[ Pobierz całość w formacie PDF ]
które ją dręczyło: czy może jej się spodobać inny mężczyzna, nawet ten, który dawno temu był dla niej
całym światem. Naturalnie teraz, po latach, nie wydawało jej się w porządku, że obarczyła takim ciężarem
tak młodego człowieka jak Paul. Podobnie jak Garrett potrzebował szansy, by żyć i nacieszyć się
wolnością. Co prawda teraz nie miała mu tego za złe, ale szkoda, że nie zajrzał w głąb siebie, zanim
postanowił wsunąć pierścionek na jej palec.
- Kto to?
Skierowała uwagę ku mężczyznie, który prawie został jej mężem.
- Garrett Carter - odparła bez ogródek.
- To ten Carter, który postawił drapacz chmur przy Wabash? - Gdy skinęła głową, dodał: - Coś jest
między wami?
- Coś było - odparła, nawet nie próbując ukryć cierpienia w oczach.
- Ale się nie skończyło - zauważył i lekko pogłaskał ją pod brodą. - Wiem, że twarda z ciebie
sztuka, Nichole, ale jeśli potrzebujesz wsparcia albo chcesz się wyżalić... jestem do usług.
Powiodła wzrokiem za oddalającym się Paulem i nagle poczuła przyjemny, ciepły dreszcz, który
zawsze ją przeszywał w obecności Garretta.
- Skończyłaś?
- Nie chodziło o ciebie. - Wypowiedziała te słowa, zanim jeszcze zdążyła je przemyśleć i
natychmiast zdała sobie sprawę, że są nieprawdziwe.
Wiedziała, że był niedaleko i że się jej przyglądał. Mijały godziny, a on ją obserwował, choć
przecież wpadła na Paula zupełnym przypadkiem.
- Akurat - burknął oskarżycielskim tonem. - Wychodzisz ze mną czy mam cię śledzić, gdy będziesz
wracała do domu?
Odwróciła się do niego.
- Nie chcę, żebyś mnie śledził - oznajmiła.
Znajdowali się tuż obok siebie, ale on przysunął się jeszcze bliżej.
- Zachowujesz się tak, jakbyś czegoś chciała.
Wstrzymała oddech, a potem cofnęła się o krok.
- Przekaż Jesse'owi, że przepraszam, ale muszę już iść, i że zadzwonię do niego jutro.
L R
T
Po powrocie do domu Nichole nawet nie próbowała zamknąć za sobą drzwi. W myślach odtwarzała
zdarzenia z tego wieczoru i miała ochotę wrzeszczeć.
Garrett nie miał prawa tak jej traktować.
Cisnęła klucze na półkę i przygryzła wargę. Zachowujesz się tak, jakbyś czegoś chciała". Też coś.
Niech idzie do diabła.
Za jej plecami szczęknęły zamykane drzwi, a ona cała się spięła i odwróciła do Garretta.
- Co, twoim zdaniem, miało z tego wyniknąć? - spytał i ruszył ku niej, rozwiązując krawat.
- Nic takiego nie zrobiłam... - umilkła, gdy uniósł dłonie i zabrał się do rozpinania guzików koszuli.
- Wręcz przeciwnie - wycedził złowrogo.
Nichole cofnęła się, ale szedł za nią, aż wreszcie dotknęła pośladkami stołu.
- Myślałaś, że gdy zobaczę, jak dotyka cię inny mężczyzna, jak kładzie dłonie na twoim ciele, stracę
panowanie nad sobą? - spytał chrapliwym głosem.
Jego dłonie spoczęły na biodrach Nichole. W następnej chwili Garrett już zaciskał palce na
krawędzi jej spódnicy i unosił ją powoli, centymetr po centymetrze odsłaniając nagie uda i jedwabne figi.
- Sądziłaś, że w ten sposób rozprawisz się ze mną? - spytał.
Przyklęknął, ani na moment nie odrywając badawczego spojrzenia od jej twarzy. Coraz bardziej
wątpiła, czy kiedykolwiek zdoła się uwolnić od tego człowieka. Miała wrażenie, że stała się jego
własnością.
Gdy jej biodra i pośladki były całkiem odsłonięte, Garrett zacisnął palce na gumce fig i ściągnął je
stanowczym ruchem.
- Co ty wyprawiasz, Garrett? - Jej głos zabrzmiał słabo, nie miała siły oponować.
- Teraz dostaniesz to, czego chciałaś - odparł. - Bo właśnie tego chcesz, prawda?
