[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kiego. . .
Wyjdz stąd! wykrzyknął w gniewie. Chwycił ją za ramię, a potem sta-
nowczo podprowadził do drzwi, pociągnął za klamkę i wypchnął dziwkę na ze-
wnątrz. Zatrzasnął drzwi, nie zważając na jej przekleństwa. Wzburzony, usiadł
w fotelu. Wszystko wirowało mu przed oczyma. Zdrada Augusta, Boruta, jego
długi, tysiące ciemnych sprawek, przez które stał się zależny od takiego szelmy
i łajdaka jak Poniatowski. Ale czuł też, że dobrze byłoby znalezć się daleko stąd.
Mieć spokój wieczorem popić sobie w dobrej karczmie i iść spać z dziwką lep-
szą od tej, którą przed paroma chwilami przegnał ze swoich kolan. Mieć wreszcie
dużo majętności i nie być zależnym od takich kreatur, jak król i ten diabeł.
Cóż jednak mógł zrobić? Co czynić? Czuł, że pomiędzy nim, a Boruta i Ponia-
towskim wytworzył się jakiś układ, jakieś powiązanie. Było ich trzech i wszyst-
kich interesowały korzyści wynikające z podziału Rzeczypospolitej. Boru tę
dusze, Poniatowskiego pieniądze, bo Winnicki pozbył się wątpliwości co do je-
go intencji, zwłaszcza po podsłuchanej rozmowie z carskim wysłannikiem. A Jaś-
ka spłata długowi, rzecz jasna, dalsza kariera. Oni byli w tym układzie wiel-
cy, ale to właśnie on wiedział o wszystkim, i mógł, być może, przeważyć szalę.
Nagle ktoś chwycił go za frak na piersiach. Poderwał w górę, podniósł z fotela.
Winnicki nie mógł nawet drgnąć. Otworzył oczy i dostrzegł przed sobą oblicze
Boruty. Wnętrzności runęły mu w pustkę. Był w rękach diabła.
Czart pchnął mocno Winnickiego. Jasiek padł na stół. Mebel rozleciał się pod
ciężarem jego ciała. Sługa krzyknął, ale nie poruszył się nawet. Ostrze szabli Bo-
ruty dotknęło szyi młodzieńca.
Nie zabiłeś Poniatowskiego, tak jak ci kazałem, pachołku. Ale teraz to
mniejsza. . . I tak zamierzałem wymierzyć ci sprawiedliwość. Zresztą jako łotr
193
i szelma należysz do mnie. A teraz chodz! Wstawaj. Cofnął ostrze. Jasiek pod-
niósł się powoli. Boruta schwycił go za frak, potrząsnął, cisnął na ścianę. Uderze-
nie czołem w mur było straszne. Winnicki jęknął czując, jak z nosa i warg spływa
mu w dół ciepła, lepka krew.
Idz przodem!
Posłusznie ruszył do drzwi. Ostrze szabli tamtego kłuło go w łopatkę.
Dokąd mam iść?
Do zdrajcy Augusta.
Winnicki postąpił krok, potem drugi. Bał się unieść ręce, więc tylko potrząsnął
głową, aby pozbyć się napływającej do oczu krwi. Cały świat pociemniał.
Powoli, jak we śnie, wyszli z komnaty. Poczęli wstępować na schody. Wszę-
dzie było pusto i cicho. Boruta szarpnął drzwi do pokojów królewskich. Jasiek
dostrzegł, że pokojowi i wartownicy drzemali w najlepsze na krzesłach. Cały pa-
łac zdawał się pogrążony w głębokim śnie.
Winnicki pierwszy wszedł do komnaty Poniatowskiego. Boruta zamknął za
nim ciężkie odrzwia. Potem cofnął szablę. Szybko podszedł do stojącego w ką-
cie komnaty stołu i niecierpliwie uniósł wieko stojącej na nim skrzyni. Winnicki
nie mógł się opanować. Postąpił za nim i spojrzał przez ramię. W wyściełanym
atłasem wnętrzu dostrzegł lśnienie złota. Korona, berto i jabłko. . . Klejnoty koro-
nacyjne królów polskich.
Wiezie to do Grodna. . . mruknął czart. Odda sługusom Katarzyny.
Ta zamknie je w swoim skarbcu albo przetopi na złoto dla swoich żołdaków. . .
Teraz widzisz, co jest wart król.
Nie tylko on. . . Widzę, co i ty jesteś. Potrzebne ci są dusze. . . Tylko du-
sze. . .
Dusze?! Na twarzy diabła pojawiło się zdumienie. Skąd wiesz o tym?
Może August ci powiedział?
To o mnie mówicie?!
Winnicki i Boruta jednocześnie spojrzeli w stronę, skąd nadszedł głos.
W drzwiach prowadzących do sąsiedniego pokoju stał król. Był w nocnej koszuli
i szlafmycy na głowie. Wyglądał na spokojnego, starał się być taki, coś jednak
mówiło Winnickiemu, że August się boi. %7łe lada chwila z wrzaskiem rzuci się do
ucieczki, przypieczętowując swój los.
Jesteś mruknął z zadowoleniem Boruta. Począł iść w stronę Poniatow-
skiego. August cofnął się, wszedł tyłem do sypialni, a tam oparł o ścianę. Winnicki
widział jego rozszerzone przerażeniem oczy.
No, zabij mnie powtórzył król. Powiedział to samo i tym tonem, kiedy
zeszłej nocy nad jego piersią zawisło ostrze sztyletu Winnickiego. Wszystko
mi jedno.
Kłamiesz!
194
Winnicki wiedział, że Boruta ma rację. Po twarzy Augusta ściekały grube kro-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]