[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rudolf stwierdził, iż jest wyśmienita! Przyniosła mu w
koszyku także bukłak piwa. Kiedy dziękował jej, że i o tym
pomyślała, wyjaśniła:
- Nie jestem aż tak stara, żeby zapomnieć, co lubi
mężczyzna!
- Dlaczego nie wyszła pani ponownie za mąż? - zapytał
Rudolf.
- Nie znalazłam nikogo, kto by mi się naprawdę spodobał
- tak było! - odparła pani Sturdel.
- Idę o zakład, że każdy mężczyzna we wsi jest gotów
złożyć swe serce u pani stóp - schlebiał Rudolf.
- Dajże pan spokój! - pani Sturdel zaśmiała się. Była
wyraznie zadowolona z komplementu i lekko się zarumieniła.
- Muszę już wracać - oznajmiła po skończonej kolacji.
- Czy dziecko jeszcze się nie narodziło? - spytała Tylda.
- Każe nam długo czekać - odrzekła akuszerka - dlatego
jestem już prawie pewna, że będzie to dziewczynka!
Ruszyła do wsi.
Tylda zamknęła za nią drzwi i powoli poszła do sypialni.
Rudolf przyglądał się jej przez dłuższą chwilę, po czym
spytał:
- Czym się tak martwisz?
- Ja... zastanawiam się, gdzie będę... dzisiaj spała -
wyznała.
- Tam, gdzie ostatniej nocy! Spłonęła rumieńcem.
- Myślę, że nie... powinnam, jesteś już przytomny, choć
nie rozumiem... czy byłoby w tym właściwie... coś złego.
Nastała chwila milczenia, po czym Rudolf powiedział:
- Mogę podać ci kilka powodów, ale. prawdę mówiąc,
znalazłem pewne wyjście.
- Tak?
- Kiedy byłem w Szwecji - zaczął - opowiedziano mi o
panującym wśród zaręczonych dziwnym zwyczaju.
- Co to za zwyczaj? - spytała Tylda.
- Jak zapewne wiesz, w zimie panują tam duże mrozy, a
piec zazwyczaj stoi tylko w głównej izbie - mówił Rudolf. -
Więc gdy narzeczeni chcą porozmawiać ze sobą na osobności
- a ponieważ zmarzliby w innym pokoju, gdzie nie ma pieca -
kładą się razem do łóżka.
- Do łóżka! - wykrzyknęła Tylda.
- Tak - odparł - lecz pomiędzy nimi kładzie się duży
pościelowy wałek, tak aby nie mogli się nawzajem dotykać.
Ten zwyczaj nazywa się wypraszanie".
- Brzmi to trochę dziwnie - zauważyła Tylda.
- Dziwnie czy nie, jest to wyjście z naszego kłopotu -
odrzekł Rudolf. - Możesz zabrać podgłówek, na którym
spałem tej nocy. Jeżeli położysz go wzdłuż, pośrodku łóżka,
będzie on, daję ci słowo, najlepszą przyzwoitką!
- To brzmi... rozsądnie - powiedziała Tylda.
- To jest rozsądne - odparł. - Mógłbym się, oczywiście,
przenieść na podłogę, ale byłoby to bardzo niewygodne.
Ewentualnie ty mogłabyś spać na siedząco na tym twardym
krześle, i to wyczerpuje liczbę rozwiązań.
- To prawda - zgodziła się Tylda. - A więc będziemy się
wypraszać", jeśli tak to się określa.
Położyła podgłówek pośrodku łóżka, po czym poprosiła:
- Rozbiorę się w kuchni, ale czy mógłbyś zamknąć oczy
tak jak dziś rano?
- Zamknę.
- Przyrzekasz?
- Na honor żołnierza!
- Nie wydaje mi się, by brzmiało to bardzo przekonująco.
Kto jest waszym świętym patronem w Oberni?
- Jest ich kilku - odrzekł Rudolf. - Myślę, że święty
Gerard jest najbardziej popularny.
- Nigdy o nim nie słyszałam - zdziwiła się Tylda. - Co on
takiego zrobił?
- Zaczął dość dobrze - opowiadał Rudolf - zabijając kilka
smoków i zdobywając rękę księżniczki. Potem się stoczył.
- Jak to?
- Opuścił swój zamek, żonę i dzieci. Zaczął, wędrować po
kraju w zakonnym habicie, szukając resztek świętego krzyża.
- Czy w ten właśnie sposób chciał zostać świętym?
- Według mnie była to chęć uniknięcia odpowiedzialności
- zauważył Rudolf. - Ale przysięgnę na świętego Gerarda, jeśli
taka jest twoja wola.
- Musimy także uzgodnić karę, na wypadek gdybyś
złamał przysięgę.
- Co proponujesz?
- Czego najbardziej nie chciałbyś utracić lub poświęcić?
Myślał przez chwilę, po czym z figlarnym błyskiem w oku
powiedział:
- Odpowiedzią będzie chyba wino, kobiety i śpiew",
choć nie zależy mi specjalnie na tym śpiewie.
- Bardzo dobrze. Teraz musisz za mną powtarzać:
Zwięty Gerardzie,
Jeśli nie powiedziałem prawdy choć ćwierci,
Ni wina, ni kobiet aż do śmierci.
