[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ale jak to zrobić?
Każcie swoim towarzyszom jechać dalej.
Myślicie, że Indianie dadzą się oszukać?
Tak.
To się grubo mylicie. Te draby są wyjątkowo spostrzegawcze.
To dobrze, przyjmiemy ich, ale co do waszych towarzyszy... naprawdę chcecie,
abym ich
także przechował u siebie?
A czy nie jest to możliwe?
Możliwe jest, ale odradzałbym. Obecności tylu osób nie da się ukryć. Aatwo by was
wtedy
odszukano i uwięziono.
A co mam z nimi zrobić?
Puścić ich wolno!
Tego nie mogę zrobić, senior Mandrillo!
Dlaczego?
Potrzebuję ich, w ogóle potrzebuję bardzo dużo ludzi.
Do czego?
Zapomnieliście o tym, że kandyduję na prezydenta?
Zakonnik położył mu rękę na ramieniu i rzekł:
Wy? Na miłość Boską, toż to tylko mrzonki, nie potraficie zostać nawet
gubernatorem jednej
choćby prowincji, a cóż dopiero prezydentem całego kraju.
Kortejo poczuł się dotknięty, ale nauczony fatalnymi doświadczeniami ostatnich dni
odrzekł
dość niepewnie:
Dlaczego tak mówicie?
Mam ważne powody. Potraficie może wypędzić z kraju Francuzów?
Teraz jeszcze nie.
A cesarza Maksymiliana?
Nie.
A czy ośmielicie się chociaż stanąć do walki z Juarezem?
Teraz nie, ale niedługo będzie to możliwe.
Tak, a kiedy?
Gdy tylko uda mi się zgromadzić nowe siły. Wówczas przyłączy się do mnie także
Pantera
Południa wraz ze swymi ludzmi.
Pantera Południa? I wy w to wierzycie?
Naturalnie.
47
W takim razie budujecie zamki na lodzie. Pantera Południa sam chce zostać
prezydentem,
to co robi, robi tylko dla siebie.
O tym wiem najlepiej. Dałem mu przecież całkiem pokazny zadatek na pomoc,
którą miałem
od niego otrzymać.
Naprawdę? To wielka głupota z waszej strony. Zapewne ta myśl, abyście
rozpoczęli działania
na północy kraju wyszła do niego?
Tak.
A więc wiecie, że chciał się was pozbyć. Na niego nie macie co liczyć.
Do diabła, czy to wszystko prawda?
Prawda, mogę wam to nawet udowodnić.
W jaki sposób?
Otrzymałem od niego list.
Co? Wy korespondujecie z Panterą Południa?
Już od dłuższego czasu.
Mogę zobaczyć ten list?
Tak. Teraz nie ma go przy sobie, ale przyniosę. Radzę wam jednak zaniechać
wszelkich
agitacji, bo nic nie wskóracie, tylko się ośmieszycie.
Kortejo poczuł się zupełnie pognębiony i pokonany. Słowa te ubodły go bardzo
boleśnie.
Hilario patrzył na niego z wyrazem satysfakcji, ciesząc się jego poniżeniem. Po
krótkiej
chwili powiedział:
Teraz idzcie senior Kortejo i przyprowadzcie swoją córkę. Wskażę wam kryjówkę w
podziemiach
klasztoru, swoich towarzyszy możecie tymczasem ulokować w jakieś vencie, w
miasteczku.
Będę tam bezpieczni?
A dlaczego by nie? Tylko niech się nie zdradzają z tym, że stanowią waszą
kompanię.
A co mam zrobić z tym myśliwym, Grandeprise? Ten nie zechce mnie opuścić.
On może przyjść z wami do klasztoru. Jego nie muszę ukrywać. Może tu wchodzić
i wychodzić
kiedy mu się spodoba, to nikogo nie będzie dziwić, bo wiedzą, że zawdzięcza mi
bardzo
wiele, nawet życie...
Podczas tej rozmowy Emila przebywała w swoim pokoju. Nie położyła się spać.
Rozmyślała
nad listami, które pokazał jej Hilario. Ponieważ pokój jej sąsiadował z pokojem
zakonnika
zauważyła więc, że jakieś osoby wchodzą i wychodzą stamtąd w tajemnicy. Wydało
jej się to
podejrzane, zgasiła światło i uchyliwszy nieco drzwi poczęła bacznie obserwować.
Po jakimś czasie usłyszała ponowne kroki. Drzwi pokoju zakonnika otworzyły się, a
światło
lampy padło na wchodzących. Przy jego blasku, poznała, że to jakiś mężczyzna z
kobietą.
Zanim drzwi się zamknęły zdążyła zobaczyć, że mężczyznie temu brakuje oka.
Wkrótce znowu odezwały się czyjeś kroki. Ujrzała zakonnika schodzącego z latarką
na dół
po schodach, do piwnicy.
Hilario poszedł po list od Pantery Południa, który obiecał pokazać Kortejowi.
Postanowiła
zakraść się za nim.
Ostrożnie, bez szmeru zeszła po schodach na dół. Hilario pozostawił za sobą
wszystkie
drzwi otwarte, więc mogła podejść, aż do owego schowka w skale, gdzie
przechowywał
swoje listy i bogactwa. Zobaczyła jak otworzył szafkę i szukał jakiegoś listu, potem
schował
go do kieszeni.
Emilia musiała się cofnąć, aby jej nie zauważył. Szczęśliwie udało się jej powrócić do
pokoju.
Przez szparę widziała jak zniknął w swoim pokoju. Po jakimś czasie znowu wyszedł,
tym razem nie sam, tylko z przybyszami. Prowadził ich obok niej, tak że udało jej się
usłyszeć
parę słów.
Seniorita Józefa, tam, na dole będziecie zupełnie...
48
Więcej nic nie usłyszała. Gdy tylko zniknęli w korytarzu, Emila wpadła na szaloną
myśl, nie
namyślając się wiele zabrała ze sobą parę zapałek i zakradła się do izby Hilario. Przy
ich słabym
świetle zabrała ze ściany klucze, te same, które przedtem brał zakonnik i ze
zdobyczą
szybko poszła do siebie.
Hilario powrócił sam. Postawił latarkę na stole i popadł w głęboką zadumę. Ani mu
przez
myśl nie przeszło, że podczas nieobecności miał w swej izbie gościa. Począł
spacerować po
[ Pobierz całość w formacie PDF ]