[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Minąłem ją, a śmiech trwał jeszcze przez chwilę za moimi plecami.
 Psst!
Po prawej: długie, wąskie zwierciadło w zielonych ramach.
 Merlinie  powiedziała.  Szukałam, ale świetlny Ghosst nie sstanął mi
na drodze.
 Dziękuję ci, Glait. Rozglądaj się nadal.
 Tak. Musimy usiąść razem nocą w ciepłym miejsscu, pić mleko i wsspo-
minać sstare czassy.
 Byłoby miło. Tak, musimy. Jeśli nie pożre nas coś większego.
 Sssss!
Czyżby to śmiech?
 Powodzenia w łowach, Glait.
 Isstotnie. Sss! . . . I dalej.
 Synu Amberu, nosicielu spikarda. . .
To z mrocznej niszy po lewej.
Przystanąłem i spojrzałem. Rama była biała, szkło szare. W nim człowiek,
którego nigdy nie spotkałem. Koszulę nosił czarną i rozpiętą pod szyją, na to
brązową, skórzaną kamizelkę. Włosy miał jasne, oczy. . . może zielone.
 Słucham?
 Spikard został ukryty w Amberze  oświadczył  żebyś ty go znalazł.
Ma ogromną moc. Ciąży też na nim kilka zaklęć, które zmuszą jego nosiciela, by
w określonych sytuacjach zachował się w określony sposób.
 Podejrzewałem to. Co ma robić?
 Poprzednio należał do Swayvilla, króla Chaosu. Zmusi wybranego następ-
cę tronu do pewnych zachowań i do uległości wobec sugestii pewnych osób.
 To znaczy?
143
 Kobiety, która śmiała się i wołała:  Szukaj go w Otchłani! Mężczyzny
w czerni, który pragnie twego powrotu.
 Dara i Mandor! To oni rzucili czary na pierścień?
 Właśnie tak. A mężczyzna podłożył go, byś ty go znalazł.
 Nie chciałbym teraz z niego rezygnować  wyznałem.  Czy istnieje
sposób odwrócenia tych zaklęć?
 Naturalnie. Ale nie powinieneś się tym martwić.
 Dlaczego nie?
 Pierścień, który nosisz, nie jest tym, o którym mówiłem.
 Nie rozumiem.
 Zrozumiesz. Nie obawiaj się.
 A kim ty jesteś, panie?
 Mam na imię Delwin. Być może nigdy nie spotkamy się twarzą w twarz. . .
Chyba że zostaną uwolnione pewne pradawne potęgi.
Podniósł rękę. Zobaczyłem, że on również nosi spikard.
 Dotknij swoim pierścieniem mojego  rozkazał.  Wtedy można mu
polecić, by przeniósł cię do mnie.
Uniosłem dłoń i przysunąłem ją do powierzchni szkła. Kiedy pierścienie zda-
wały się dotykać, nastąpił świetlny błysk i Delwin zniknął.
Opuściłem rękę. Ruszyłem dalej. Odruchowo zatrzymałem się przed skrzynią
i otworzyłem wieko.
Spojrzałem. Wnętrze nie należało do tego świata. Skrzynia zawierała minia-
turową reprodukcję kaplicy mojego ojca: maleńkie barwne kafelki, takie same
płonące świece, a na ołtarzu nawet Grayswandir jak dla lalki.
 Odpowiedz leży przed tobą, przyjacielu  zabrzmiał gardłowy głos, zna-
jomy, a jednocześnie obcy.
Uniosłem wzrok ku zwierciadłu w lawendowej ramie. Nie zauważyłem, że
wisi nad skrzynią. Dama w nim widoczna miała długie, czarne jak węgiel włosy
i oczy tak ciemne, że nie mogłem poznać, gdzie kończą się zrenice i zaczynają
tęczówki. Bladość cery podkreślał może różowy cień do powiek i kolor warg. Te
oczy. . .
 Rhanda!  zawołałem.
 Pamiętasz! Naprawdę mnie pamiętasz!
 . . . I dni gier w taniec kości  dokończyłem.  Dorosła i piękna. Niedaw-
no o tobie myślałem.
 A ja poczułam przez sen muśnięcie twej uwagi, mój Merlinie. Przykro mi,
że rozstaliśmy się tak nagle, ale rodzice. . .
 Rozumiem  zapewniłem ją,  Uznali, że jestem demonem albo wampi-
rem.
 Tak.  Przez powierzchnię zwierciadła wyciągnęła bladą dłoń, chwyciła
moją, pociągnęła do siebie. W lustrze przycisnęła ją do warg. Były zimne. 
144
Woleli raczej, bym utrzymywała kontakty z synami i córkami mężczyzn i kobiet
niż z kimś naszego rodzaju.
Pokazała w uśmiechu kły. W dzieciństwie nie były tak widoczne.
 Bogowie! Wyglądasz jak człowiek  stwierdziła. -
Odwiedz mnie kiedyś w Wildwood.
Pchnięty impulsem, pochyliłem się. Nasze usta zetknęły się w zwierciadle.
Kimkolwiek była, kiedyś byliśmy przyjaciółmi.
 Odpowiedz  powtórzyła  leży przed tobą. Odwiedz mnie.
Lustro poczerwieniało i zniknęło. Kaplica w skrzyni pozostała nie zmieniona.
Zamknąłem wieko i odwróciłem się.
Dalej. Lustra po lewej. Lustra po prawej. A w nich tylko ja. I nagle. . .
 No no, bratanku. Zagubiony?
 Jak zwykle.
 Nie powiem, żebym cię o to winił. Oczy miał kpiące i mądre, włosy rude
jak jego siostra Fiona albo nieżyjący brat Brand. Albo Luke.
 Bleys  zdziwiłem się.  O co tu chodzi, do diabła?
 Mam pozostałą część wiadomości Delwina  odparł. Sięgnął do kieszeni,
po czym wyciągnął rękę.  Trzymaj.
Sięgnąłem do lustra i odebrałem dar. To był drugi spikard, podobny do tego,
który miałem na palcu.
 To ten, o którym mówił Delwin  wyjaśnił Bleys.  Nie wolno ci go
wkładać. Przez chwilę przyglądałem się pierścieniowi.
 A co mam z nim zrobić?  spytałem.
 Schowaj do kieszeni. W odpowiednim czasie znajdziesz może jakieś zasto-
sowanie.
 Skąd go masz?
 Zamieniłem, kiedy Mandor go podrzucił. Na ten, który masz teraz na palcu.
 A tak w ogóle, to ile ich jest?
 Dziewięć  rzekł.
 Pewnie wiesz o nich wszystko?
 Więcej niż większość ludzi.
 To chyba nietrudne. Przypuszczam, że nie masz pojęcia, gdzie przebywa
teraz mój ojciec?
 Nie. Ale ty wiesz. Powiedziała ci twoja przyjaciółka, ta dama o krwistych
gustach.
 Zagadki  mruknąłem.
 Zawsze lepsze niż brak jakiejkolwiek odpowiedzi  zauważył.
A potem zniknął, a ja poszedłem dalej. A po chwili to także zniknęło.
Dryfowałem. Wśród czerni. Dobrze. . . tak dobrze.
Iskra światła przebiła się przez moje rzęsy. Zamknąłem oczy. Ale przetoczył
się grom i po chwili znowu zaczęło przeciekać światło.
145
Ciemne linie wśród brunatnych, ostrych grzbietów, lasów zarośniętych papro-
cią. . .
W chwilę pózniej zdolność oceny percepcji przebudziła się i wskazała, że leżę
na boku i wpatruję się w spękaną ziemię pomiędzy korzeniami drzewa tu i ówdzie
widok urozmaicały kępki trawy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •