[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Pozwól, że ja o tym zdecyduję!
Musiał to być jeden z jego ulubionych zwrotów.
- Jesteśmy na miejscu - oznajmiła Tessa i ucieszyła się, że nie musi kontynuować tej
rozmowy.
Majordomus i pani Carelius powitali ich na schodach.
- Dajcie Blombergowi porządny posiłek - zarządził major. - I proszę podać zupę w
moim pokoju, chciałbym omówić kilka spraw z Tessą. Czy chłopiec ma się dobrze?
- Tak - zapewniła pani Carelius. - Teraz oczywiście śpi.
- Mam dla pana wiadomość od lensmana - powiedział majordomus. - Zatrzymano dziś
poprzedniego zarządcę. Już nie musimy się go obawiać.
Major pokiwał głową.
- Cudownie jest być znowu w domu. W mieście jest teraz tak niebezpiecznie.
- Ośmielę się zauważyć, że wasza miłość chodzi teraz o wiele lepiej - stwierdził
zdziwiony Johnsen.
- To dlatego, że dostałem od lekarza proszek uśmierzający ból. Obawiam się, że zaraz
przestanie działać. A o mojej wizycie w mieście porozmawiamy jutro. Prawdopodobnie już
wkrótce będziecie mieli nowego gospodarza majątku.
- Co wasza miłość chce przez to powiedzieć? - zdumiał się Johnsen.
Nikolas af Ilmen uśmiechnął się smutno.
- Wygląda na to, że Daniel ma stosowne dokumenty. Lidia jemu przyznała prawo do
spadku.
- Nie! - krzyknęła Tessa z rozpaczą. - Zamek jest pański, majorze af Ilmen!
- Prawo jest prawem. Chodz, Tesso, zanim oboje nie umrzemy z głodu. Johnsen,
zadbaj o to, ażeby wszystkie drzwi były zamknięte na klucz! Chcielibyśmy czuć się
bezpieczni po dzisiejszych przeżyciach.
Tessa powiedziała dobranoc stangretowi i pani Carelius i, choć nie bez lęku, poszła za
majorem.
- Czy mogę najpierw umyć się po podróży? - spytała pokornie.
- Oczywiście, wybacz mi, jestem rzeczywiście barbarzyńcą!
- Jeżeli jest pan barbarzyńcą, to jest to zaszczytny tytuł - uznała Tessa i poszła do
siebie.
Major był bardzo poważny, kiedy otwierał przed nią drzwi do swojego dużego pokoju.
W kominku leżało drewno, sam zajął się jego rozpaleniem; nie chciał czekać na
Johnsena, który poszedł przygotować kolację.
- Tesso - zaczął major, klęcząc przed kominkiem i rozdmuchując słabe płomienie. - W
mieście nazwałaś mnie Nikolasem. Proszę, mów tak do mnie!
Zawahała się.
- Dobrze, chętnie. Teraz to brzmi naturalnie.
Wstał.
- Ponieważ tracę Hedinge? Albo dlatego, że jestem słaby?
Zamknęła oczy, jego słowa sprawiły jej ból.
- To okrutne, co powiedziałeś! Miałam na myśli to, że wspólnie dzielimy trudności,
których, jak się wydaje, mamy tak samo dużo. Ty pomagasz mnie. Ja pomagam tobie, na ile
tylko potrafię.
Major pogłaskał ją pojednawczo po policzku.
- Tak, przyznaję, że zachowałem się brzydko, pożałowałem tego zresztą, zanim
jeszcze skończyłem mówić. Ale tracę panowanie nad sobą, taki jestem zagubiony. Czuję się
tak od chwili, kiedy adwokat powiedział, że Daniel jest synem Rutgera. I nie ma to nic
wspólnego z tym, że muszę mu oddać Hedinge.
Tessa była napięta jak struna. Wyglądało na to, że słowa majora stanowią wstęp do
czegoś, czego skutków nie potrafiła przewidzieć. Przebrała się w piękną suknię i próbowała
ułożyć włosy jak najlepiej, ale nie mogła przestać myśleć o tym, że nie jest dość ładna.
Zupełnie bez sensu! Johnsen wszedł z kolacją, jedli w milczeniu.
Tessa była głodna, ale nie mogła zbyt wiele przełknąć, gdyż zdenerwowanie odebrało
jej apetyt. Major nalał jej wina i popiła ostrożnie. Uznała, że potrzebuje czegoś na
wzmocnienie.
Nie umiałaby określić, na co czeka i czego się obawia. Tak do końca nie wiedziała,
dlaczego major chciał się tu z nią spotkać sam na sam.
Rzuciła mu nieśmiałe spojrzenie. Jak mogło jej przyjść do głowy, że był brzydki i
przerażający? Teraz uważała, że był tak nieskończenie atrakcyjny, że prawie nie mogła złapać
tchu. Czuła dziwne ciepło rozchodzące się po całym ciele.
Przestraszona spuściła wzrok.
- Jak tu ciepło - powiedziała, żeby ukryć zmieszanie.
- Masz rację. Jeżeli skończyłaś jeść, to może wyjdziemy na balkon. Nie widziałaś
jeszcze, jaki stąd jest piękny widok.
Skinęła głową, wstała i ruszyła za nim. Johnsen poszedł się położyć, zostali więc sami.
Tessa próbowała stłumić w sobie podniecenie. Ręce jej się tak trzęsły, że musiała je trzymać z
tyłu, żeby tego nie dostrzegł.
Na zewnątrz uderzył ich ostry chłód.
W ciemności nie mogli podziwiać pięknego widoku, ale tak naprawdę majorowi chyba
nie o to chodziło...
Nikolas af Ilmen położył ręce na balustradzie.
- Posłuchaj - zaczął cicho, szukając wzrokiem w ciemności jej oczu. - Poznałem po
twojej twarzy, że zmartwiło cię to, co dziś usłyszałaś u adwokata. %7łe Rutger naprawdę jest
ojcem Daniela. Mimo wszystko jesteś oszołomiona, prawda?
Usiłowała złapać oddech. Jej serce zaczęło bić jak szalone.
- Tak.
- Ja także, Tesso.
Nieświadomie ich ręce przysunęły się do siebie.
- Czy ta dziewczyna, którą spotkałeś... - mówiła Tessa powoli, bojąc się zadać to
pytanie. - Ta jasnowłosa dziewczyna, o którą jestem tak zazdrosna... Czy powiedziała, że
zachowujesz się dziecinnie?
Zaczęło się trudne przesłuchanie!
Trwało to nieskończenie długo, zanim major odpowiedział. Wydawało się, jakby
znieruchomiał w obawie, że zle zrozumiał.
Jego głos był bardzo ochrypły i napięty.
- Tak. A ja stwierdziłem, że widocznie nie boi się obrazić bohatera wojennego. Ale
teraz przejdzmy do najważniejszego: Gdzie właściwie spotkałaś Rutgera? Musisz na to
odpowiedzieć, Tesso, musisz! Na statku płynącym z Wysp Alandzkich?
Tessę oblała fala gorąca. Nie czuła nawet szczypiącego mrozu, który przenikał przez
ubranie.
- Tak, hrabina Lidia poprosiła mnie, ażebym poszła na pokład do jej umierającego
syna. Jeden z marynarzy potwierdził, że mają na pokładzie jakiegoś kapitana af Ilmen, i
pokazał mi drogę. Czy dlatego pytałeś, czy byłam na Wyspach Alandzkich? Wiedziałeś, że
kiedy Rutger znalazł się na lądzie, już nie żył?
- Tak.
Niemalże bali się oddychać. O Boże, pomyślała Tessa. Boże, nie pozwól, by wszystko
prysnęło znowu jak bańka mydlana! Podmuch wiatru przeszył ich do szpiku kości.
- Wejdzmy do środka - rzucił szybko major, nie chcąc przerywać rozmowy. Weszli do
ciepłego wnętrza, a on zamknął za sobą drzwi balkonowe. Atmosfera stała się jeszcze bardziej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]