Zanim zdążyła odpowiedzieć, wyjaśnić, że sama nie wie, czego chce, już całował ją w usta. Oparła
ręce o blat, chciwie przyjmując wszystko, co ofiarowywał jej Garrett. Nie miało znaczenia, że jego
pragnienie wywołane było w jednakowym stopniu złością i pożądaniem. Nie dostrzegała miłości w jego
oczach, był zimny i nieczuły. Liczyło się tylko to, że mogła go mieć, tu i teraz. Wiedziała, że traci
panowanie nad sobą, oddaje mu kontrolę, ale nie miała nic przeciwko temu.
Pieścił ją ustami, delektował się jej smakiem na języku, a ona wiła się przed nim, unosiła biodra na
stole, oddychała coraz szybciej i gwałtowniej, gdyż doskonale wiedział, co zrobić, aby ją sobie
podporządkować. Wystarczyło zaledwie kilka minut, aby zupełnie poddała się potężnej fali doznań.
- Tak! - Gdy przebrzmiał puls orgazmu, wplotła palce we włosy Garretta. - Chcę mieć ciebie
całego...
To był tylko seks i świetnie o tym wiedziała. Pragnęła jednak dopełnić to, co ich łączyło, bo
marzyła o tym każdej nocy, marzyła o nim w sobie. Powinien wziąć to, na co miał ochotę, zagarnąć ją, aby
mogła delektować się nim, głaskać jego wilgotne od potu ramiona i wsłuchiwać się w chrapliwe pomruki
satysfakcji.
L R
T
Garrett jednak znieruchomiał, zupełnie jakby zamienił się w głaz. Jego napięcie wydawało się
niemal namacalne.
- Garrett? - spytała ostrożnie.
Nigdy dotąd nie czuła się tak bezbronna i obnażona, choć Garrett już na nią nie patrzył. Chciała się
osłonić, ale wyglądało na to, że zupełnie stracił nią zainteresowanie.
- Może porozmawiamy?
- Dobranoc, Nichole.
Choć wyszedł w milczeniu, jego przekaz nie mógłby być bardziej dobitny. Właśnie udzielił jej
lekcji płytkiego seksu bez zobowiązań i teraz miała wrażenie, że już na zawsze straciła chęć na miłość
fizyczną.
L R
T
ROZDZIAA SIEDEMNASTY
Najpierw dopadła go zazdrość, a potem wstyd.
- Paul? Jej narzeczony?
Garrett wyrzucił z siebie długi strumień dosadnych przekleństw i dopiero poniewczasie zorientował
się, że trafiły one prosto do uszu jego młodszej siostry.
Narzeczony. To by wyjaśniało, dlaczego zachowywali się tak poufale i skąd się wzięły ich pytające
spojrzenia. To był pierwszy facet Nichole. Z nim pierwszym się umawiała, jego pierwszego pocałowała,
został jej pierwszym kochankiem... On pierwszy złamał jej serce, ale przecież był wtedy praktycznie
dzieciakiem. Garrett doskonale zrozumiał, jak trudno jest mężczyznie odnalezć się w trwałym związku z
kimś tak niezwykłym jak Nichole, a skoro tamten gość był wówczas jeszcze młokosem...
Tyle tylko, że Paul już dorósł, a swoim zachowaniem w galerii dobitnie dawał do zrozumienia, jak
bardzo żałuje rozstania z Nichole. Wpatrywał się w jej twarz, spijał słowa z jej ust, śledził każdy jej
uśmiech i gest...
- Jej były narzeczony - sprostowała Maeve. - Ale tak, zgadza się. I powinieneś wiedzieć, że po
waszym wyjściu wypytywał o nią Sama. - Wymownie zawiesiła głos, a nie doczekawszy się spodziewanej
reakcji, prychnęła z irytacją. - Chyba umknęła ci moja subtelna aluzja, Garrett. Ten facet interesuje się
Nikki. Jakiś czas temu wyznała mi, że gdyby był dziesięć lat starszy, gdy się poznali, pewnie związałaby
się z nim na całe życie. I co ty na to?
Garrett przegarnął dłonią włosy i popatrzył przez okno biura na ciemniejące niebo.
Co miał zrobić? Mógł rzucić się w wir pracy, powiedzmy na miesiąc lub dwa. W ten sposób odzy-
skałby równowagę po całej tej sprawie. Przestałby się zastanawiać, kiedy znowu zobaczy Nichole. Nie
myślałby o jej śmiechu w reakcji na dosadne żarty, które słyszał na budowie. Ponownie stanąłby na nogi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]