowała
się uśmiechnąć.
- Jadę! - ucieszyła się. - Naprawdę jadę - powtórzyła z nie
dowierzaniem, zerkajÄ…c na niego.
Skinął głową, ale uśmiech zamarł mu na ustach, gdy pod
jechali niebezpiecznie blisko skrzynki pocztowej stojÄ…cej na
chodniku.
- Ojej! - zawołała, gwałtownie skręcając kierownicę.
- Wszystko w porządku - pocieszył ją. - Idzie ci świetnie.
- Czy to naprawdę ja? - spytała ze zdziwieniem. - Cicha,
nieśmiała Louetta Graham? Tak, potrafię robić wszystko, co
zechcę! Nauczyłam się prowadzić bar. Potrafię dotrzymać przy
sięgi i nawet powstrzymać się przed pocałowaniem ciebie!
Brawo!
W głowie Burke'a zadudniły bębny. Jechali w milczeniu,
tylko z włączonego radia cicho sączyła się stara westernowa
melodia. Serce Burke'a biło dokładnie w rytm tej muzyki, ale
nie mógł przestać myśleć o złożonej przez nią przysiędze, że
powstrzyma się i nie będzie go całować...
Obserwował ją uważnie, świadom był każdego jej ruchu
i gestu. Widział, w którym dokładnie momencie wciągnęła po
wietrze i zwolniła nieco uchwyt na kierownicy. Wyglądało na
to, że potrafi uważnie słuchać i szybko się uczy. Oczywiście,
zauważył to już pierwszej nocy, którą spędził w Jasper Gulch.
- Trzeba przejechać przez most na Sugar Creek - oświad
czyła i tak gwałtownie zahamowała, że polecieli do przodu.
- Dlaczego stanęłaś? - zapytał. - I co, u diabła, masz na
myśli, twierdząc, że nie zamierzasz mnie pocałować?!
Zerknęła na niego, a potem na most, przysypany puszystym,
białym śniegiem.
- Nikt nie jedzie - zachęcił ją. - Jedz, Lily! Dasz sobie radę.
Po prostu staraj się jechać środkiem.
Nim ruszyła, tak mocno ścisnęła kierownicę, że palce jej
znów zbielały. Burke był pewien, że szybciej przeszedłby most
na piechotę. Gdy wreszcie dotarła na drugi brzeg, znów stanęła.
Rozejrzała się wokół, chcąc stwierdzić, jaki dystans pokonała.
- Prowadzenie samochodu wcale nie jest trudne - oświad
[ Pobierz całość w formacie PDF ]