[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z nomadów z terenów na północ od Morza Piersona. W nosie zwierzęcia umieszczono żelazne kółko,
a opadające rogi okuto żelaznymi końcówkami. Byk wpatrywał się w psa.
327
 Muuuuuu!  ryknął ostrzegawczo.
 Werf!  głowa Horace a powędrowała w kierunku kostek byka, ale Raj w porę uwolnił ze
strzemienia jedną nogę i stuknął psa w bok szczęki.
 Wcale niezle  powiedział Raj, kiedy skończyli już obchód fortyfikacji, nad którymi praco-
wali przez cały ranek ludzie Menyeza.
Dwa bataliony okopywały się, a dwa maszerowały pociętą wąwozami równiną na zachód, po-
zorując atak. Okopy wykopano wzdłuż podnóża niskiego wzgórza, a przed nimi ustawiono wor-
ki wypełnione piaskiem. Dobry pomysł, pomyślał Raj, cholernie dobry pomysł. Menyez pomyślał
o tym jesienią, kiedy błoto nie pozwalało ludziom kopać. Wykupił cały zapas materiału w Sandoralu
i zlecił szycie worków ciurom obozowym i wieśniaczkom w promieniu pięćdziesięciu kilometrów.
Można było użyć ich ponownie, bo koniec zawiązywano po prostu sznurkiem, a piechota mogła je
nosić całymi setkami, kiedy tylko zostały opróżnione. Nieco wyżej na zboczu wykopano półkoli-
ste, głębokie do piersi stanowiska dla dział, z których można było strzelać, a przeładowywać, kiedy
działo ukryte było przed przeciwnikiem.
 Dobrze, chodzmy dalej  powiedział Raj. Jechali przez pole ostrzału, obok rzędów słomia-
nych postaci na kijach, powiązanych tak, by z grubsza przypominały ludzi, i z patykami zamiast
328
karabinów. Na brzuchu każdego wisiał dzbanek pełen wody. Kiedy dwaj oficerowie przejeżdżali
przez mostek łączący brzegi okopu, jakiś żołnierz krzyknął  Salut dla króla szabel!
 Cisza w szeregach!  krzyknął jakiś oficer lub podoficer. Menyez zasalutował.
Mężczyzni weszli na niską platformą obserwacyjną, ustawioną za okopami. Raj i Menyez zajęli
na niej miejsce obok osobistej straży dowódcy piechoty i jego sztandaru oraz szwadronu z Piątego
skupionych wokół flagi Raja.
 Zaczynajmy!  krzyknął Menyez.
Zagrały trąbki i bębny, a rozkazy zostały przekazane wzdłuż okopów. %7łołnierze weszli na plat-
formy strzeleckie. Głowy mieli ciągle pod linią worków z piaskiem, ale mogli wystawić strzelby
przez umieszczone tam w regularnych odstępach szczeliny. Raj obejrzał się przez ramię, zobaczył
lufy siedemdziesiątek piątek.
POUMP. POUMP. POUMP. Pociski przeleciały mu nad głową, a ich dziesięciokilogramowe ła-
dunki wybuchowe wyrzuciły w powietrze charakterystyczne chmury o kształcie drzew jakieś trzy
tysiące metrów dalej. POUMP. POUMP. POUMP. Dysponując przygotowanymi wcześniej pozycja-
mi, można było wybudować właśnie takie pochyłe stanowiska dla dział. Siła wystrzału odrzucała
je w tył, w górę zbocza, grawitacja zatrzymywała po chwili i staczała w dół, gotowe do przeła-
dowania i przepchnięcia jeszcze jeden czy dwa metry do przodu. Oszczędzało to mnóstwo czasu.
329
POUMP. POUMP. POUMP. Rozkazy i falowanie luf karabinów, kiedy żołnierze ustawiali celowniki
na maksymalną odległość.
 Przygotować się do salwy  powiedział Menyez. Rozkaz powtórzono jak echo, przekazywali
go sierżanci plutonów. POUMP. POUMP. POUMP. Ta seria trafiła najdalej ustawiony rząd postaci
ze słomy. Kawałki drewnianych patyków poleciały w powietrze.
 Ognia!
Ogłuszający huk salwy przebiegł wzdłuż linii, a rzędy celów zaczęły znikać. Kije grube jak udo
upadały przecięte, a rozbite dzbanki z wodą wyrzucały w powietrze fontanny przezroczystego płynu,
który migotał w słońcu.
 Mierzyć nisko, mierzyć nisko!  rozległy się krzyki wzdłuż linii strzelców, bo niektóre
strzały wyrzuciły w powietrze fontanny kurzu daleko poza celem. Nie było ich zbyt wiele, w każ-
dym razie o wiele mniej niż sześć miesięcy temu. Raj słuchał uważnie. Salwy następowały po sobie
szybko i regularnie, nie było między nimi wiele mówiącej chwili zawahania. Z luf unosił się gęsty,
szary dym. Oficerowie z lornetkami stali za każdym odcinkiem okopu, gotowi w każdej chwili oce-
nić rezultaty ostrzału. Werbliści, pomocnicy i noszowi biegali z chochlami i wiadrami wody, nie dla
ludzi, lecz by polewać lufy i tylce. Woda syczała w zetknięciu z gorącym metalem. Takie postępowa-
nie wymagało pózniej więcej czynności konserwacyjnych, ale zmniejszało szansę na zablokowanie
330
zamka i na samoczynny zapłon, kiedy pociski eksplodowały w zetknięciu z gorącym wnętrzem lufy
prosto w twarz strzelca.
 Przerwać ogień!  Przeciągły sygnał trąbki.  Bataliony przejdą przed dowódcami, od
lewej!
 Wyglądają dobrze  powiedział Raj do Menyeza.  Nie męczą się tak szybko, zaczynają [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goskas.keep.pl
  •