- Ta zbyt surowa kara! - zaprotestował Rudolf.
- Co więc proponujesz?
Dumał przez moment, po czym rzekł powoli:
Zwięty Gerardzie,
Jeśli nie powiedziałem prawdy choć ćwierci,
Daj mi jedną tylko kobietę aż do śmierci.
- Powinnam pomyśleć, że to prawie równie surowa kara -
stwierdziła Tylda. - Oznaczałoby to, że się ożenisz i nie
spotkasz więcej żadnych Mitzi, nie wezmiesz udziału w
żadnych wesołych, zabawnych kolacjach. Będziesz musiał
siedzieć w domu ze swoją żoną!
Roześmiała się. Przypadkiem uchwyciła spojrzenie
Rudolfa i śmiech zamarł jej na ustach.
Nie wiedziała dlaczego, lecz na chwilę coś sparaliżowało
jej swobodę ruchów., odebrało oddech.
- To będzie zależeć od tego, z kim się ożenię! -
powiedział cicho.
ROZDZIAA 6
Tylda pomagała pani Sturdel zmywać naczynia po
śniadaniu.
Tego ranka śniadanie trochę się przeciągnęło, bowiem
siedząc w trójkę długo rozmawiali i żartowali.
- Myślę, że dziecko urodzi się dziś rano - powiedziała
położna.
- Jest pani pewna? - dopytywała się Tylda.
- Prawie tak samo, jak wszystkiego na tym zwariowanym
świecie - odparła pani Sturdel. - Choć po dzieciach można się
spodziewać wszystkiego.
Tylda uśmiechnęła się. Odłożyła na bok wytarty do sucha
talerz, po czym spojrzała w okno i ledwie powstrzymała
okrzyk przerażenia.
- Frau Sturdel! - krzyknęła nagląco.
- Co się stało?
- Niech pani patrzy!
W dole widać było dwóch policjantów wspinających się w
stronę domu.
- To nasz posterunkowy i ktoś jeszcze - oznajmiła pani
Sturdel.
- Co mamy robić? Gdzie się możemy ukryć? - pytała
zdenerwowana Tylda.
Pani Sturdel przemierzyła szybkimi krokami kuchnię i
zamknęła drzwi na skobel.
Krzyknęła w stronę Tyldy:
- Szybko! Do sypialni!
Tylda posłuchała. Rudolf wyglądał na zaskoczonego, gdy
wpadły nagle do pokoju.
- Idzie tu dwóch policjantów! - wyjaśniła cicho Tylda.
Pani Sturdel podeszła do szafy z ubraniami.
- Kładzcie się na środku łóżka, oboje - rozkazała.
Tylda spojrzała na nią zdziwiona, ale po chwili wahania,
gdy Rudolf przesunął się z boku na środek łóżka, uniosła
pierzynę i położyła się obok niego.
Do końca nie wiedziała, co pani Sturdel zamierza zrobić.
Przerażała ją perspektywa aresztowania i przesłuchiwania na
posterunku. Tymczasem położna zdjęła z najwyższej półki
szafy grubą kapę, którą w Anglii nazywano patchwork".
Pozszywane małe skrawki różnokolorowych tkanin
tworzyły wyjątkowo oryginalne i piękne przykrycie na łóżko.
Lecz nie było czasu na podziwianie czegokolwiek!
Ułożyła się wyprostowana obok Rudolfa, który objął ją
ramieniem. Zadrżała i przez chwilę czuła się niepewnie,
ponieważ nigdy jeszcze nie leżała tak blisko mężczyzny. Pani
Sturdel przykrywała ich kapą. Wtedy Tylda zrozumiała, że
leżąc na środku łóżka, przykryci puszystą pierzyną, trochę
bardziej teraz wybrzuszoną niż zwykle, będą dobrze ukryci.
Kiedy będą już całkowicie przykryci, nikt się nie domyśli, że
w łóżku ktoś leży. Odgadując zamiary pani Sturdel, Rudolf
rozsunął dwie poduszki, tworząc zagłębienie, w którym oboje
ułożyli swoje głowy. Jak tylko pani Sturdel skończyła słać
łóżko, rozległo się pukanie do drzwi.
- Bądzcie cicho! - wyszeptała.
Wyszła z pokoju i przeszła przez kuchnię.
Drzwi do sypialni zostawiła szeroko otwarte, jakby
pokazując, że nie ma nic do ukrycia. Rudolf i Tylda usłyszeli,
jak otwiera drzwi i mówi zdumiona:
- Guten Morgen, Herr Oberinspektor!
- Guten Morgen, Frau Sturdel! - odpowiedział męski głos.
- Chcieliście się ze mną zobaczyć? - zapytała pani
Sturdel.
- Tak, to prawda - przyznał posterunkowy, -
Przyprowadziłem też mojego przełożonego, Herr
Oberpolizeiinspektora.
- Guten Morgen, Mein Herr! - pozdrowiła go pani
Sturdel. - Czy wejdziecie i napijecie się kawy?
- To miło z pani strony, Frau Sturdel, ale nie mamy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]