[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gędzbie a śpiewach, nie było ani jednej niewiasty. Może tylko przez rozwarte gdzie drzwiczki
z dala mogły panu młodemu się przypatrzeć. Barwin obok siebie na wysokim siedzeniu
19
Worek tu: sakiewka z pieniędzmi.
20
Nieprzytomny tu: nieobecny.
20
Przemka posadziwszy, wieczora tego nic o swadzbie21 nie dopuścił mówić, bo ta wedle sta-
rych zwyczajów dopiero nazajutrz uroczyście się odbyć miała. Narzeczoną swą miał Przemko
zobaczyć naówczas, gdy dziad zezwoliwszy na małżeństwo, rozkaże ją przywieść.
Przy wieczerzy szła rozmowa leniwo i niewesoło, Przedpełk wojewoda młodego pana za-
stępował. Jadła i napoju w bród było dla gości, lecz mimo ochoty, do której zagrzewano, coś
zawisło nad głowami biesiadujących jakby trwoga czy przeczucia. Usta się nie rozwiązywały,
spozierano na się nieufnie. Dwór Przemka po części niemiecki, po trosze zniemczały, nie
mógł się dobrze porozumieć z Pomorzanami.22
Młody książę, który szczęśliwym się powinien był okazywać, nie mógł się przemóc, aby
się staremu uśmiechnął. W Starym Barwinie coś było poszanowanie obudzającego, ale razem
i trwogę. Siwa do pasa broda, krzaczaste brwi, spod których para bladych, ostygłych oczów
patrzyła, usta zaciśnięte i pokryte, czyniły go tajemniczym i groznym. Głos miał stłumiony i
grobowy. Do jego usposobienia wszystko się tu nastrajało, smętnie i trwożno.
Gdy Przemka odprowadzano do komór mu przeznaczonych, a sam pozostał ze swoimi
dworakami, bo wojewoda u księcia starego miał posłuchanie, narzeczonemu zrobiło się smut-
no i tęskno tak, że gotów był nazad nocką do Poznania uciekać. Widząc go tak przybitym,
młodzież siliła się, aby czymś rozerwać.
Zaręba, gdy wjeżdżali na zamek, spostrzegł był ponad wrotami, w górnych oknach, kilka
pięknych twarzy niewieścich, ciekawie się im przyglądających. Pomiędzy nimi uderzyła go
była szczególniej jedna, dzieweczka z długo na ramiona rozpuszczającymi włosami jasno-
złotymi, w wianuszku zielonym ze złotymi jagody, cała w bieli ubrana. Dokoła jej cisnęło się
innych wiele. Domyślił się w niej łatwo księżniczki Lukierdy. Była cudownie piękną, ale nie
tak, jak wówczas pięknymi dziewczęta mieć chciano. Wątła, bieluchna, ze swymi niebieskimi
oczyma jasnymi, zdawało się niby cieniem onej jakiejś zwodnicy, co się zwykła nad brzegami
stawów lub w powietrzu ukazywać, by człeka zawieść na zgubę. Piękną była jak jaka Mura-
wa.23 Patrząc na nią strach brał, aby lada powiew wiatru nie rozdmuchnął ją we mgłę.
Z trwogi może, gdy jej się Zaręba przypatrywał, bledszą stała się jeszcze. Wydała mu się
piękna jak anioł, ale wątłą jak dziecina. Była też niewielkiego wzrostu, szczupła i drobna.
Inne koło niej urodziwsze i kraśniejsze niewiasty i dziewczęta choć oczy ciągnęły ku sobie, ta
między nimi królowała. Znać w niej było panią. Rączki bielutkie, które przyciskała do piersi,
małe były jak u dzieciny. Zarębie się zdało, że łzy w oczkach miała.
Pózniej, się u ludzi rozpytując, przekonał się, iż nie kto inny była, tylko Lukierda, dla
Przemka przeznaczona. A że oprócz niego nikt nie dopatrzył księżniczki, Zaręba pospieszył z
tym do pana, aby go urodą jej pocieszyć, opisując, jak wielkiej piękności i młodziutką mieli
dostać panią, nad którą jak żyw śliczniejszej nie widział. Przemko słuchał, ale mało go to
zdawało się obchodzić, choć drudzy wszyscy ciekawi cisnęli się dopytując i ciesząc.
Bóg mnie skarz mówił Michno jeżelim ja kiedy drugą taką albo do niej podobną wi-
dział niewiastę. W kościele na obrazie, który ksiądz Teodoryk przywiózł z włoskiej ziemi,
jeden anioł grający podobny trochę do niej, aleć żywa piękniejsza od niego. Młodo tylko i
bardzo dziecinnie wygląda, ano i nasz pan nie stary, więc para będzie dobrana. Włos długi
złocisty, jak płaszcz ją okrywał, puszczony po ramionach, twarzyczka biała jak kość słonio-
wa, oczy niebieskie jak bławatki, a oblicze jakby do śpiewu i modlitwy stworzone.
Drudzy dworzanie prychali, śmiejąc się z Zaręby, iż w niej prawie rozmiłowany był, na co
on odpowiedział broniąc się, że juści świętych i błogosławionych miłują ludzie, a grzechu w
21
Swadzba tu: gody weselne.
22
nie mógł się dobrze porozumieć z Pomorzanami... chodzi tu jednak nie o sprawy językowe, ale zwyczajowe.
23
... Murawa prace historyczne o wierzeniach Słowian nie notują bóstwa tego imienia. Prawdopodobnie jest to
przekręcone imię Mareny (polski odpowiednik Marzanna) bogini śmierci. Tu może aluzja do bladego wyglądu
Ludgardy i nadmiernej szczupłości, chociaż z tekstu wynika, że autor chciał określić jej wielką urodę.
21
tym ani wstydu nie ma. Nałęcz nieodstępny od Zaręby, choć się zrazu nie chwalił tym, po-
twierdzał, że i on widział księżniczkę, która mu się też bardzo piękna wydała.
Inni, sądząc, księcia tym rozerwą, znosili, o czym się dowiedzieli u dworu, iż nie tylko
była piękną, ale dobrą, łagodną, miłosierną, wiele robót niewieścich osobliwych umiała i pie-
śni przy gęśli24 śpiewała tak cudnie, jak żadna. Na tych powieściach zeszła reszta wieczora.
Przemko słuchał ich roztargniony, potem zaraz legł, a gdy Przedpełk oznajmić przyszedł, że
nazajutrz swadzba się uroczyście odbyć miała, do której wielkie czyniono przygotowania, ani
słowem nie odpowiedział. Czeladz szeptała między sobą, iż Niemkini swej zapomnieć nie
mógł i markotno mu było po czarnookiej.
Drugiego dnia z rana do siedzącego w otoczeniu swych wojewodów i urzędników Barwina
szedł młody książę z Przedpełkiem, ze dworem, przywdziawszy szaty bogate, łańcuchy, klej-
noty i co kto miał najpiękniejszego. Mieli na co patrzeć szczecińscy, bo Przemko choć nie
wesół był i serca nie miał do tego wesela, ale występować lubił i na ten dzień przystroił się
bogato i pokaznie. Chwalili go, że pięknym się wydawał. Wojewoda z pociechą i dumą wi-
dział, że tu się nikt z nim równać nie mógł.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]