[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zastanowić się, dlaczego Dabria uznał za słuszne, by poświęcić resztę życia usiłowaniom
zapanowania nad jasnowidzami.
Gwałtowny spadek natężenia gwiezdnego światła sprawił, że wszyscy troje spojrzeli nagle
w górę. Niedaleko od statku ukazał się szyk olbrzymich pojazdów kosmicznych. W sterowni i na
całym statku rozległa się seria dzwonków alarmowych. Kasdeya zaklął i rzucił się do pulpitu
sterowniczego. Gdy był w połowie drogi, następne cztery wielkie machiny przesłoniły widok gęsto
rozsianych gwiazd.
- Co się dzieje? - spytał Wildheit.
- Ra! Tym razem niszczyciele. Nie uda się ich wystrzelać jak kaczki. Nie mamy ani
promieni, ani pocisków, które mogłyby przebić takie osłony.
Jequn i Asbeel wbiegli do pomieszczenia i zajęli pozycje przy przyrządach.
- Myślę, że tym razem, inspektorze, przybyli, aby zastrzelić konia - wykrzyknął Jequn z
wymuszonym uśmiechem.
- Kasdeya walił dłońmi po przyrządach kontrolnych. Potężny ryk nieznanych silników
narastał, wznosząc się ku ultradzwiękom. W miarę, jak tony stawały się coraz bardziej piskliwe,
wszystkich przeszywał lekki dreszcz. W momencie osiągnięcia przez nie przełomowej
częstotliwości wygasły światła gwiazd. Przedtem jeszcze statkiem wstrząsnął szereg potężnych,
bezgłośnych wybuchów. W kilka minut pózniej gwiezdne światło znów rozbłysło, lecz pochodziło
już z innych gwiazd, z innych konstelacji. Po upływie kilku sekund olbrzymie okręty wojenne
również zajęły swoje pozycje, a niemal równocześnie nastąpiła kolejna seria bezgłośnych
wybuchów. Kasdeya położył ręce na przyrządach, wysyłając statek w kolejny skok. Kiedy wyłonili
się w normalną przestrzeń zastali niszczycieli na pozycjach gotowych do ataku. Silne wybuchy
następowały bardzo blisko. Tylko cud sprawił, że przeżyli. Natychmiast powrócili do bezwzględnej
strefy przejściowej, ale twarz Kasdei przybrała grobowy wyraz.
- Gdyby nie ta ich coraz większa dokładność, stałoby się to nudne - stwierdził Wildheit.
- Zgadza się! - skrzywił się Kasdeya. - Teraz widzisz, co miałem na myśli, mówiąc o ich
biegłości w sprawach Chaosu. Przewidują nasze przybycie z dokładnością do kilku sekund, a
pozycję co do kilku metrów. W najlepszym wypadku mamy szansę wynurzyć się jeszcze ze dwa
razy, nim będą nas mieli na muszce. Jedynym sposobem, żeby się ich pozbyć, jest wejście w strefę
dylatacji czasu.
- Nie! - ten okrzyk był pierwszym słowem, jakie po dłuższej przerwie wydała z siebie
Różdżka. - Czy nie widzisz, że im właśnie o to chodzi?
- Co takiego? - Kasdeya gwałtownie podniósł wzrok.
- Oczywiście, że tak! To dla nich jedyna droga do zwycięstwa - skierowanie katalizatorów
Sarai w tak odległą przyszłość, aby móc dokonać inwazji, zanim się ponownie uaktywnimy.
- Czy to coś gorszego niż zniszczenie wszystkich katalizatorów naraz? - dłonie Kasdei
zawisły niepewnie nad przyrządami sterowniczymi. - Masz jakieś lepsze pomysły?
- Czy nie ma na pokładzie czegoś takiego, czym można by zniszczyć statki tam, w
przestrzeni?
- Dysponujemy mnóstwem min, które zrobiłyby tę robotę. Tylko trzeba je porozmieszczać.
To nie pociski, którymi możemy strzelać do celu. Ra z pewnością nie zamierzają wisieć w
przestrzeni i czekać, aż obsiejemy minami cały sektor.
- Nad-inspektorze Jym - dziewczyna zwróciła się do Wildheita - w jaki sposób możemy
użyć tych min?
- Ile czasu zajmuje rozmieszczenie ich w przestrzeni? - ten z kolei spytał Kasdeyę.
- Są napędzane gazem, aby mogły szybko oddalić się od pojazdu. Potrzeba około minuty
na to, żeby dotarły do miejsc, w których pojawią się okręty Ra.
- Zatem trudność polega na pojawieniu się w określonym punkcie na minutę przed czasem
podanym przez przepowiednię Chaosu. Czy to jest do zrobienia Różdżko?
- Mogę przewidzieć miejsca wyznaczone przez wzory Chaosu i powiedzieć Kasdei, jak
dokonać wyprzedzenia. Aby równanie Chaosu zostało spełnione, będziemy musieli pozostać w tej
pozycji przez całą minutę.
- Dlaczego?
- Ponieważ po to, by uzyskać zgodność z wzorem Chaosu, musimy tam być wtedy obecni.
Jeśli nie spełnimy tej części równania, wzór Chaosu trafi poza rzeczywiste miejsce naszego
wynurzenia się z przestrzeni, a nie w punkt, który chcemy upozorować.
- Ten wywód przekracza możliwości mojego pojmowania
- powiedział Wildheit. - Spróbujmy jednak.
- Za duże ryzyko - przecząco potrząsnął głową Kasdeya.
- Jeśli dziewczyna się pomyli, a my będziemy usiłowali przesiedzieć tam pełną minutę,
równać się to będzie wyrokowi śmierci.
- W jaki sposób mogę się omylić, idioto! - głos Różdżki pozostał spokojny. Jednak
Wildheit zauważył, że na jej twarzy pojawił się najzwyczajniejszy przebłysk gniewu. Nie mógł się
zdecydować, czy było to młodzieńcza reakcja, czy też Kasdeya dotknął jakiegoś bolesnego punktu.
Obawiał się, że stało się to drugie, więc przejął inicjatywę.
- Jequn, uzbrój miny - powiedział stanowczo. Zawiadom mnie, jak będą gotowe. Kasdeya
ustaw czas według wskazań Różdżki. Różdżko, jak tylko Jequn będzie gotów, określ nam tę jedną
minutę, której potrzebujemy.
- Czemu przypisać tę nagłą stanowczość? - Kasdeya wciąż był nastawiony krytycznie.
- Co za pożytek z katalizatora, jeśli nie ma on wpływu na reakcję? Nie jesteśmy na pozycji
umożliwiającej odpieranie ognia, dlatego spróbujemy odeprzeć Chaos Chaosem.
Kiedy padł rozkaz Różdżki, ławice gwiazd ponownie znalazły się w polu widzenia, wielkie
statki kosmiczne zniknęły ze sceny. Jequn , posłuszny instrukcjom Wildheita, odpalił serię min.
Przez krótką chwilę widać było, jak smugi dymu wydostawały się ze statku śladem rozsiewającej
się w przestrzeni śmiercionośnej broni. Potem nastąpiła cisza. Nikt nic nie mówił. Napięcie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •