[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wobec jego osoby.
- Skoro pani już zaczęła, chcę wysłuchać całej historii - Anna zamanifestowała swoją
wolę, rozsiadając się wygodnie w fotelu. Nie rozumiała, co się stało. Jej adwokatka najpierw
nalegała na spotkanie, potem zaczęła opowiadać jakieś historie z przeszłości, wzbudziła jej
ciekawość, a zarazem zaniepokojenie, a teraz nagle postanowiła się wycofać. Nie, na to Anna
nie zamierzała już pozwolić. - Pani mecenas. Jeżeli to, co chciała mi pani powiedzieć, ma
jakiś związek z moim partnerem, proszę to zrobić. Nie wyjdę stąd, dopóki nie dowiem się
wszystkiego.
- Jest pani uparta. Popełniłam błąd, ale trudno. Opowiem, co wiem, tylko może
napijmy się najpierw kawy. - Martyna Bulewicz poprosiła sekretarkę o dwie filiżanki.
Odczekały chwilę, aż ta postawiła przed nimi tacę z pachnącą kawą i cichutko zamknęła za
sobą drzwi.
- Jak już wspomniałam, ja nie prowadziłam tego śledztwa, tylko pomagałam zbierać
dowody, byłam obecna przy przesłuchaniach, właściwie byłam takim
przynieś-podaj-pozamiataj . Proszę mnie zle nie zrozumieć, ja nie chcę rzucać na nikogo
podejrzeń. Lubię panią, wiem, że pani wiele przeżyła, dlatego wolałabym, żeby miała pani
jasną sytuację.
- Ale o co chodzi?
- Michał Nawrot był przesłuchiwany w charakterze świadka, był ostatnią osobą, która
widziała zaginioną. Zeznał, że widzieli się dzień przed zaginięciem, potem zaginiona miała
wrócić do domu. Na drugi dzień podobno zadzwoniła do niego i powiedziała, że odchodzi od
niego, a kiedy poprosił o spotkanie, wyraziła zgodę i umówili się dwie godziny pózniej. Na
spotkanie nie dojechała. Zaniepokojony Michał zadzwonił do jej rodziców, jednak
powiedzieli mu, że nie wróciła na noc do domu. Byli przekonani, że to u niego właśnie
spędziła noc, dlatego nie martwili się, bo nie zdarzyło się to po raz pierwszy. Kiedy jednak
powiedział, że to nieprawda, rodzice zgłosili zaginięcie Nasturcji na policję. Pół miejscowości
zaangażowało się w poszukiwania. Były patrole z psami, wielu ochotników, którzy
przeszukiwali bramy, parki, ulice, rozwieszali też setki plakatów z jej zdjęciem. Początkowo
wszystko wskazywało na to, że rzeczywiście wyjechała, zostawiła chłopaka i rodziców, bo
zakochała się w kimś innym. Zresztą z wywiadu wynikało, że była bardzo kochliwa i często
zmieniała partnerów. Dlatego wszyscy byli zaskoczeni, kiedy w szóstym dniu poszukiwań
znaleziono w kamieniołomie jej ciało. Ekipa, która zjawiła się na miejscu, musiała wezwać
nurków, by pomogli je wydobyć. Było już w fazie zaawansowanego rozkładu. Wyglądało na
to, że dziewczyna utopiła się kilka dni wcześniej. Biegły nie stwierdził na ciele śladów
ingerencji osób trzecich. Zbadano też miejsce zdarzenia, niestety, przez trzy dni
poprzedzające znalezienie zwłok padał deszcz i trudno było ustalić, czy Nastka sama
znajdowała się w kamieniołomie, czy ktoś jej towarzyszył. Nikt nie potrafił powiedzieć, czy
dziewczyna miała jakieś problemy. Jednak zważywszy na to, że była osobą dosyć zamkniętą,
jak zeznało kilku jej znajomych, mogła mieć jakieś problemy, o których nie mówiła nawet
swojemu aktualnemu chłopakowi. Brano pod uwagę trzy możliwości. Albo był to
nieszczęśliwy wypadek, co wydawało się nieprawdopodobne, gdyż w tym czasie miała
spotkać się z chłopakiem. Skąd więc znalazłaby się w rejonie kamieniołomów, gdzie był
zakaz spacerowania? Drugą opcją było samobójstwo, w miejscu, które gwarantowało
natychmiastową śmierć. Niestety, nie znaleziono listu pożegnalnego. Trzecia możliwość to
zabójstwo na tle rabunkowym.
- A dlaczego tak uważano? Coś jej zginęło?
- No właśnie, ta hipoteza nie została potwierdzona do końca. Jej rodzice zeznali, że
Nasturcja nigdy nie rozstawała się z pewnym wisiorkiem. Miała go na sobie zawsze, nawet
gdy się kąpała czy szła spać. Nosiła na szyi łańcuszek z taką charakterystyczną zawieszką.
Kiedy odnaleziono jej ciało, tego łańcuszka nie było. Ponieważ miejsce, w którym się
znalazła, to zalany wodą kamieniołom i jest tam wiele wystających skał, uznano, że spadając,
mogła zahaczyć o wyrąb skały, łańcuszek zerwał się i spoczął gdzieś na dnie. Nurkowie
poszukiwali go, lecz ze względu na trudny dostęp i kamieniste dno, ale też śmieci zalegające
w wodzie, nie było możliwe znalezienie tak drobnej rzeczy. Nie wykluczało to jednak
założonej hipotezy, że zerwał się i leży na dnie.
- A jak ten łańcuszek wyglądał?
- Nie pamiętam dokładnie, na zawieszce były chyba jakieś postacie, anioły czy coś
takiego. Był cenny. Wykonany na zamówienie, przez znanego artystę z Florencji. Och,
wyleciało mi z głowy jego nazwisko... Zawieszka była wybijana brylantami.
- A dlaczego mi pani o tym opowiada? Nadal nie jestem pewna, co chce mi pani
przekazać.
- Może dobrze byłoby, żeby porozmawiała pani z partnerem o tym zdarzeniu. Nie
wiem, jak postąpi teraz, ale wtedy nie podobało mi się jego zachowanie. Wyczuwałam jakiś
fałsz. To było tylko moje wrażenie, lecz nie ufałam mu, wydawało mi się, że nie mówi
prawdy. Nawet rozmawiałam o tym z inspektorem prowadzącym śledztwo, jednak nie
podzielił moich spostrzeżeń. Uznał, że nie mam żadnego doświadczenia, a przeciwko
Michałowi nie było żadnych dowodów. Proszę mnie dobrze zrozumieć, ja nie sugeruję, że on
w jakiś sposób przyczynił się do śmierci tej dziewczyny, ale... może wie coś, czego wtedy nie
powiedział. Proszę to nazwać kobiecą intuicją, nie wiem, w każdym razie po tym zdarzeniu
odeszłam z policji. Nie mogłam pogodzić się z tym, że moje odczucia nie miały żadnego
wpływu na przebieg postępowania, zbyt dużo kosztowało mnie to emocji. Nadal to
przeżywam i chciałam podzielić się z panią moimi przemyśleniami. Miałabym wyrzuty
sumienia, gdybym tego nie zrobiła. Proszę nie mieć mi za złe. Ja mam ogromną nadzieję, że
Michał tak dziwnie reagował wtedy na stres i wszystko było z nim w porządku, ale pewnie
dziś spokojnie już z panią o tym porozmawia.
- Pani chyba oszalała! - Anna była wyraznie wzburzona tym, co usłyszała. - Nie wiem,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]