[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Liv miała uczucie, że jest zupełnie gdzie indziej, jak gdyby w ogóle jej to nie dotyczyło.
Przypomniała sobie jednak słowa Silje i zarzuciła mu ręce na szyję. Jego pieszczoty stopniowo
stawały się coraz bardziej śmiałe i nagle Liv doznała zupełnie nowego uczucia: poczuła, jak
powoli, leniwie rozpala się w jej ciele słodki żar. Jęknęła cichutko i przytuliła się do niego.
 Laurents  wyszeptała mu zdziwiona do ucha.
Jego dłoń znieruchomiała. W pokoju zrobiło się całkiem cicho.
 Leż spokojnie  powiedział zduszonym głosem.  Spokojnie, Liv. Nie musisz nic
mówić ani robić. %7łona przyjmuje po prostu pożądanie męża. On jest myśliwym, ona zwierzyną.
Próbowała się sprzeciwić.
 Ale ja bardzo bym chciała pokazać, jak jesteś mi drogi  powiedziała nieszczęśliwa. 
Moją miłość do ciebie. . .
 Swoją miłość możesz okazać na tysiąc innych sposobów  powiedział oschle.  Zado-
walając mnie we wszystkim. W małżeńskim akcie to mężczyzna jest stroną aktywną. Kobieta,
57
jako zródło jego zaspokojenia, powinna być uległa. %7łonie nie wypada okazywać uczuć. To
domena nierządnic i dziewek ulicznych.
Liv wpatrywała się w ciemność szeroko otwartymi oczami, zrozpaczona i nic nie rozu-
miejąca. Czuła, że wszystko w niej zamiera. Ogień zgasł; z uczuciem bezgranicznego wstydu
przyjęła jego żądzę, pieszczoty i jego ciało.
Kiedy w końcu wyczerpany zasnął u jej boku, rozpłakała się cicho, bezradnie, dając upust
długo powstrzymywanym łzom.
* * *
Sol udała się wraz z tajemniczym Prebenem do niewielkiego, nędznego domu na obrzeżach
Kopenhagi. Udało się jej wymknąć tak, że ani Dag, ani nikt inny w domu tego zauważył.
 Mieli bardzo wiele wątpliwości, czy naprawdę zezwolić na twoje przyjście  powie-
dział Preben, przybierając ważną minę.  Dlatego proszę cię, byś nie zakłócała świętej czarnej
mszy trywialnymi drobiazgami! Pamiętaj, dziś wieczorem będzie z nami Szatan!
Sol skinęła głową. Uznała, że spotkanie zapowiada się interesująco.
Zeszli w dół do piwnicy wąskimi schodkami i Preben głośno, teatralnie, zapukał do drzwi.
Głos ze środka zapytał o hasło.
 Kości grabarza  odpowiedział Preben. Sol o mały włos nie wybuchnęła śmiechem.
58
Drzwi otworzył mężczyzna w czarnym płaszczu i w ciągu kilku sekund znalezli się we-
wnątrz.
Kolejne drzwi prowadziły do piwnicznej izby, w której zebrało się około dziesięciorga mło-
dych ludzi odzianych w czarne płaszcze. W milczeniu przyglądali się nowo przybyłym.
Jeden z mężczyzn był wyraznie starszy od pozostałych. Jego płaszcz miał czerwone podbi-
cie, a oczy przesłaniała mu maska, nie na tyle jednak, by ukryć błysk, który pojawił się w nich
na widok wchodzącej Sol. Dziewczyna zauważała już wcześniej takie spojrzenia i doskonale
zdawała sobie sprawę, co się za nimi kryje.
Szybko rozejrzała się dokoła. Niezliczona ilość czarnych świec rozświetlała łukowato wy-
gięte sklepienie. Tuż przed nią stał długi, niski ołtarz, nad którym wisiał odwrócony krzyż.
Białe wapienne ściany pokryte były magicznymi znakami i imionami demonów.
Właśnie przemawiała młoda kobieta. Zciszyła głos, jak gdyby odmawiała monotonną mo-
dlitwę.
 Zgodziliśmy się, by na nasze zgromadzenie przybyła nowicjuszka z norweskiej prowin-
cji. To my zdecydujemy, czy będzie mogła przyjść tu znów. Ponieważ wszyscy już od dawna
jesteśmy czcicielami Diabła, oczekujemy, że norweska ignorantka dostosuje się do naszych re-
guł i będzie nas naśladować. Złożyłaś już przysięgę Apollonowi, to znaczy Prebenowi, prawda?
%7łe nigdy nas nie zdradzisz? Dobrze.
Umilkła. Teraz zaczęła mówić druga dziewczyna.
59
 Pozwolono ci tu przyjść, ponieważ nasz przyjaciel zauważył twoje dziwne oczy. Ale
para oczu z nikogo nie robi prawdziwej czarownicy. Wiele jeszcze musisz przejść, by dostąpić
wtajemniczania.
Sol nic na to nie powiedziała. Zamaskowany mężczyzna szepnął coś pierwszej kobiecie.
Ta jakby zawahała się, co wyostrzyło jej rysy. Na twarzy miała wypisaną niechęć. W końcu
jednak skinęła głową i zwróciła się do Sol:
 Nasz mistrz, wcielenie samego Szatana, pragnie wtajemniczyć cię już dziś. To niezwy-
kłe. Wyjątkowy zaszczyt. %7łebyś wiedziała, jak masz się zachować, nasz mistrz odprawi naj-
pierw ceremonię z inną kobietą.
Sol przytaknęła ruchem głowy.
Wszystkie kobiety, a było ich pięć, rzuciły się w stronę mistrza, oferując swoje usługi.
Odesłał je gestem.
Do ołtarza podbiegł jeden z młodych mężczyzn, niosąc małe naczynie. Zanurzył w nim
palce i krwią narysował na ołtarzu jakiś zawiły wzór.
Mistrz stanął pośrodku tajemniczego rysunku. Pozostali opadli na kolana i rozpoczęli eks-
tatyczny śpiew. Była to istna kakofonia.
W tym czasie mistrz odprawiał swój rytuał. Zapalał świece i ustawiał na ołtarzu rozma-
ite przedmioty. Sol nie potrafiła doszukać się żadnego sensu w tym, co robił. Jego czynności
wydały się jej bezładną mieszaniną wymyślonych przez niego gestów.
Poczuła, jak rośnie w niej niesmak. Była bardzo wrażliwa na nastrój, a tu zetknęła się tylko
z daremnym wysiłkiem, zapachem potu i całkowitą pustką.
60
Mężczyzna przerwał przedstawienie nagłym uniesieniem ramion. Wszyscy czekali w peł-
nym napięcia milczeniu, zwłaszcza kobiety. Następnie mistrz powoli opuścił rękę i teatralnym
gestem wskazał na jedną z dziewcząt, która w ekstazie wystąpiła naprzód. Zrzuciła okrywający
ją płaszcz i stanęła całkiem naga.
Mistrz wskazał na ołtarz, dziewczyna położyła się na nim posłusznie.
Pozostali znów zaczęli śpiewać. Ich ciała chwiały się, powoli zdejmowali okrycia i za chwi-
lę już wszyscy byli nadzy.
Jedynie mistrz pozostał w płaszczu. Namalował kilka znaków na ciele dziewczyny. Sol po-
myślała nieco bluznierczo, że przypomina jej to przygotowanie tarczy przez łucznika. Drwiąco
uśmiechnęła się do siebie. Czyżby obawiał się, że nie wceluje?
Mistrz położył się na dziewczynie, zakrywając połami płaszcza ich ciała i cały ołtarz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •