[ Pobierz całość w formacie PDF ]
smutnych oczkach, drugie miało w sobie coś wężowego, ale obie bestie nie przypominały
żadnego ze znanych stworzeń. Podobnych im na Ziemi nie było.
- Ach, mój ty świecie - mruknął Dolg, przede wszystkim do elfa, lecz także do siebie. -
Czy naprawdę mam z nimi walczyć? Z jednym z nich? Przecież ja nigdy nie walczę ze
zwierzętami, nie chcę tego. Mam któreś pokonać. Dlaczego? Przecież one nic mi nie zrobiły.
Nagle zorientował się, że bestie go słuchają. One rozumieją moje słowa, pomyślał
zdziwiony.
Przenosił wzrok z jednego potwora na drugiego. Każdy z nich mógł go zabić jednym
ciosem łapy czy też kłapnięciem paszczy. Jak miał pokonać je człowiek, nie sięgający im
nawet do łba?
- Nie mam broni! - zawołał. - Jedynie mały nóż, do czego mam go użyć? Nie chcę go
użyć przeciwko wam, pragnę jedynie waszego dobra! Powiedzcie mi, co mogę dla was
zrobić?
Nie odpowiedziały. Może nie mogły. Elf milczał.
- Macie takie smutne oczy - ciągnął Dolg. - Jeśli tylko mogę ukoić wasz ból,
pozwólcie mi na to! Czego chcecie ode mnie?
Wciąż nie odpowiadały, słychać było jedynie ohydne parskanie i sapanie.
133
- Czy naprawdę muszę wybrać jednego z was? Tak, wiem, że tak się musi stać, jeśli
chcę iść dalej, ale to sprzeczne z moimi przekonaniami. Ja nie zabijam zwierząt, to by było
straszne!
Dolg poczuł, że ogarnia go rozpacz.
Ale muszę wybrać jednego potwora, nie mam innego wyjścia.
Przyglądał się im po kolei. Wszystkie sprawiały wrażenie równie niebezpiecznych.
Wysoka bestia stojąca naprzeciwko niego miała ostre, twarde szpony, które w jednej chwili
mogłyby rozerwać go na kawałeczki. Wężowy potwór wysuwał jęzor, wypuszczając z
paszczy cuchnące chmury, ociężały stwór jednym kłapnięciem zębów zgniótłby Dolga na
miazgę.
Chłopak zatrzymał wzrok na ostatnim, okropnie brzydkim stworze o smutnych
oczach.
Nie, nie mogę, nie mogę, powtarzał w duchu.
- Pomóż mi, ja nie jestem w stanie tego zrobić - szeptem poprosił elfa.
Tym razem elf odezwał się i Dolg zorientował się, że ma do czynienia z panienką.
- Królowa elfów powiedziała mi: Przy zwierzętach nic nie rób. Musi sam
zdecydować .
Dolg zacisnął szczęki. Przecież właśnie tutaj naprawdę potrzebował pomocy.
Dopóki będę stał spokojnie, nic się nie wydarzy, ale gdy tylko skieruję się ku
któremuś z nich, rozerwą mnie na strzępy.
Powiódł wzrokiem po wyczekujących potworach. Zwiatło w grocie pojaśniało, a może
raczej jego oczy przywykły do ciemności.
Głęboko nabrał powietrza w płuca.
Zauważył coś...
Jeszcze raz popatrzył na wielką, ciężką bestię o strasznej paszczęce. Jeszcze raz
spojrzał jej w oczy.
Zlepia pozostałych były podobne, ale tutaj ujrzał to najwyrazniej.
- Dobry Boże - szepnął. - Powinienem był to wiedzieć już wcześniej. Zrozumieć.
Przecież to całkiem jasne!
Bez wahania ruszył ku stworowi, który ledwie zdolny był dzwignąć własny ciężar z
kamiennej posadzki.
- Wybacz mi - rzekł, nisko się kłaniając. - Okazałem się taki krótkowzroczny.
134
Wyjął z sakiewki szafir i podniósł go na wysokość głowy bestii, która wcale nie
usiłowała go zaatakować.
- Szlachetny kamieniu - szepnął. - Uwolnij strażnika od długiego oczekiwania!
Oczy. Nareszcie to zauważył. Całkiem czarne jak u większości zwierząt. Ale także
skośne.
Jak u dawnego ludu. Ludu Dolga.
Z oczu zwierzęcia popłynęły wielkie łzy. Całkiem osunęło się na ziemię, opadła
zewnętrzna powłoka i przed Dolgiem stanęła kobieta, niezwykle podobna do Strażniczki,
którą jakiś czas temu zauważył w sali. Do Strażniczki z bagien.
- Dziękuję - szepnęła, uśmiechając się promiennie. Dziękuję, że nie chciałeś zabijać!
%7łe zrozumiałeś. I że jesteś tym właściwym, tym, który ma niebieskie cudo.
Dolg nie wiedział, co odpowiedzieć.
Nagle zorientował się, że za jego plecami stanął drugi potwór, bo buchnął kłąb
cuchnącego dymu i ciężkie, ostre szpony opadły mu na ramiona.
Odwrócił się.
Już się nie bał. Owe straszne istoty prosiły o pomoc. One także.
Dolg podniósł kulę najpierw w stronę jednego potwora, potem drugiego. Uległy takiej
samej dramatycznej przemianie i z wolna ukazali się dwaj piękni młodzi mężczyzni z
dawnego ludu.
- Bądz pozdrowiony, Dolgu - rzekł jeden z uśmiechem. - Czy potrafisz zrozumieć
naszą nadzieję i strach, kiedy cię tu ujrzeliśmy? Jesteś pierwszym od zarania dziejów
człowiekiem, który tutaj wkroczył. Gdybyś zechciał pokonać któreś z nas, wszystko byłoby
stracone. Ale ty masz dobre serce, a tego było trzeba.
- A więc nakazywanie mi walki z tym z was, które uznam za właściwe, było pułapką?
- Tak, to była pułapka. Z żadnym z nas nie mogłeś walczyć. Ale dobrze sobie
poradziłeś z tą zagadką.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]