[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dzie skomplikowała ci sytuację.
Helen nie odpowiedziała.
- Jak tu ładnie - zauważył Nick po pewnym czasie, gdy
minęli Newport i jechali przez pagórkowate pola. Powoli zapa
dał mrok, ale na tle czystego, wpadającego w granat nieba widać
było doskonale ponure blanki zamku Cansbrooke na zboczu
większego wzniesienia.
Helen spojrzała na Nicka z ukosa. Był poważny.
7
- Mnie się ten widok zawsze podoba - odparła cicho.
- Wyspa jest większa, niż myślałem - powiedział, gdy zbli
żali się do Gatcombe.
- Większość odwiedzających stwierdza to bardzo szybko.
Pierwszego dnia sądzą, że uda się ją obejść w kilka godzin.
Bardzo się mylą.
-  Powozownia" - odczytał napis na białej tablicy. - To
twój rodzinny dom?
- Mój rodzinny dom. - Podjechała pod piętrowy budynek
z kamienia, obrośnięty bluszczem, ze spadzistym łupkowym
dachem. W pewnej odległości od niego, po prawej stronie, stał
drugi budynek. Tam właśnie była powozownia i stajnie.
Helen otworzyła drzwi i z domu jak z procy wyskoczył Che
ster, radośnie wymachując ogonem. Polizał ręce Helen, a potem
podbiegł do Nicka i z rozkoszą poddał się głaskaniu po łbie.
- Ależ powitanie! Codziennie tak cię oblizuje?
- Codziennie.
- Biedaczysko, spędza cały dzień zamknięty w domu?
- Nie. Mój sąsiad, farmer, przychodzi w południe i zabiera
go na spacer.
Helen pierwsza weszła do domu, za nią podążył pies, potem
Nick. Przeszli przez hol, potem k*orytarzem ruszyli do kuchni.
Helen zapaliła światło i otworzyła tylne drzwi. Chester natych
miast zniknął w ogrodzie. Helen i Nick przez chwilę stali w mil
czeniu, udając, że patrzą w ślad za psem.
Nick był tuż za nią, niemal czuła na karku jego oddech. Jakże
łatwo może się odwrócić i wpaść prosto w jego ramiona. Jeden
kolisty ruch. Dzieli ich od siebie sekunda. Wiedziała jednak, że
jeśli to zrobi, będzie zgubiona. Trzeba załatwić to, po co tu
przyjechali, i niech on zostawi ją samą!
Zrobiła parę kroków do przodu i dopiero wtedy się odwróci
ła. Była teraz w bezpiecznej odległości.
- Może obejrzymy mieszkanie? - zaproponowała.
- Dlaczego odeszłaś, Helen?
- Skąd odeszłam? O czym ty mówisz? - O Londynie. Odeszłaś bez
ciebie już nie było. Brak mi słów, żeby opisać, co wtedy czułem.
Cierpiałem. Nie mogłem wprost uwierzyć, że po tej nocy ode
szłaś, zniknęłaś...- Sądziłam, że tak będzie najlepiej. Nie znoszę pożeg
Wtedy myślałam, że nigdy cię już nie zobaczę. Sama nie wiem,
jak dotarłam z powrotem do domu. Po drodze widziałam ludzi,
których brałam za ciebie. Przykro mi, Nick. Myślałam, że...
Myślałam... Boże, już sama nie wiem, co myślałam.
- A ja pomyślałem sobie wtedy, że nie znaczę tyle dla ciebie,
co ty znaczysz dla mnie. '> '4>łJ.ih./ " " ---:
- Gdybyś wiedział, Nick! - Zamknęła na chwilę oczy i na
gle poczuła na sobie jego ręce. Wyrwała się i odskoczyła jak
oparzona. - Nie po to pozwoliłam ci tu przyjechać! Chodz obej
rzeć to mieszkanie! - Wybiegła do ogrodu, nie oglądając się
nawet, czy Nick za nią podąża.
Wskazała mu powozownię. Gdy do niej podeszli, zapaliła
zewnętrzne światło, a potem zewnętrznymi schodami zaprowa
dziła go na żelazną platformę, skąd wchodziło się do mieszka
nia. Otworzyła drzwi i wprowadziła Nicka do środka.
Obejrzał dokładnie pokój dzienny, kuchnię i łazienkę, po-
myszkował po obu sypialniach i pozostałych zakamarkach,
a następnie wrócił do dziennego pokoju, gdzie czekała Helen.
- No więc... - zaczął. - Mieszkanie jest w istocie małe, ale
w zasadzie zbyt duże na moje potrzeby.
Helen nie odpowiedziała. W milczeniu wrócili do głównego
budynku. Chciałaby bardzo, by Nick odszedł, bo bała się własnej
słabości. Jednocześnie z całej duszy pragnęła, by wziął ją w ra
miona i by się znów kochali...
- Napijesz się czegoś? - spytała, gdy weszli do kuchni. Mia
ła nadzieję, że odmówi, i bała się jednocześnie, że to właśnie
może zrobić.
- Tak, chętnie - odparł i usiadł przy sosnowym stole.
- Kawa? Herbata?
- Pewno nie masz piwa?
- Mam. Jasne? - Nie dodała, że piwo trzyma dla Richarda.
- Doskonale. - Odchylił się na krześle, dłonie splótł na tyle
głowy i zaczął rozglądać się wokół. - Zliczny dom. Zawsze tu
mieszkałaś?
- Prawie przez całe życie. Tu rosłam, stąd wyjechałam na
studia pielęgniarskie, ale potem wróciłam i zajęłam się ojcem.
- Wyjęła z lodówki piwo i otwartą poprzedniego dnia butelkę
wina. - Kocham ten dom.
- No dobrze, ale czy tu zostaniesz?
- Nie wiem... Chyba nie.
- Dom jest twój, czy też twój i siostry?
- Dom jest mój. Siostra dostała papiery wartościowe.
- Więc dlaczego miałabyś się wyprowadzać? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •