[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mał nieodpartą pokusę przyciągnąć Ginger do siebie i wziąć
w ramiona pod pretekstem, że robi to dla jej dobra.
Czemu nie miałby skorzystać z okazji, a potem niech
się dzieje co chce?! W ten sposób przywiązałby ją do siebie,
a gdyby na dodatek zaszła ciążę, mógłby powiedzieć, że
po tym, co dla niej zrobił, musi zostać z nim na zawsze.
Ale czy wolno mu tak postąpić? Przecież nigdy nie prosiła,
by się dla niej poświęcał. To on zaproponował jej białe mał
żeństwo, nie zdając sobie sprawy, jak trudno mu będzie do
trzymać warunków umowy.
Ale nawet dziś zrobiłby to samo. Dobra i szlachetna Gin
ger w pełni zasługuje na to, by otrzymać amerykańskie oby
watelstwo, które zapewni jej poczucie bezpieczeństwa i po
zwoli decydować o swoim losie. A on powinien zrobić, co
w jego mocy, żeby jej w tym pomóc.
- Joe?
Zamarł ze strachu. Błagam, nie wracajmy do tamtej spra
wy, poprosił ją w duchu.
Anula & Irena
scandalous
- Tak, kochanie?
- Nie jesteś na mnie zły?
- Ja zły na ciebie? Ani trochę.
- Czy to bardzo niedobrze, że jestem dziewicą?
- Ależ nie, zle mnie zrozumiałaś. Bardzo dobrze. Zo
baczysz, będziesz jeszcze szczęśliwa, mogąc je ofiarować
mężczyznie, którego sama sobie wybierzesz.
- Jesteś dla mnie bardzo dobry. Bardzo ci dziękuję.
Joe odetchnÄ…Å‚ z ulgÄ….
Piątek upłynął im niemal tak samo jak czwartek. Ginger
przed lunchem pomagała Vivian szyć wyprawkę, a popo
łudnie przesiedziała nad książką. Joe rysował plany domu,
odrywając się od czasu do czasu, by zasięgnąć opinii matki
i Ginger. To, że wykonuje swą ulubioną pracę, mając w po
bliżu Ginger, sprawiało mu nieoczekiwaną przyjemność.
Martwił się tylko jej samopoczuciem.
- Jak się masz, Ginger? - przyszedł ją zapytać około
trzeciej po południu.
Siedziała z książką w ręku na ławie pod oknem, obło
żona poduszkami.
- Ja? Znakomicie. Dlaczego pytasz?
- Nie masz ochoty wyjść z domu? Nie przykrzy ci się?
- Ani trochę - odparła z uśmiechem. - Pierwszy raz
w życiu mogę sobie pozwolić na czytanie książki w środku
dnia. Na dłuższą metę pewnie zaczęłabym się nudzić, ale
na razie jest mi cudownie. A ty? Wolałbyś może dokądś
wyskoczyć?
Anula & Irena
scandalous
- Nie. Mam swoją pracę i ciebie w pobliżu. Niczego
więcej mi nie trzeba.
Ginger roześmiała się, zadowolona z jego odpowiedzi.
Nagle spojrzała na zegarek.
- Ojej! Obiecałam ugotować na kolację moje ulubione
danie. Muszę się brać do roboty. - Włożyła zakładkę do
książki i odłożyła ją na parapet. - Dobrze, że przyszedłeś,
bo tak się zaczytałam, że zapomniałam o bożym świecie.
- Co to za potrawa?
- Rodzaj gulaszu z jarzynami, który często robiłyśmy
w domu. Jest bardzo oszczędny, wystarczy kość szpikowa
i odrobina mięsa, ale u was mięsa nie brakuje, więc będzie
jeszcze smaczniejszy - odparła z zadowoloną miną, po
czym skierowała się do kuchni.
Joe poszedł za nią.
- Mogę ci w czymś pomóc? - zapytał.
- Jeżeli koniecznie chcesz, obierz kartofle.
Joemu nie przyszłoby do głowy nazwać obieranie kar
tofli przyjemnym zajęciem, niemniej tego popołudnia z pra
wdziwą ochotą krzątał się razem z Ginger po kuchni.
Matka zajrzała do nich raz czy drugi, uśmiechnęła się,
ale niczego nie skomentowała. Kiedy podczas kolacji Joe
przypisał sobie częściowy udział w przyrządzeniu smako
witego dania, Vivian to potwierdziła, wprawiając męża
w stan bliski osłupienia.
- A właśnie, Joe, mam dla ciebie wiadomość - przy
pomniał sobie Ed. - Wyobraz sobie, że wrócił Luke. Od
bywał podobno jakąś misję specjalną chyba w Ameryce
Anula & Irena
scandalous
Zrodkowej, gdzie znalazł się w poważnych opałach. Ricky
Mercado uczestniczył w odbiciu go z rąk buntowników.
- Ale na szczęście wyszedł cało.
- Niestety, niezupełnie. Grozi mu utrata wzroku - od
parł Ed z ciężkim westchnieniem.
- Coś takiego! - przestraszył się Joe. - Jak to? Nic się
nie da zrobić?
- Na razie nie wiadomo. Jest bardzo silny, więc może
nie wszystko stracone. Co za odwaga! Nie wiem, jak bym
się zachowywał na jego miejscu - powiedział Ed.
- Lukę jest twoim przyjacielem? - zapytała Ginger, po
chylając się w kierunku Joego i kładąc mu rękę na dłoni.
- Raczej znajomym. Ale to wspaniały człowiek. Byłoby
okropne, gdyby naprawdę stracił wzrok. Aż strach pomyśleć!
- W zeszły piątek usłyszałam przypadkiem w restaura
cji, jak pan Mercado rozmawiał z synem przez komórkę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]