[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Downar posiedział jeszcze chwilę zamyślony. Stracił nagle ochotę do rozmowy.
Wstał, pożegnał Wojtasia i ruszył ku wyjściu. Kiedy otwierał furtkę, wzrok jego padł
na mały błyszczący przedmiot, leżący pod krzakiem agrestu. Schylił się
błyskawicznie.
- Zgubił pan coś? - spytał stolarz.
- Ach, nic, głupstwo, urwał mi się guzik od płaszcza. Gdy wyszedł na szosę, otworzył
zaciśniętą pięść i uważnie obejrzał łuskę.
- Kaliber 38 - mruknął.
Dom Korolkiewicza robił przykre wrażenie. Panowała tu jeszcze atmosfera niedawnej
zbrodni.
Downar uważnie obejrzał ogród, a następnie otworzył drzwi i wszedł do niewielkiej
ciemnej sionki. Pod ścianą stała zniszczona komoda. Górna szuflada była
wypełniona po brzegi różnymi papierami, rachunkami i kwitami. Zeszyt, zwykły
sześćdziesięciokartkowy zeszyt w żółtej okładce. Downar rzucił okiem na zapisane
strony i nagle poczuł, że mu krew nabiega do twarzy. To samo bardzo
charakterystyczne pismo...
Nie ulegało żadnej wątpliwości - autorem pamiętnika mordercy był Korolkiewicz.
96
ROZDZIAA VI
W życiu każdego człowieka zdarzają się takie chwile, że zdrowy rozsądek na próżno
usiłuje stawić skuteczny opór nastrojom. Racjonalistyczna, trzezwa postawa wobec
otaczającego nas świata zostaje poważnie zachwiana, a nawet czasem rozpada się
w gruzy pod naporem irracjonalnego uczucia. Konflikt pomiędzy rozumem, a tak
zwanym sercem trwa od tysięcy lat.
Wroński bez większego powodzenia usiłował wmówić w siebie, że Agnieszka nic go
już nie obchodzi, że przestała dla niego istnieć. Wiedział, że sprawę tę powinien
uważać za zamknięty fragment swojego życia. Pokochała innego, odeszła. O czym
tu w ogóle mówić, o czym rozmyślać? Coś się w życiu pojawia, coś przemija... Nie
ma najmniejszego sensu tracić czasu i nerwów na rozważania o przeszłości.
Wszystko to nie było jednak takie proste. Nie mógł zapomnieć. Zbyt wiele rzeczy
przypominało mu ją, zbyt często wracał myślą do ich wspólnego życia. Nieraz
zastanawiał się nad tym, czy nie powinien rzucić pracy w redakcji i wyjechać gdzieś
na daleką, głuchą prowincję. Nie był jednak pewien tego, czy życie na zapadłej wsi
przyniosłoby mu zapomnienie. Na pewno doskonale by mu zrobiła podróż za
granicę. Starał się o wyjazd do Afryki lub na Kubę, ale trudno było liczyć na szybkie
zrealizowanie tych planów.
Gdyby żył Gerner i gdyby Agnieszka była z nim szczęśliwa, to sytuacja, aczkolwiek
bolesna, byłaby łatwiejsza. Teraz została sama, opuszczona... Musiało jej być
bardzo ciężko.
98
Kiedyś spotkał Zbyszka Jaworskiego z żoną. Utrzymywali z nimi serdeczne stosunki.
Po rozwodzie stracił z nimi kontakt. Zaprosili go na obiad. Przy deserze Ninka
powiedziała:
- Wiesz, widziałam się wczoraj z Agnieszką. Jest bardzo przybita. Boję się o nią.
Może byłoby dobrze, żebyś ją kiedyś odwiedził?
- Daj że spokój! - żachnął się Zbyszek. - Też masz pomysły...
Innym znowu razem podeszła do niego na ulicy Baśka Krychowska. Lubił tę
dziewczynę. Jeszcze za szkolnych lat przyjazniła się z Agnieszką. Poszli na kawę do
Nowego Zwiatu. Początkowo opowiadała mu o swojej pracy w szpitalu, potem o
kłopotach z narzeczonym, a wreszcie zaczęła mówić o Agnieszce.
- Przyznam ci się, Stachu, że jestem o nią zaniepokojona. Z nią się dzieje coś
niedobrego. Rozumiem, że ten straszny wypadek mógł ją wytrącić z równowagi, ale
wreszcie... Czekaj... Czekaj... Pozwól mi skończyć. Wiem, co chciałeś powiedzieć:
że jestem obrzydliwie cyniczna. Może masz rację. Nie zapominaj jednak o tym, że
jestem lekarką, a to jest zawód, który uczy człowieka patrzeć trzezwo na wiele
spraw. A poza tym... - zniżyła głos, jakby się bała, że ją ktoś może podsłuchać. - A
poza tym wcale nie jestem przekonana o tym, że ona była w nim tak szalenie
zakochana.
- No to po cóż wyszła za niego za mąż, chyba nie dla pieniędzy?
- O, na pewno nie! Agnieszka nie należy do tego typu kobiet, które lecą na forsę.
- No więc...?
Baśka wyjęła z paczki giewonta i w zamyśleniu poczęła obracać go w palcach.
Wroński podsunął jej zapaloną zapałkę. Głęboko zaciągnęła się dymem.
- Widzisz... - powiedziała po chwili - ta historia od
99
początku wydawała mi się dziwna. Cały czas byłam przekonana, że Agnieszka cię
kocha.
-Ja także tak sądziłem - mruknął Wroński.
-Jeśli się orientuję, nie zaszło między wami nic takiego, co mogłoby jakoś
zdecydowanie zmienić stosunek Agnieszki do ciebie.
- Niczego takiego sobie nie przypominam.
- No więc właśnie. Wiesz przecież, że żyjemy z Agnieszką bardzo blisko,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]